Samotność w związku. Partner odszedł do innej. Opowieść

polregion.pl 5 dni temu

Samotność w małżeństwie. Mąż odszedł do innej. Opowieść

Z Tadeuszem przeżyliśmy razem 20 lat. Było różnie – i dobrze, i źle. Ale ani razu nie żałowałam żadnego dnia spędzonego u jego boku.

Zawsze starałam się być dobrą żoną, we wszystkim mu dogadzać i nie sprzeciwiać się.

A jak inaczej? W końcu kobieta powinna być mądra. Inaczej gwałtownie można zostać bez mężczyzny, a wokół niego aż roi się od samotnych rozwódek. Kilka razy wybaczyłam mu zdrady. Raz choćby Tadeusz chciał odejść z domu. Ale od razu powiedziałam, iż bez niego nie przeżyję. Przestraszył się i został.

Mój mąż lubił też wypić, ale któż nie lubi? Za to pracował i choć trochę, ale przynosił pieniądze do domu. Naszej rodzinie starczało. No i ja też harowałam na dwóch etatach. Tak jakoś żyliśmy.

Kiedy urodziła się córka i byłam na macierzyńskim, Tadeusz zaczął się gorzej zachowywać. Wyrzucał mi każdy kęs chleba i kazał oszczędzać. Ale potem wróciłam do pracy i mogłam sama kupować wszystko – sobie i dziewczynce.

Pewnego razu wrócił rano, wyraźnie nie w pełni trzeźwy. Gdy spytałam, gdzie był, wpadł w szał i zamachnął się na mnie. Milczałam, bo żona powinna rozumieć, iż mężczyzna musi czasem odpocząć od rodziny.

A po jakimś czasie już nie tylko się zamachnął. Chodziłam w ciemnych okularach, ukrywając siniaki, ale wszystkim mówiłam, iż uderzyłam się w drzwi szafy.

Potem zdarzyło się to jeszcze raz. I jeszcze. I zaczęło się powtarzać. Lekarze, którzy nastawiali mi złamany nos i żebra, mówili, żebym zgłosiła to na policję. Ale nie mogłam. W końcu Tadeusz to mój ukochany człowiek.

No i gdybym tak zrobiła, obraziłby się i odszedł.

A mieliśmy dziecko, które potrzebowało ojca.

Choć prawdę mówiąc, córką mało się interesował. Marzył o synu. Ale drugie dziecko jakoś nie wychodziło, choć ja bardzo chciałam.

Gdy Marysia podrosła, zaczęła prosić o rozwód. Tak, wiem, rzadko się zdarza, by dzieci nie kochały rodziców. Ale Marysia bała się ojca, bo i jej od niego się oberwało. Tadeusz był dla nas autorytetem, słuchaliśmy go, ale nie zawsze udawało się uniknąć kary.

Lata mijały, miałam już ponad czterdziestkę. Marysia mieszkała osobno z chłopakiem.

Mój mąż też się uspokoił – prawie nie odzywał się i nie zwracał na mnie uwagi. Przyzwyczaiłam się do tego, kochając go w ciszy, nie patrząc na innych mężczyzn. Starałam się robić wszystko, by był zadowolony.

Pewnego dnia wrócił z pracy wcześniej, jakiś dziwny i zamyślony. Chodził po mieszkaniu w milczeniu. Jakby chciał coś powiedzieć, ale się wahał.

— Tadeusz, coś się stało? — postanowiłam przerwać ciszę.

Przestał na chwilę.

— Tak, mam dość. Odchodzę!

Ziemia zatrzęsła się pode mną. Złapałam się za oparcie krzesła.

— Jak odchodzisz? Dokąd? A ja? A nasza rodzina?

— Jaka rodzina? — wrzasnął. — Spójrz na siebie! Całe życie ciebie znosiłem, męczyłem się. Chociaż teraz będę żył dla siebie, i z kobietą, która jest mnie warta!

— Masz inną? — łzy popłynęły mi z oczu.

— A myślałaś, iż nie? Na ciebie bez płaczu nie spojrzysz, wyglądasz jak starucha. A ja – przystojniak jestem. Każda się we mnie zakocha. A ciebie nie chcę widzieć, zmęczyłaś mnie swoją miłością.

Tadeusz zerwał się, gwałtownie się ubrał i chwycił torbę.

— Resztę rzeczy jutro zabiorę! — rzucił już w drzwiach.

Tak skończyło się nasze 20 lat małżeństwa.

Później dowiedziałam się, iż od trzech lat miał kochankę. I właśnie do niej odszedł.

Dziś skończyłam 45 lat. Od rozwodu minęło pięć lat, ale wciąż nie doszłam do siebie.

Były mąż przy podziale majątku walczył o każdą łyżkę, zabrał, co się dało – oprócz mieszkania, które dostałam po mamie. Wszystko działo się jak w śnie, nie mogłam uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę.

Jak to możliwe? Przecież wszystko dla niego robiłam!

Dziś, po latach, zrozumiałam. Nie można żyć życiem drugiego człowieka. Nie wolno wybaczać krzywd, jeżeli ktoś nie żałuje naprawdę. Nie wolno stawiać siebie niżej od partnera i wiecznie mu schlebiać. Nie wolno znosić upokorzeń i przemocy. A ja jeszcze córkę postawiłam na drugim miejscu po nim! Teraz prawie ze mną nie rozmawia, ma żal o zniszczone dzieciństwo.

Szkoda, iż nie zrozumiałam tego wcześniej! Ileż sił i energii zmarnowałam na darmo.

Na ścianie głośno tykał zegar. Te urodziny też spędziłam sama. Ale najważniejsze, iż już wiem – chcę przeżyć resztę życia w euforii i spokoju. Bez zależności od czyjegoś humoru i kaprysów.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam byłego męża.

— Cześć, wracam na dobre. Zrozumiałem, iż jesteś najlepsza i najpiękniejsza. Wpuścisz? — uśmiechał się, jakby nigdy nic, i podawał skromny bukiet stokrotek.

— Nie. Odejdź i nie wracaj już więcej.

Zamknęłam drzwi i w tej chwili poczułam, iż jestem gotowa pożegnać samotność i zacząć nowe życie – bez osób z przeszłości.

*Uwaga – ta historia jest prawdziwa, usłyszałam ją od przyjaciółki.*

A wy jak uważacie – czy żona postępowała słusznie? Jak powinna zachowywać się kobieta w rodzinie?

Idź do oryginalnego materiału