Słuchowisko z tropików

filmweb.pl 2 miesięcy temu
Historia "Wojtka z Zanzibaru" musiała prędzej czy później trafić na ekran. Losy Polaka, który zbudował na Zanzibarze sieć hoteli, stworzył wokół siebie bańkę wyznawców, sprzedał setkom, jeżeli nie tysiącom rodaków obietnicę rajskich wczasów w tropikalnej Afryce w cenie dwóch tygodni nad polskim morzem oraz wzbogacenia się na inwestycjach na drugiej półkuli, a w końcu przeinwestował, zawiódł klientów, zostawił z niczym swoich inwestorów, pracowników i dostawców, zawierają w sobie materiał na kilka filmów. Można na ich podstawie nakręcić antykapitalistyczną satyrę, komedię łotrzykowską, dramat społeczny o tym, jak bogata Północ, w której szeregi pomału wchodzi nasz kraj, wykorzystuje ubogie Południe, wreszcie solidny dokument podejmujący wszystkie te tematy.

  • HBO


Niestety, dostępny na platformie Max serial "Król Zanzibaru" nie wykorzystuje szansy, jaką stwarza materiał. adekwatnie bardziej niż z serialem dokumentalnym mamy tu do czynienia z trwającym blisko trzy godziny, podzielonym na trzy części reportażem telewizyjnym. Większość materiału stanowią wypowiedzi "gadających głów" do kamery – głównie dawnych pracowników Wojtka oraz detektywa Krzysztofa Rutkowskiego – oraz nagrania wyglądające jak wideo promocyjne nieuczciwego przedsiębiorcy.

Wizualnie "Król Zanzibaru" jest na tyle nieciekawą produkcją, iż w zasadzie mniej więcej od końca pierwszego odcinka bez żadnych strat można go traktować jako słuchowisko. Co w przypadku produkcji, która opowiada o oszuście budującym piramidę finansową, sprzedając przy pomocy social mediów wizję tropikalnego raju, jest jednak pewną słabością.

W "Królu Zanzibaru" nie znajdziemy też żadnej próby refleksji nad tym, co w szerszym, społecznym planie znaczy historia Wojtka. Dlaczego tak wielu ludzi dało się nabrać na jego oferty, jaką rolę odegrał w tym nowy ekosystem informacyjny, zdominowany przez media społecznościowe. Nierozwinięty został też zupełnie wątek tego, jak sukces Wojtka napędziła pandemia i polityka zdrowotna Tanzanii – państwa, którego częścią jest wyspa Zanzibar – udającego, iż żadnej globalnej epidemii niebezpiecznego, wysoko zaraźliwego wirusa nie ma, co uczyniło z Zanzibaru jedno z ulubionych miejsc podróży zamożniejszych Polaków.

  • HBO


Praca twórców "Króla Zanzibaru" sprowadza się głównie do zrekonstruowania historii Wojtka przez wypowiedzi różnych osób. Ale choćby tu nie zawsze sobie radzą. Historia dłuży się, zwłaszcza w drugim odcinku, często mamy wrażenie, iż bohaterowie powtarzają po raz kolejny to, co już raz słyszeliśmy. A przy tym serial nie przedstawia porządnej, chronologicznej rekonstrukcji tego, jak wyglądał zwrot i upadek imperium Wojtka. adekwatnie jedyny moment, gdy "Król Zanzibaru" działa jako dokument, to fragment trzeciego odcinka, gdy pracujący dla tytułowego bohatera szef kuchni, po tym, gdy powiedział nas jak jego pracodawca go zawiódł i oszukał, zaczyna bronić jego wizji "zbudowania czegoś pięknego" – magia oszusta wciąż działa.

  • HBO


Zdaję sobie sprawę, iż "Król Zanzibaru" to nie wysokoartystyczny dokument, dzieło celujące w prestiżowe festiwale dokumentu czy aspirujące do jakości prestiżowej telewizji – choć umieszczenie go na platformie Max może to ostatnie sugerować. Rozumiem, iż to rozbudowany reportaż i być może jako liczący 30-45 minut materiał pokazywany wieczorem w telewizji w dniu powszechnym sprawdziłby się nieźle. Ale na prawie trzygodzinny materiał nie starczyło pary.

Całe szczęście dla twórców, iż historia nieuczciwego przedsiębiorcy jest sama w sobie bardzo interesująca i mimo wszystkich słabości pozwala utrzymać zainteresowanie i chroni ją przed zupełną klęską – niemniej wobec potencjału tematu nie można jej określić inaczej niż rozczarowaniem.
Idź do oryginalnego materiału