Serial „One Piece” gwałtownie został okrzyknięty jedną z najlepszych aktorskich adaptacji mangi i anime, jednak zmian nie brakowało. Twórca wyjaśnił, skąd wzięły się tak duże odstępstwa w wyglądzie od oryginału.
„One Piece” bije rekordy i choćby najbardziej zatwardziali fani oryginału przyznają, iż aktorska wersja jest co najmniej udana. Serial Netfliksa pochwalił twórca mangi Eiichiro Oda, chociaż nie wszystko z mangi i anime udało się włączyć do serialu, a parę rzeczy zmieniono. Teraz jeden z showrunnerów serialu wyjaśnił, co miało na to wpływ.
One Piece – dlaczego jest tyle zmian w serialu Netfliksa?
Steven Maeda w rozmowie z serwisem Collider podkreślił, iż istotne było zbalansowanie serialu, tak aby by produkcja mogła trafić zarówno do osób zaznajomionych z historia, jak i nowicjuszy. Trzeba też było sprawić, aby specyficzny, surrealistyczny ton działał także w wersji aktorskiej „One Piece”.
— Myślę, iż wiele osób dziś komentuje ton serialu, ponieważ jest on surrealistyczny i za to nie przeprasza. Potrafi to być bardzo głupiutkie, ale jednocześnie jest bardzo szczere, autentyczne i emocjonalne. Dlatego w dużej mierze staraliśmy się zrównoważyć ten ton i upewnić się, iż będzie to coś, czego ludzie mogą się chwycić. I powiedziałbym, iż prawdopodobnie największym problemem było znalezienie równowagi pomiędzy tym, jak bardzo trzymać się materiału źródłowego, mangi, a tym, jak naprawdę trafić do hardkorowych fanów (…). Trzeba było znaleźć równowagę, bo myślę, iż nie da się mieć tylko jednego, aby odnieść sukces, trzeba zdobyć oba segmenty tej publiczności.
Jedną ze zmian jest oczywiście wygląd bohaterów, którzy nie przypominają 1:1 postaci z mangi czy anime. Przykładowo Usopp nie ma gigantycznego, długiego nosa, a brwi Sanjiego nie są kręcone. Twórcy nie chcieli, by wprowadzało to niezamierzony komizm.
— W serialu [nos] nie jest długi – to normalnej wielkości nos. Czułem, iż nos będzie komiczny w niezamierzony sposób, tak iż odwróci uwagę od postaci. Podobnie było z brwiami Sanjiego – jego kręconymi brwiami – odbyliśmy bardzo, bardzo żarliwą debatę na ten temat. Ale ostatecznie zdecydowaliśmy się nie używać kręconej brwi, by serial bardziej trzymał się zmieni i sprawiał bardziej realistyczne wrażenie. I z pewnością zostało to zrobione w różnych działach produkcji – skomentował w rozmowie z Variety
Maeda przyznał dalej, iż aktorski serial „One Piece” powinien działać jak coś w rodzaju pomostu pomiędzy publiką, która zna oryginał i która nigdy nie miała z nim do czynienia. Spełnienie oczekiwań obu tych części publiczności czasami rzeczywiście się wyklucza i może przypominać „niemal niewykonalne zadanie”.
— To jest cały powód, dla którego to robimy: wymyślenie czegoś, co zagorzali fani pokochają, docenią i uznają za coś własnego, i powiedzą: „Wow, patrzcie, co oni zrobili”, a jednocześnie opowiedzenie fascynującej historii, która nie jest tak hermetyczna, iż nowi fani zastanawiają się: „Co tu się dzieje? Co to za szalony różowy statek piracki?”.
Ważną uwagę przykładano także do kostiumów postaci oraz lokacji – nie chciano, by całość przypominała cosplay i starano się wprowadzić jak najwięcej naturalności w świecie aktorskiego „One Piece”.
— Nasze statki są bardzo, bardzo zużyte – a także garderoba, bardzo zużyta, bardzo zwietrzała, rozpadająca się. Zdecydowanie, podobnie jak studio i stacja, nie chciałem, aby wszystko było superbłyszczące i wyglądało jak cosplay. Chciałem, żeby to było prawdziwe i pełne życia.
2. sezon „One Piece” został zamówiony po zaledwie dwóch tygodniach od premiery serialu, a producenci zdradzili, iż scenariusze są już gotowe. W oczekiwaniu na kolejne informacje o nowych odcinkach możecie np. przeczytać, dlaczego w serialu zabrakło Loguetown.