Status związku

kulturaupodstaw.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: fot. rys. Maciej Kijko


To oczekiwania, pragnienia, potrzeby – niejedyne i nie najważniejsze choćby być może, wciąż rosnące – które ma zaspokoić nauka.

Z drugiej strony zwiększająca się rzesza osób negujących potrzebę szczepień, co więcej uznających, iż niosą one ze sobą zagrożenia i odpowiedzialne są choćby za autyzm. Rośnie popularność teorii o płaskości Ziemi. Powstają filmy dokumentalne na temat paleoastronautyki. Są zwolennicy poglądu o istnieniu reptilian, podszywających się pod istoty ludzkie i je kontrolujących.

To pęknięcie pogłębia się i trudno je zasypać. Co jest powodem istnienia tak diametralnie różnych perspektyw? Jak je wyjaśnić i czy można znieść, uzgodnić różnice, by osiągnąć jednomyślność? Czy taka jednomyślność jest możliwa i konieczna?

Służebność nauki

Nauka jest jednym ze społecznych zatrudnień. Przedsięwzięciem, choćby jeżeli mającym jako motto bezinteresowne poznanie, to biorącym początek nie tylko z ciekawości, ale i chęci interwencji w świat. Jest częścią kultury, nie unosi się ponad wszelkimi niedogodnościami społecznego życia. Do mitologii nauki należy jej obiektywność i niezaangażowanie.

Nauka ma rolę służebną. Owa służebność może mieć wymiar bardzo uchwytny i niekontrowersyjny, jak wtedy, kiedy pozwala na zniesienie wielu niedogodności codziennego życia – zapewnia ciepło, gwarantuje pracę urządzeń, chroni przed chorobami. Może też w nieco bardziej dyskretny sposób służyć celom mniej oczywistym, jak wtedy, gdy pozwala refleksyjnie spojrzeć na rzeczywistość społeczną i dążyć do jej zmiany: celowo, nie w mimowolnej reakcji na zmieniające się okoliczności.

Historię relacji społeczeństw zachodnich ze współczesną nauką można opowiedzieć na wiele sposobów. Zaproponuję taką jej wersję, która – trochę żartobliwie – dotknie chyba sedna problemów, z którymi się mierzymy.

Oto spójrzmy na ten związek jak na coś o wymiarze relacji uczuciowej. Z początkiem rewolucji naukowej, wpierw nieznaczne i uchodzące uwadze intelektualne innowacje miały mały wpływ na świat społeczny, świat życia codziennego. Tak jak dzisiaj, mało kto czytał wówczas „Rozprawę o metodzie” Kartezjusza, wywierała ona jednak istotny wpływ na kolejne pokolenia amatorskich w gruncie rzeczy wówczas badaczy, kształtując ich wyobrażenie o świecie, wpływając na praktykę dociekań i skłaniając do forsowania specyficznego światopoglądu. Czynił on wiedzę przyrodoznawczą najdoskonalszym i ostatecznym osiągnięciem rozumu ludzkiego.

Gdy zbiegły się z tym sukcesy technologiczne, gdy ustalenia naukowców zaczęły być wdrażane do wzmocnienia zdolności zapanowania nad różnego rodzaju zjawiskami, stanęła przed nami nauka jako idealna figura kochanka/kochanki. Ideał, którego oblicza nie zakłóca żadna niedoskonałość.

Opowieść nauki i o nauce to przecież pean na jej cześć: jeżeli jej zawierzymy, zbawi nas od wszelkich bolączek, uczyni świat szczęśliwszym i doskonalszym. Co ważne, to była szczera wiara z obu stron. Wiek dziewiętnasty to wysyp różnorakich mniej czy bardziej naukowych projektów przebudowy świata – i przyrodniczego, i społecznego – w imię naukowych ideałów, by stał się idealny. Twórczość Juliusza Verne’a jest świadectwem społecznej wiary w naukę. Motyle w brzuchu i marzenia o niezakłóconym szczęściu – to możliwe jest do czasu.

Wiek XX

Wkroczenie w wiek XX, co nastąpiło wraz w I wojną światową, stopniowo wyprowadza ten związek z fazy romantycznego zauroczenia. Pojawiają się, a raczej zaczynają być dostrzegane wyraźnie, nieprzesłaniane mgiełką zachwytu mącącą ostrość spojrzenia, kłopotliwe efekty nauki, a także ją samą czyni się przedmiotem badań.

Staje się jasne, iż postęp naukowy przynosi nie jedynie dobroczynne efekty, ale może mieć groźne, śmiercionośne skutki. Nauka może służyć nie tylko dobru, ale również złu. Dodatkowo zyskuje materialne ciało – naukowców, którzy są omylni, czasami koniunkturalni, głodni sukcesu za każdą cenę, albo obojętni na konsekwencje swoich działań i zastosowanie ustaleń.

Stając się czymś realnie osadzonym w świecie, nauka przestaje zachwycać. Można jednak utwierdzać się w przekonaniu, iż nikt nie jest doskonały, a do doskonałości można dążyć i zmieniać się na lepsze. Że te wszystkie niedoskonałości to tylko powierzchnia, przy idealnym wnętrzu.

Zwykli śmiertelnicy

Po kolejnych dziesięcioleciach okazało się, iż rysy na wizerunku to nie przypadek, to część oblicza nauki. Władza nad rzeczywistością jest iluzoryczna, pełna luk, często wyślizguje się z rąk w niekontrolowany sposób i równie często podejmowane są próby maskowania potknięć, tuszowania pomyłek. Niewinność, dystans od niedoskonałości relacji społecznych z przenikającymi je różnymi dążeniami, ambicjami, rozrywającymi konfliktami, to złudzenie.

Nauka i naukowcy są poddani tym samym ograniczeniom, co zwykli śmiertelnicy.

To rozczarowanie, niemożność odnalezienia się w sytuacji, iż wiara została zawiedziona, iż ideał okazał się ułudą, iż nie ma doskonałego instrumentu rządzenia rzeczywistością, napędziło niechęć. Zawiedzione nadzieje na doskonały mariaż skutkują całościowym odrzuceniem. To, co dotychczas było obiektem miłości i uwielbienia (ślepego, niestety), jest teraz oskarżane o wszystkie – zawinione i nie – negatywne skutki relacji. Wzbudza strach.

Rodzą się obawy, iż manipulowało, zwodziło dla jakichś ukrytych a złowróżbnych celów. Odrzucenie nauki może choćby być zrozumiałą, ślepą jednak reakcją na własne zauroczenie i niedostrzeganie czegoś, co można było zobaczyć wcześniej. Opowieść o nauce to też opowieść o samych społeczeństwach: iż chciały, pragnęły i oczekiwały gwiazdki z nieba (może przez cały czas oczekują), prostego sposobu uporania się z różnymi przecież i sprzecznymi niejednokrotnie niedoskonałościami życia. I skwapliwie uwierzyły, iż nauka to wszystko zapewni.

Status związku: To skomplikowane…

Status tego związku w tej chwili: to skomplikowane, odzwierciedla realną perspektywę przyszłych zdarzeń. Nie ma nic koniecznego w relacji społeczeństwa i nauki. Można sobie wyobrazić świat bez niej. To o tyle łatwe, iż jeszcze kilka setek lat temu on istniał. Biorąc pod uwagę to odniesienie, można też oszacować rzeczywistą wartość związku.

Choć nauka nie jest ideałem, ma przywary adekwatne wszystkim ludzkim urządzeniom, to jednak sporo jej zawdzięczamy. Nie bezkrytycznie, trzeba mimo to uznać zmianę, jaka daje się rozpoznać pomiędzy dniem dzisiejszym a odległym o parę wieków wczoraj.

I nie oczekując niemożliwego – odłączenia od świata i nieposiadania jego ułomności – jednocześnie warto refleksyjnie spojrzeć na własne oczekiwania i złudzenia. Pierwszym może i najważniejszym jest mniemanie, iż da się w świecie działać i nim manipulować bez konsekwencji, bez ponoszenia kosztów swoich decyzji.

Wyjście z kryzysu związku to obustronna praca. Winniśmy uznać, iż nauka nie jest nieomylna, iż jest zbiorowym wysiłkiem, z nie nagłym oświeceniem, może więc być i błądzeniem. Ze strony nauki warto oczekiwać mniej przekonania o własnej omnipotencji, wejście w rzeczywisty, niepodszyty nutą wyższości i pobłażania dialog ze społeczeństwem, cierpliwości w odkrywaniu kulis, a nie tworzenia pozoru nauk tajemnych.

Nawet to nie daje gwarancji, iż kolejne kryzysy się nie zdarzą.

Idź do oryginalnego materiału