Odejście Michała Urbaniaka 20 grudnia było bolesnym ciosem, choć dla osób śledzących jego ostatnią drogę i aktywność w mediach społecznościowych, stało się cichym potwierdzeniem słabnących sił Mistrza.
Muzyk od dłuższego czasu zmagał się z problemami zdrowotnymi, co w widoczny sposób wpływało na jego wygląd oraz motorykę, jednak mimo słabnącego ciała, jego duch pozostawał niespokojny i twórczy.
Choć występował coraz rzadziej, do samego końca zachował tę charakterystyczną dla siebie iskrę i chęć dzielenia się muzyką, pozostawiając po sobie dorobek, który na zawsze zmienił oblicze polskiej i światowej kultury. Był jednym z nielicznych twórców potrafiących z taką lekkością łączyć odległe światy – od klasycznego jazzu, przez pionierskie eksperymenty fusion, aż po odważne mariaże z hip-hopem, co uczyniło go postacią ikoniczną dla wielu generacji słuchaczy.
Jako wirtuoz skrzypiec elektrycznych i saksofonu wypracował unikalne brzmienie, które stało się jego wizytówką na największych scenach Nowego Jorku, gdzie przez dekady współtworzył historię jazzu u boku najwybitniejszych instrumentalistów epoki. Przełomowym momentem w jego karierze pozostanie kooperacja z Milesem Davisem przy albumie „Tutu”, co stanowiło ostateczne potwierdzenie jego światowej klasy i otworzyło mu drzwi do panteonu legend.
Urbaniak nie bał się jednak schodzić z wydeptanych ścieżek, wprowadzając do swojej muzyki elementy polskiego folkloru, które w połączeniu z nowoczesną sekcją rytmiczną tworzyły nowatorską i energetyczną mieszankę. Jego projekt „Urbanator” stał się mostem łączącym jazzową improwizację z miejskim rytmem ulicy, udowadniając, iż muzyka nie zna granic gatunkowych ani pokoleniowych.
Ważnym filarem działalności artysty była misja edukacyjna realizowana w ramach Urbanator Days. Ten autorski projekt stał się platformą spotkań mistrzów z młodymi adeptami sztuki, a jego ostatnie edycje silnie związały się z Łodzią – rodzinnym miastem muzyka. W łódzkim klubie „Wytwórnia” Urbaniak, jako Honorowy Obywatel Miasta, budował odważną przestrzeń dla improwizacji, o czym wielokrotnie z uznaniem pisała „Gazeta Trybunalska” (> link).
22 września 2013 r., Michał Urbaniak na scenie domu kultury w Radomsku. Foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska. Kliknij, aby powiększyć.Artysta potrafił stworzyć tam unikalną, wręcz rodzinną atmosferę, zapraszając do wspólnego muzykowania sławy z Nowego Jorku oraz promując lokalne talenty, w tym swoją córkę Mikę. choćby gdy zdrowie wymuszało ograniczenia, dbał o to, by twórcza energia wciąż pulsowała w murach dawnej wytwórni filmowej, zarażając pasją kolejne roczniki muzyków.
Urbaniak z równą powagą co światowe metropolie traktował mniejsze ośrodki, czego dowodem była siódma edycja Urbanator Days w 2013 r. w Radomsku. Ta wizyta, podobnie jak cała jego działalność, pokazywała, iż jazz był dla niego stylem życia opartym na wolności. Michał Urbaniak odchodzi jako ambasador polskiej kreatywności, pozostawiając po sobie pustkę, której nie sposób zapełnić, ale i dźwięki, które będą inspirować jeszcze przez długie lata.
Urbaniak komponował muzykę dla nas – słuchaczy, traktując każdy dźwięk jako zaproszenie do swojego intymnego świata. Dzielił się w niej całym swoim życiem, skrajnymi emocjami i doświadczeniami, które kształtowały go przez lata spędzone zarówno w Polsce, jak i na emigracji.
W jego kompozycjach nie było miejsca na chłodną kalkulację; była to szczera opowieść o tęsknocie, buncie, miłości i nieustannej ciekawości drugiego człowieka. Ta otwartość sprawiała, iż granica między sceną a widownią zacierała się, a słuchacz stawał się niemal uczestnikiem procesu twórczego.
Muzyka była dla niego najczystszym językiem komunikacji, dzięki którego potrafił wyrazić to, co nieuchwytne, budując z nami więź opartą na autentyczności, której nie da się podrobić. Smutek po jego odejściu jest tym większy, iż polska scena muzyczna wciąż nie otrząsnęła się po niedawnym pożegnaniu innej wybitnej postaci, Stanisława Sojki, co sprawia, iż odczuwamy bolesny koniec pewnej epoki wielkich indywidualności.
Żegnamy Artystę, który nigdy nie przestał być głodny dźwięków i prawdy o życiu. Choć jego skrzypce zamilkły, w uszach wciąż brzmi ten charakterystyczny, niepodrabiany „urbanatorowy” rytm. Muzyk pokazał nam, iż nieważne skąd pochodzisz – z Łodzi, Warszawy czy Nowego Jorku – liczy się to, co masz do powiedzenia światu sercem.
Dziękujemy Ci za każdą nutę, za każdą opowieść i za to, iż do samego końca byłeś po prostu sobą. Twoja muzyka pozostaje z nami jako dowód na to, iż prawdziwa pasja nie zna granic ani czasu. Do zobaczenia na wielkim jam session po tamtej stronie, Mistrzu.
→ M. Baryła
22.12.2025
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska
• więcej wspomnień: > tutaj
• sprawozdania z koncertów Michała Urbaniaka: > tutaj
















