Spinofonia jest zespołem rockowo-metalowym, założonym w 2012 roku przez Dawida Kielara.
Muzyk zaprosił wówczas do współpracy znajomych z kilku krakowskich formacji takich jak Spin, Dratsum, Żmij, Frago i Fk’n Luck. Po kilku miesiącach grania w 2013 roku wydała ona, własnym nakładem, album zatytułowany po prostu „Spinofonia”.
15 stycznia 2025 ukazał się jej trzeci album, również wyprodukowany własnym nakładem. Dawid Kielar pisze o nim:
Płyta jest instrumentalnym albumem przedstawiającym ilustracyjny rock-metal. Staraliśmy się, aby królowały na niej melodie i klimat, gitary miały wyraz pełny energii i charakteru, aby bas był mięsisty, partie klawiszowe liryczne, bębny wyraziste i ogólnie nieco, żeby było progresywnie z wykorzystaniem instrumentarium: gitar, basu, bębnów, perkusjonaliów, pianina cyfrowego, syntezatorów, skrzypiec, a choćby liry korbowej.
Lider grupy dodaje, iż pomysłem na trzeci krążek było „nagranie materiału chwytliwego ale też zdecydowanie bardziej spójnego niż poprzednie”.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”, mat. pras., Studio Nagrań w CK Podgórze Kraków

SPINOFONIA „III”
Wydawca:
WYdawnictwo własne
Format: Compact Disc
Premiera: 15 stycznia 2025
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: 7,5-8/10
→
Podobnie, jak na poprzednich płytach, tak i na tej w nagraniach pojawiło się wiele osób i instrumentalistów znanych liderowi grupy z różnych innych projektów. Na gitarach zagrali: Tomasz Kotliński (ex-Open Access, ex-Fkrutce), Michał Walawender (Ex-Dratsums), Tomasz Tatara (ex-Bastard, ex-Suspectus), Arkadiusz Palacz (Ex-Suspectus), na basie Piotr Kruk z krakowskiej grupy Mastemey oraz skrzypek i lirnik Kuba Janicki (Ex-Open Access). Jego instrument jest prowadzącym w utworze Za horyzontem żagli główną linię melodyczną. Za kompozycje, perkusję i instrumenty klawiszowe odpowiada Dawid Kielar.
Płyta jest króciutka, co należy przyjąć uznaniem. w tej chwili muzycy ładują w eter wszystko, co wyjdzie spod ich palców, co jest bez sensu. A tu całość albumu to nieco ponad 30 minut (31:38). Koncepcja krążka oraz oprawa graficzna to zamysł kompozytora albumu. Każdy utwór w zamierzeniu ma przybliżyć słuchaczowi wyobrażenie jakiegoś tematu.

To przypadek, ale recenzowany album został zarejestrowany niedaleko miejsca, w kórym mieszkam, w Klubie Wola Duchacka w Centrum Kultury Podgórza, mieszczącym się przy ulicy Malborskiej 98 w Krakowie. Drugi przypadek jest taki, iż pod numerem 24, na tej samej ulicy, mieści się firma dystrybucyjna i salon audio Nautilus, czyli jedno z krakowskich zagłębiów high-endu.
Za nagranie, miks i mastering odpowiada Maksymilian Szelęgiewicz (Studio Nagrań w CK Podgórze Kraków) znany również jako gitarzysta zespołu Roberta Kasprzyckiego. Nagrania miały miejsce od sierpnia do listopada 2024 roku.
Ze zdjęć wynika, iż studio to oferuje nagrania cyfrowe, w środowisku DAW, z miksem „in-the-box”, bez zewnętrznego stołu mikserskiego. Gitary zarejestrowano na kilka różnych sposobów: z wykorzystaniem wtyczek gitarowych (AI), muli-efektu, dzięki wzmacniacza gitarowego Postive Grid Spark 2 oraz – jak nam mówi lider zespołu – „zwykłego wzmacniacza lampowego”.

⸜ Lider zespołu za klawiszami pianina elektrycznego Yamaha • zdj. Studio Nagrań w CK Podgórze Kraków

⸜ Zestaw bębnów lidera • zdj. Studio Nagrań w CK Podgórze Kraków
Jako pierwszą nagrano perkusję, w sierpniu 2024 i były to bębny Mapex Shell z talerzami Istanbul, Amedia, Paiste PST oraz Stagg DH. We wrześniu do partii rytmicznych dograno klawisze, wykorzystując do tego pianino cyfrowe Yamaha. Na koniec dograno do tego materiału gitary, skrzypce i lirę korbową, w październiku tego samego roku, a bas z początkiem listopada. Co jest nietypowe, zwykle w nagraniach tego typu, to jest wielościeżkowych z sesjami rozłożonymi w czasie, jako pierwsze rejestruje się perkusję i bas, najczęściej razem.
▌ Dźwięk
˻ PROGRAM ˺ 1. Zegar pewnej epoki, 2. Ciężar obojętności, 3. Na skrzydłach, 4. Za horyzontem żagli, 5. Ślepy instynkt, 6. Pocałunek
To jest naprawdę fajnie nagrana i czujnie zmiksowana płyta. Patrząc na zdjęcia ze studia i widząc rozmiary kolumn odsłuchowych mogę być pewien, iż duża część dźwięku, która popłynęła przez Harbethy M40.1 była przez realizatora, Maksymiliana Szelęgiewicza, wyobrażona. Ale podobnie jak nagrywający płyty w latach 50. i choćby 60. nie do końca wszystko słyszeli, ze względu na używane kolumny i wzmacniacze, to dzisiaj wiele topowych przykładów mówi właśnie o ich wyobraźni i wrażliwości. A to dlatego, iż słysząc wycinek dźwięku potrafili tak wszystkim pokierować, jakby mieli przed sobą to, co ja słyszę teraz.

⸜ DAW i nieliczne urządzenia dodatkowe • zdj. Studio Nagrań w CK Podgórze Kraków
Co fajnie wychodzi już w otwierającym płytę ˻ 1 ˺ Zegarze pewnej epoki. Bas ma wyjątkowo dobrą selektywność i fajną przestrzeń wokół siebie. Perkusja nie jest przesadzona w obecności blach, a stopa ma potężne uderzenie, grając głównie atakiem, a nie wypełnieniem. Także i werbel, trudny element do nagrania, jest szybki, selektywny, ale nie ma tendencji do wyskakiwania z miksu.
Bo to po prostu dobrze złożone puzzle. Gitary, w każdym utworze nieco inne, mają ostrość, energię, kąsają, ale nie w sensie rozjaśnienia dźwięku, tylko przez swoją muzyczną obecność. Kiedy w ˻ 2 ˺ Ciężarze obojętności wchodzi gitara na długim pogłosie, odsyłająca do prog-rocka, to ma ona długi ogon, czytelny i nasycony. A, jak w czterdziestej sekujcie drugiej minuty, odzywa się mocno przesterowana, bliska gitara o dużej zawartości wyższej średnicy, to uderza, napiera. Wciąż jednak pozostaje „w zgodzie” z pozostałymi instrumentami.
Nie wspomniałem jeszcze o klawiszach, drugim instrumencie lidera zespołu. A są one naprawdę ładne. Trochę słychać ich „cyfrowość”, głównie przy nagłych zatrzymaniach, które w instrumencie akustycznym dają zupełnie inne opadanie dźwięku, ale generalnie – jest dobrze. Instrument ten rozpoczyna utwór ˻ 3 ˺ Na skrzydłach, gdzie ma długi pogłos i dobrą dźwięczność. W 1:26 uderza perkusja i akurat w tym utworze słychać jej kompresję, ponieważ nie jest tak energetyczna, jak poprzednio. Za to mocniej wypuszczono blachy, rozłożone szeroko po kanałach. Nie mają one jakiejś szczególnej wagi własnej, iż tak powiem, ale też nie są zbyt „cienkie”.

Lira korbowa i skrzypce w ˻ 4 ˺ Za horyzontem żagli są pokazane z mocną kompresją i trochę zbyt, jak na mój gust, „na twarz”. Także i bębny są tu mocno podkręcone, podobnie jak i marakasy i trójkąt, ustawione w lewym kanale. Ale to taki właśnie kawałek, ma być energetycznie i nieco agresywnie, mimo iż to przecież kawałek wprost z płyt poświęconych Celtom.
Dlatego z przyjemnością wróciłem do łomotu w ˻ 5 ˺ Ślepym instynkcie. Tutaj barwa wróciła do poprzedniego stanu, to jest z trochę schowanymi wysokimi tonami i mocną niską średnicą. To szybki utwór, niemalże trashowy (miejscami), a kiedy wchodzą klawisze – bardziej progresywny. Mimo mocnych gitar i perkusji klawisze pozostały selektywne. Trochę zabrakło mi w kilku ostatnich utworach równie mocnego basu, na początku płyty mocniejszego, ale to nie był żaden problem. Gitara basowa jest bowiem, jak na standardy metalu, gęsta, mocna i wypełniona.

Płytę kończy ˻ 6 ˺ Pocałunek. I jak tytuł sugeruje, jest znacznie łagodniejszym elementem tej płyty. Ponownie rozpoczyna go pianino Yamahy, na długim pogłosie, z syntezatorowym tłem. Spokojne rozwiązanie płyty po galopującym Instynkcie to pomysł mało metalowy, ale nastrojowy. Tym bardziej, iż kiedy w szóstej minucie wchodzą pozostałe instrumenty, ponownie robi się progresywnie i „szeroko”. Zresztą cała płyta ma fajny „vibe” i choć jest eklektyczna stylistycznie, to broni się jako całość. Nie jestem pewien, czy Za horyzontem żagli w to się wpisuje, ale może się nie znam.
No i to bardzo dobry dźwięk. Mocny, selektywny, ale i nasycony. Wiedząc, w jak skromnych warunkach krążek został zarejestrowany, porównując to z wielkkrotnie wyższymi nakładami na wydawnictwa innych płyt metalowych, nie można nie zadać sobie pytania czy nie mogłyby one brzmieć tak, jak III… I właśnie dlatego bardzo dobrze się „trójki” zespołu Spinofonia słuchało. ●
»«
» JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta odtwarzana była na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Sygnał do przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III przesyłany był interkonektem Siltech Triple Crown. W torze były również wzmacniacz mocy Soulution 710 oraz kolumny Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.
Przedwzmacniacz połączyłem ze sztuczną masą → NORDOST QRT QKORE6 i położyłem na nim generator szumu → NORDOST QRT QPOINT.
→
→ www.YOUTUBE.com
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”, mat. pras, wydawcy, Studio Nagrań w CK Podgórze Kraków
galeria








«●»