Sobel – W związku z muzyką – recenzja albumu

popkulturowcy.pl 3 tygodni temu

Powrót Sobla to zdecydowanie coś, czego potrzebowałam. Po 3 latach od premiery ostatniego albumu dostajemy W ZWIĄZKU Z MUZYKĄ. Na nowym krążku subtelne ballady przeplatają się z dziwacznym trapem i imprezowym popem, dzięki czemu każdy odnajdzie na nim coś dla siebie.

Album W ZWIĄZKU Z MUZYKĄ to podróż przez szeroką gamę uczuć – od bezwarunkowej miłości do muzyki po nienawiść do marihuany. To również całkowicie nowe perspektywy i najprawdziwsze przyjaźnie oraz ostatnie podrygi undergroundu i idealnego nieideału. Druga długogrająca płyta Sobla została wyprodukowana niemalże w całości przez Magierę, Deemza i Sobla. Swoją cegiełkę dołożyli tacy producenci jak SHDOW, Łysy, PSR oraz Czarny HIFI. Koncept krążka to istota obecności muzyki w życiu Sobla i jednoznaczna deklaracja, iż to ona jest w nim numerem jeden. Na W ZWIĄZKU Z MUZYKĄ znajduje się przekrój gatunkowy od ballad, przez świetnie wyprodukowany pop, aż po trap. Różnorodność – to znak rozpoznawczy Sobla, który porywa ogromną publikę. Tekstowo natomiast album ten jest spowiedzią i zawiera dużo autorefleksji artysty.

– oficjalny opis W ZWIĄZKU Z MUZYKĄ

Album rozpoczyna się niepokojącymi, ale wciągającymi dźwiękami PINKY RINGI. Krzyki, piski, mocne basy połączone z charakterystycznym wokalem Sobla po prostu brzmią genialnie. Ten osobliwy klimat zostaje jednak przełamany następną piosenką, czyli bardziej klasycznym rapowym ASYSTENTEM NIEKREATYWNYM, po którym czeka nas poważne zwolnienie akcji. WŁASNY FILM to numer tak spokojny, iż idealnie wkomponowałby się w pierwszy minialbum Sobla. Tylko może jest w nim ciut za dużo autotune’a, który momentami aż się gliczuje. Natomiast CZERWONE ŚWIATŁO mogłoby znaleźć się na poprzednim krążku – Pułapce na motyle. Beat, sposób śpiewania, imprezowy klimat przypominają styl Sobla sprzed 3 lat. Po chwili słyszymy NIECH BOLI, singiel będący emocjonalną, wzruszającą balladą, zupełnie inną niż poprzednik.

Po tym wyrazistym kawałku dostajemy PRZYMIARKI KSIĘCIA, dzięki którym ten spokojny klimat się utrzymuje. Melodia staje się mniej melancholijna, a bardziej jazzowa. Jest to pierwsza piosenka zawierająca gościnny występ. Szczerze, nie przepadam za Szpakiem. Nie wyobrażałam sobie też współpracy tych dwóch panów, ale muszę przyznać, iż jego głos idealnie współgra zarówno z muzyką, jak i z samym Soblem.

Podczas słuchania JAK MAM TO NAZWAĆ? czuję się, jakby śpiewał to jakiś stricte popowy piosenkarz. To dzięki mniejszej ilości efektów nałożonych na głos. Dosłownie zakochałam się w tej piosence. Następnie Sobel daje nam jeden z pierwszych singli, SEXTAPE, nagrany z OKIM. Styl zupełnie się zmienia, staje się bardziej energiczny i trapowy. Tak samo prezentuje się to w przypadku ONE TYLKO KŁAMIĄ. Tylko w tym kawałku usłyszymy więcej autotune’a, przerażających i stłumionych dźwięków oraz krzyków. Jednak wszystko, co dziwaczne i osobliwe (a tym samym dobre) gwałtownie się kończy, bo pojawiają się PIĘKNI LUDZIE. Pozytywny numer, który pozornie opowiada o tym, iż ludzie są piękni, a tak naprawdę ich wyśmiewa i obnaża.

Pierwsze dźwięki LISTÓW DO M z łatwością można pomylić z reklamą na Spotify. Jest to interesująca pozycja na płycie, która mimo bardzo spokojnego beatu zawiera wysokie partie wokalne i wrzaski. Klimat outra wprowadza nas do następnego numeru z OKIM – MUSZĘ TO WYKRZYCZEĆ. Dalej jest fascynująco dziwacznie. Trochę zmienia się to w kolejnej piosence, tym razem z White’em 2115. MIĘSO jest syntezą stylów obu artystów. Jest osobliwość i charakterystyczny wokal Sobla oraz typowy rap jego gościa.

Wypuszczony w lutym utwór SIERRA PAPA wciąż wywołuje ogromny uśmiech na mojej twarzy. Myślę, iż na trasie koncertowej Sobla właśnie to będzie jedna z najgłośniej śpiewanych piosenek. Największy problem mam z DARKSKIN BIAŁAS z gościnnym występem Malika Montany. Jest to strasznie dziwny kawałek, trochę śmieszny, ale partie gościa kompletnie mi nie podchodzą. Ogromny walor tego numeru to długość – jest tak krótki, iż można by uznać go za skit, a nie pełnoprawny utwór.

MAMA POWTARZAŁA było jednym z ostatnich singli promujących nowy album. Jest to spokojniejsza, idealna na lato ballada połączona z rapowymi wstawkami. Natomiast jak usłyszałam ANTISUK, zaczęłam się śmiać i kręcić głową z niedowierzania. Ten numer jest genialny przez to, iż można traktować go jako satyrę, coś zrobionego kompletnie dla śmiechu.

I wracamy do melancholijnej ballady, przynajmniej z pozoru. Subtelny wstęp do TO MOJA WINA zostaje stłumiony przez mocny, rapowy wokal Sobla, który przeplata się ze spokojnym refrenem, który co chwilę sobie nucę. W tej piosence pojawia się Białas, który przy autorze albumu wydaje się naprawdę nijaki. Z kolei następny utwór BOŻE to singiel opublikowany 1 sierpnia. Numer został przygotowany z okazji 80. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, reklamował zbiórkę dla sędziwych powstańców. Brzmi naprawdę cudownie, delikatnie i emocjonalnie.

Potem wraz z ZAUFAJ MI wracamy do bardziej psychodelicznych klimatów. Wrzaski, krzyki, szybki beat, stłumione wokale Sobla – na tym opiera się następna piosenka. Jednak nie na długo pozostajemy w tej osobliwości. TAK WYSZŁO jest pełnym emocji wyznaniem artysty o złym postępowaniu ludzi. Tłumaczy, iż „tak wyszło” to najczęstsze usprawiedliwienie. Ostatni kawałek, W ZWIĄZKU Z MUZYKĄ, można nazwać istną spowiedzią autora. Nie dałoby się lepiej zakończyć tego trwającego ponad godzinę krążka.

Bardzo możliwe, iż właśnie W ZWIĄZKU Z MUZYKĄ zostanie rapowym albumem roku. Można by stwierdzić, iż taki gatunkowo-stylowy chaos w żadnym stopniu nie będzie spójny. Jednak te pozornie odmienne gatunki muzyczne łączą się ze sobą wciągającą dziwacznością, przepełnionym emocjami wokalem i refleksyjnym tekstem. To naprawdę przyjemna dla ucha pozycja, w której zarówno całkowity laik, jak i fan okołorapowych klimatów odnajdzie dla siebie choć jedną perełkę. Myślę, iż właśnie ta różnorodność jest kluczem do sukcesu Sobla i zyskania ogromnej rzeszy fanów z różnych środowisk.


Źródło obrazka głównego: materiały promocyjne
Idź do oryginalnego materiału