Sezon 7 Virgin River już udowodnił, iż fani się mylą

pl.jugomobile.com 12 godzin temu

Huzzah! Niemal słychać było brawa mam z całego świata, gdy ogłoszono 7. sezon Virgin River. Tak, to tweet, ale zwycięski format Netflix burzy jedną powtarzającą się krytykę: „to zbyt naciągane”.

Gdybyś miał zgadnąć, jakim serialem Netflix pobije rekordy, prawdopodobnie nie byłoby to Virgin River. Mimo to kameralny dramat z małego miasteczka stał się najdłużej emitowanym oryginalnym serialem w serwisie streamingowym dzięki zielonemu światłu 7. sezonu.

„Ale kto to w ogóle ogląda?” Słyszę, iż pytasz. Odpowiedź brzmi prawie każda kobieta po 45. roku życia, a czasem także ich córki (tak, to wynika z własnego doświadczenia). Założenie jest proste – wielkomiejska kobieta pada ofiarą osobistej tragedii i wyrusza do malowniczego odległego miasteczka, aby zacząć od nowa. Oczywiście, gdy tam jest, spotyka przystojnego, ale niespokojnego mężczyznę.

W ciągu sześciu sezonów to „proste założenie” było nękane przez jedną krytykę… Dlaczego sprawia to wrażenie telenoweli? W pierwszym sezonie mieliśmy dobry, staroświecki romans typu chłopak spotyka dziewczynę w pięknej scenerii! Mieliśmy schematyczny dramat, który mogliśmy śledzić, do cholery.

Teraz w Virgin River wszystko, co nonsensowne, jest dozwolone. Rezydentka Charmaine była w ciąży przez całe pięć sezonów, zanim urodziła dwa bliźniaki. Tata małego dziecka, Calvin, zmartwychwstał w 10. odcinku. W tym samym czasie Brady utknął w środku działającego w okolicy kartelu narkotykowego.

Według twórców wszystkie sześć sezonów Virgin River nie liczy się choćby jako rok w czasie rzeczywistym, co, szczerze mówiąc, niewiarygodnie wprawia w osłupienie. Jednakże kontynuacja sezonu 7 w moich oczach oznacza tylko jedno – fani nie tylko cieszą się odrobiną naciąganego dramatu mydlanego: oni się na tym rozwijają.

Nie ma znaczenia, po której stronie stawu dorastałeś, na pewno znasz trochę tandetnej telewizji. Policzek słyszany na całym świecie w telenoweli, Susan Lucci jakimś cudem prawie się nie starzeje w All My Children, Kat Slater opowiada June Whitfield – która z jakiegoś powodu wystąpiła gościnnie w roli zakonnicy – ​​jak bardzo stała się żużlem przez te 20 lat.

Czy ci się to podoba, czy nie, opera mydlana jest częścią nas wszystkich. Często stanowi integralne wprowadzenie do tego, jak rozumiemy historie telewizyjne i, szczerze mówiąc, jest to jedyny pozostały format, w którym wszystko jest możliwe na małym ekranie. Żadnego formatu, żadnej struktury, żadnych zasad. Dopóki trwa dramat i ludzie się oglądają, nikogo to nie obchodzi.

Z grubsza wiemy, dokąd zmierza 6 sezon Virgin River – nieco łagodniejszą ścieżką w przypadku ślubu Mel i Jacka – ale w okresie 7 sprawy mogą stać się naprawdę ekscytujące. Jasne, ten warty uwagi program telewizyjny mógłby podążać śladami oryginalnej serii powieści Robyn Carr, ale przestał grać zgodnie z książką (przepraszam) dawno temu.

Wynik? Mel i Jack mogliby założyć nowy biznes na Księżycu, gdyby chcieli. Wszystkie postacie mogłyby nagle zacząć mówić po hiszpańsku lub przejść na pełny Gleek i poświęcić losowy odcinek w całości teatrowi muzycznemu. Do diabła, mogliby choćby wypróbować metodę Riverdale i wprowadzić podróże w czasie i nadprzyrodzone moce.

OK, niektóre z tych rzeczy wykraczają daleko poza sferę typowej dynamiki mydła, ale sedno pozostaje. Poziom mydlaności, jaki osiągnął Virgin River, działa, pomimo kilku niezadowolonych uwag ze strony tych, którzy wolą to, co mieli dawniej (kto nie?). Problemem nie są tego typu programy, ale my.

W zaciszu naszych salonów spędzamy czas w najbardziej absurdalnej fabule. Ciąża Charmaine była czymś, od czego nie można było oderwać wzroku, zarówno dlatego, iż szalenie zabawnie było odgadnąć, kiedy może wybuchnąć, ale też z niedowierzaniem, iż nie przeżyła swojego własnego momentu z Obcym. Powrót Calvina wytrącił nas z równowagi, a teraz stoimy w obliczu nadchodzącego procesu Preachera.

Bardzo trudno jest do tego przyznać się publicznie, gdy cieszenie się czymś tak powierzchownym (chociaż twierdzę, iż nie jest to pozorne) jest wyjątkowo niefajne. Gdyby życie wyglądało jak w odcinku „Nosedive” Black Mirror, ludzie przyznaliby nam 1 gwiazdkę za czerpanie przyjemności z tego rodzaju bzdur. Co więc robimy? Wskocz do pociągu nienawiści i zaprzątaj sobie za bardzo głowę na temat znaczenia telewizji.

Sezon 7 to nie tylko szansa, aby historia Virgin River wzniosła się na wyższy poziom, ale także szansa dla nas, aby przeprosić bogów Netflixa, poddać się i cieszyć się szaleństwem. Program nie bez powodu bije rekordy, więc koniecznie go zobaczmy.

Sezon 6 Virgin River trafi do serwisu streamingowego 19 grudnia. Data premiery sezonu 7 nie została jeszcze ogłoszona. W międzyczasie dowiedz się więcej o fabule sezonu 6, czy będzie przeskok w czasie i więcej seriali do obejrzenia, jeżeli lubisz Virgin River.

Idź do oryginalnego materiału