[…] Kora tego dębu przyjemnie pachnie, a wywar z niej nadaje się do przemywania skaleczeń i leczenia odmrożeń. Sobota lubił kiedyś dęby. choćby powalone wyglądały jak nieżywi rycerze w grubych zbrojach, a poza tym były dostojne i mowę miały poważną.
Smutnie poświstywał wiatr w gałęziach sosen i buków, w konarach dębów po prostu huczał. Dęby były jak prawdziwe organy lasu, jego basy. Dęby nie bały się choćby żelaza. (…)
Lubił więc Horst Sobota dęby, szczególnie te starsze – za ich powagę i waleczność. […]
Zbigniew Nienacki, Wielki Las, Liber Novus (w internetowej wersji pdf)
