Sen literatusa
1
Od dobrych paru dni źle sypiam. adekwatnie może choćby nie do końca źle. Po prostu nie mogę zasnąć przed północą i przesypiam do dziewiątej, a zwykle budziłem się około wpół do siódmej. Nie, żebym się skarżył, ale coś jest na rzeczy. Fakt, pogoda pod psem, zimno, leje i jeszcze to ciśnienie raz wysokie, raz niskie. Mgła taka, iż trudno znaleźć punkt zaczepienia za oknem. Od deszczu coś się pochrzaniło z kablówką i od dłuższego czasu w wszystkich programach widać jedynie zarysy postaci, a elektroniczny śnieg wali tak, iż chyba zaraz z pół metra w każdym studio będzie. Jedynie Internet ma szansę się przebić, choć i to nie na długo, bo pewnie zaraz kable zamokną.
2
Od dobrych paru dni źle sypiam. adekwatnie może choćby nie do końca źle. Po prostu nie mogę zasnąć przed północą i przesypiam do dziewiątej, a zwykle budziłem się około wpół do siódmej. Z początku myślałem, iż to już zaraz zima będzie, ale upewniwszy się w kalendarzu, co do daty, gwałtownie wróciłem do świadomości, iż do zimy jeszcze miesiąc z okładem brakuje, a i zimy ostatnio tak lekkie, iż prawie jak jesień. Jednak zasnąć wcześniej, jak kiedyś, za cholerę nie mogłem, a jak zasnąć nie mogę, to siedzę przed tym moim jedynym, aktualnie, oknem na świat i wyglądam przez to okno raz na tę, raz na tamtą stronę.
3
Od dobrych paru dni źle sypiam. adekwatnie może choćby nie do końca źle. Po prostu nie mogę zasnąć przed północą i przesypiam do dziewiątej, a zwykle budziłem się około wpół do siódmej. Siedzę więc przed tym moim oknem na świat i się rozglądam. Spojrzałem najpierw na lewo, bo wiatr coś ciągnął od prawej strony, a pod wiatr i deszcz kiepsko się patrzy. Widać na prawicy zawierucha jakaś czy co. I co widzę? Na lewicy spokój. Nic się nie dzieje. Jedynie jakiś stary komuch już się sposobi na stołek, bo mu ten stołek z niezłą laską przypisano. Umową koalicyjną. Szkoda, iż laska drewniana. Może dlatego jego poprzednik zrejterował. Ostatecznie, wizja utrzymania laski do 2050 roku od razu wydawała mi się nierealna.
4
Od dobrych paru dni źle sypiam. adekwatnie może choćby nie do końca źle. Po prostu nie mogę zasnąć przed północą i przesypiam do dziewiątej, a zwykle budziłem się około wpół do siódmej. Siedzę więc przed tym moim oknem na świat i się rozglądam. Spojrzałem w prawo, a tam zawierucha jak się patrzy. Część jeszcze się nie pozbierała po ostatnich wyborach. Część odleciała za kraju jak wędrowne ptaki. Dwaj nad ciepły, przyjazny im Balaton. Podobno tam teraz zimują. Ci, co zostali, przebierają nogami w zawodach na szybką zamianę stołków i stanowisk oraz ciepłych posad na sale sądowe i gościnne progi prokuratury. I jest to zamiana raczej wymuszona niż przez nich wyczekiwana.
5
Od dobrych paru dni źle sypiam. adekwatnie może choćby nie do końca źle. Po prostu nie mogę zasnąć przed północą i przesypiam do dziewiątej, a zwykle budziłem się około wpół do siódmej. Siedzę więc przed tym moim oknem na świat i się rozglądam. Jednak cholernie wieje i deszczem siecze. Dłużej nie wytrzymałem tego chłostania po twarzy, bo nie dość, iż zimno i mokro, to poczułem się jakby ktoś mi napluł w twarz. Taki stek bzdur i demagogii płynął z tamtej strony. Spojrzałem prosto przed siebie. Centrum. Szeroko rozlane, widok wspaniały aż po horyzont. Pełno ich, a jakoby nikogo nie było. Raz to ktoś z lewicy wpadnie na chwilę i znacząco mrugnie do mnie okiem, iż on niby z lewicy, ale tak naprawdę to on tutaj pośrodku przynależy, raz to z prawicy ktoś się zapuści, a rząd to prawie cały pcha się do środka. Zacząłem skrupulatnie liczyć. Wyszło mi 460. Przetarłem oczy ze zdumienia. Liczę jeszcze raz i znowu wychodzi mi 460. Wszyscy w środku.
6
Od dobrych paru dni źle sypiam. adekwatnie może choćby nie do końca źle. Po prostu nie mogę zasnąć przed północą i przesypiam do dziewiątej, a zwykle budziłem się około wpół do siódmej. W końcu jednak przyszedł do mnie dobry sen. Sen literatusa*, który jak sobie nie zmyśli, to sobie coś wyśni. Zasnąłem, wcześniej niż zwykle. Śniło mi się, iż jacyś niezidentyfikowani centrowcy wygrali wybory i obsadzili wszystkie miejsca w Sejmie. Wyspany jak nigdy, obudziłem się. Na zegarze było wpół do czwartej. Jednak dręczą mnie pytania:
Kogo widziałem na lewicy?
Kto robił zamęt na prawicy?
Jak oni wszyscy zmieścili się pośrodku?
I co oznaczało wpół do czwartej, czyżby wpół do IV Rzeczpospolitej?
Bydgoszcz, 14 listopada 2025 r.,
© Wojciech Majkowski
*homo literaturs (łac.) – człowiek wykształcony


