Szpiegowska intryga, zimna wojna i dyktator, który zmienił Rumunię na zawsze. „Spy/Master”, nowy serial HBO Max, ma wiele, by przyciągnąć widza przed ekran.
„Spy/Master” to nowy rumuński serial HBO Max (już Max?), którego dwa z sześciu odcinków zadebiutowały właśnie na platformie. Ta produkcja potwierdza to, co w sumie powinniśmy wiedzieć już wcześniej – Rumuni potrafią w seriale. Na podstawie całego sezonu, który miałem okazję zobaczyć przedpremierowo, mogę śmiało powiedzieć, iż to tytuł, który nie zawiedzie fanów szpiegowskich klimatów.
Spy/Master – o czym jest rumuński serial HBO Max?
Serial, do którego scenariusz napisały Adina Sădeanu („Nie zabijaj”) i Kirsten Peters („Inga Lindström”), a który wyreżyserował Christopher Smith („Godzina policyjna”) zabiera widzów do czasów zimnej wojny, ale nie skupia się ani na perspektywie amerykańskiej, ani sowieckiej. Zamiast tego trafiamy do Rumunii rządzonej przez Nicolae Ceaușescu (Claudiu Bleont) – dyktatora opętanego przez manię prześladowczą, który na każdym kroku szuka wokół siebie spisków i zdrajców. Jedynym człowiekiem, do którego czuje pełne zaufanie zdaje się być Victor Godeanu (Alec Secăreanu, „Ruxx”), jego prawa ręka i doradca.
Tyle iż to właśnie Victor ma największy sekret. Tak naprawdę jest szpiegiem KGB, na którego szyi zaczyna coraz mocniej zaciskać się pętle – wrogowie Victora są coraz bliżej, by go zdemaskować. Sowieci proponują mu ewakuację, ale on nieszczególnie chce wyjeżdżać akurat do ZSRR. Podczas służbowego wyjazdu do zachodnich Niemiec Victor korzysta z okazji i nawiązuje kontakt z agentem CIA, Frankiem Jacksonem (Parker Sawyers, „P-Valley”), dla którego jest to szansa, by pozyskać dla Stanów Zjednoczonych wartościowego informatora.
Zaczyna się więc prawdziwy wyścig z czasem – Victor musi zwodzić nie tylko swoich wrogów w otoczeniu Ceaușescu, ale także KGB, które przygotowuje już dla niego ucieczkę. Stawka jest wysoka, tym bardziej iż w Rumunii wciąż znajduje się rodzina głównego bohatera, a jego zdrada naraża ich na śmiertelne niebezpieczeństwo. Rozpoczyna się więc gra, w której każdy będzie miał swoje cele, sojusze będą zmieniać się dynamicznie, a widzowie nie będą mogli do końca wierzyć w nic, co widzą i słyszą. Ot, typowy dzień w świecie szpiegów.
Spy/Master prezentuje widzom wiele odcieni szarości
„Spy/Master” już na wstępie posiada sporą przewagę nad większością seriali szpiegowskich – a stanowi o niej czas i miejsce akcji. Podczas gdy zwykle w tego typu produkcjach bohaterami się przede wszystkim agenci CIA czy MI6, którzy chronią świat przed złem, tu mamy do czynienia z konformistą, którego faktyczne motywacje długo pozostają niejasne. Victor nie jest postacią jednoznaczną, to bohater z krwi i kości, który potrafi zabić niewinnego człowieka, byle tylko chronić siebie i swoją rodzinę. Z jednej strony oczywiście będziemy mu kibicować w próbie ucieczki, z drugiej – nie zapomnimy o tym, iż wcale nie jest „czysty”. I choćby jeżeli zdradził reżim i dyktatora, zrobił to na rzecz innego reżimu i innego dyktatora. Trudno przecież wychwalać taką postawę.
Szpiegowski serial HBO Max ma w sobie wiele odcieni szarości – mało którego bohatera można ocenić w pełni jednoznacznie, wszyscy podejmują czasem mniej lub bardziej wątpliwe moralnie decyzje. Oglądając kolejne odcinki zaczynamy zastanawiać się, czy naprawdę powinniśmy kibicować Victorowi, który przez lata czerpał profity z bycia prawą ręką dyktatora. Czy zdrada wymazuje jego grzechy i oczyszcza sumienie? Ostatecznie jednak, choćby jeżeli nie będziemy trzymali kciuków za Victora, jego historia została przez scenarzystów poprowadzona na tyle dobrze, iż nie da się w nią nie zaangażować.
Można śmiało powiedzieć, iż cała fabuła kręci się wokół jego próby ucieczki z komunistycznej Rumunii i to na niej skupia się także wiele działań bohaterów drugiego planu. Nie tylko wspomnianego już Franka Jacksona, ale także pracującej pod przykryciem agentki Stasi (Svenja Jung, „Deutschland 89”). Sojusz USA z NRD, by bezpiecznie wyciągnąć z Rumunii kluczową dla reżimu postać? Niekoniecznie – tu każdy ma swoje interesy i swoją pulę do zgarnięcia. A jeżeli między bohaterami zawiązują się jakieś sojusze, zwykle są one krótkotrwałe – dopóki opłacają się obu stronom.
Spy/Master – czy warto oglądać rumuński serial HBO Max?
Choć akcja całego serialu dzieje się na przestrzeni tygodnia, fabuła nie gna na łeb na szyję. Scenarzystki postawiły na budowę klimatu prostymi środkami, m.in. tworząc wokół głównego bohatera atmosferę osaczenia. Widzowie od pierwszego odcinka mogą poczuć, jak jego wrogowie zaczynają się do niego zbliżać, zmuszając go do szybkiego działania. Dyktator nie wybacza i gdyby Ceaușescu dowiedział się o zdradzie swojego najbliższego doradcy (tu warto zaznaczyć, iż Victor jest postacią fikcyjną), konsekwencje odczułby z pewnością nie tylko Victor. Mówimy w końcu o jednym z najbardziej szalonych dyktatorów w historii Europu, człowieku, który zgotował swoim obywatelom piekło na ziemi.
A skoro akcja serialu dzieje się pod koniec lat 70. w komunistycznej Rumunii – ale nie tylko tam – twórcy musieli oczywiście napracować się, aby we adekwatny sposób oddać klimat tamtych lat. Udało im się to w pełni – „Spy/Master” wyróżnia się nie tylko scenariuszem, ale także warstwą wizualną. Kostiumy i scenografia w połączeniu z bardzo dobrymi zdjęciami zapewniają widzom prawdziwą estetyczną ucztę. Przyznaję, mam słabość do produkcji, które zabierają widza kilkadziesiąt lat wstecz, lubię oglądać je na ekranie, ale nowy serial HBO Max naprawdę wyróżnia się na tym polu.
„Spy/Master” to serial, który po prostu trzeba obejrzeć. Zwłaszcza dla fanów szpiegowskich produkcji jest to rzecz, której nie można przegapić. Twórcom serialu doskonale udało się oddać klimat zimnej wojny, gdy za kulisami regularnie toczyła się gra o wielką stawkę między wywiadami. Cieszy, iż tym razem mogliśmy obserwować ją z perspektywy obywateli kraju, który był jej mniejszym uczestnikiem. Kraju, gdzie kłopoty może sprowadzić na ciebie namalowanie niewystarczająco udanego portretu dyktatora. Tragedia tamtych czasów może i jest tu tłem dla głównego, szpiegowskiego wątku, ale jednak wciąż przebija się wyraźnie, przypominając widzom o prawdziwych ofiarach tamtych czasów.