Stan przedżałobowy

tygodnikprzeglad.pl 4 miesięcy temu

Nie mogę usiedzieć; kiedy natłoki niedogodności, a choćby okoliczności zgoła tragicznych naciskają, dostaję chodzonki. Jak bieżeniec wierzę, iż zło ma kiepską kondycję i nie nadąża za człowiekiem będącym w stałym ruchu; póki więc idę, jestem bezpieczny. O tym, iż zasięg zła gubi się pod ziemią, też mam przekonanie graniczące z pewnością, dlatego uciekam pod powierzchnię, gdy tylko czuję, iż życie staje się nieunośne.

Matka przez całe życie bała się znaleźć na językach, każdą zmianę przyjmowała lękliwie, dopytując: „Co ludzie powiedzą?”, we mnie pokładała minimalne nadzieje, iż może chociaż wstydu jej nie przyniosę. Teraz, kiedy znalazła się na granicy życia i śmierci, nie czuwam przy jej szpitalnym łożu, ale chodzę – nogami się modlę, chodzę tyleż dla siebie, co w intencji jej łagodnego odchodzenia (nie mam nadziei, iż wychodzę jej zdrowie niczym Werner Herzog wychodził je dla Lotte Eisner, pielgrzymując pieszo z Monachium do Paryża). Idę, więc jestem; nie mam innego sposobu na ten stan przedżałobowy, kiedy tylko się zatrzymuję, demony rozpaczy obsiadają mnie jak muchy spoconego wędrowca – nie mogę się skupić na czytaniu, oglądaniu filmów, muszę być ruchomy; myślę idąc, rozmawiam idąc, choćby „idę idąc” (jak napisał niegdyś Mateusz Kościukiewicz w esemesie wykorzystanym w „III Symfonii” Mykietyna).

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 18/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Post Stan przedżałobowy pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału