Samotność w małżeństwie. Ktoś odszedł do innej. Opowieść

newskey24.com 5 dni temu

Samotność w małżeństwie. Mąż odszedł do innej.

Z Krzysztofem przeżyliśmy razem dwadzieścia lat. Bywało różnie – i dobrze, i źle. Ale nigdy nie żałowałam ani jednego dnia spędzonego u jego boku.

Zawsze starałam się być dobrą żoną, we wszystkim mu dogadzać i nie sprzeciwiać się.

A jak inaczej? Kobieta powinna być mądra. Inaczej łatwo zostać bez mężczyzny, a wokół niego kręci się tyle rozwiedzionych kobiet. Kilka razy wybaczyłam zdrady. Raz choćby Krzysztof chciał odejść. Ale powiedziałam, iż bez niego nie przeżyję. Przestraszył się i został.

Mój mąż lubił też wypić, ale któż nie lubi? Przynajmniej pracował i choć trochę pieniędzy do domu przynosił. Starczało dla naszej rodziny. A i ja harowałam na dwóch etatach. Tak toczyło się nasze życie.

Gdy urodziła się córka, a ja byłam na macierzyńskim i nie mogłam pracować, mąż zaczął zachowywać się gorzej. Wyrzucał mi każdy grosz i nakazywał oszczędzać. Ale potem wróciłam do pracy i mogłam sama kupować wszystko – sobie i córce.

Pewnego razu wrócił rano, ledwo trzymając się na nogach. Gdy zapytałam, gdzie był, wpadł w szał i zamachnął się na mnie. Milczałam, bo żona musi rozumieć, iż mężczyzna czasem potrzebuje odpoczynku od rodziny.

A potem nie ograniczał się już do samych pogróżek. Chodziłam w ciemnych okularach, ukrywając siniaki, ale wszystkim tłumaczyłam, iż uderzyłam się w szafkę.

Potem zdarzyło się jeszcze raz. I jeszcze. Aż stało się to codziennością. Lekarze, którzy lecząc złamany nos i żebra, mówili, bym zgłosiła to na policję. Ale nie mogłam. W końcu Krzysztof był ukochanym mężem.

A gdybym tak zrobiła, obraziłby się i odszedł.

A przecież mieliśmy dziecko, które potrzebowało ojca.

Choć córka rzadko go interesowała. Marzył o synu. Ale drugie dziecko jakoś nie przychodziło, choć sama bardzo tego pragnęłam.

Gdy córka podrosła, zaczęła nalegać na rozwód. Tak, wiem – rzadko się zdarza, by dzieci odrzucały rodziców. Ale Marysia bała się ojca, bo i jej od niego się dostawało. Krzysztof był dla nas autorytetem – słuchaliśmy go, choć nie zawsze uniknęliśmy kary.

Mijały lata. Minęło czterdziestka. Marysia wyprowadziła się do chłopaka.

Mąż też się uspokoił – prawie ze mną nie rozmawiał i nie zwracał uwagi. Przywykłam do tego. Kochałam go w ciszy, nie patrząc na innych mężczyzn. Starałam się spełniać jego zachcianki, by był zadowolony.

Pewnego dnia wrócił z pracy wcześniej, zamyślony i dziwny. Chodził po mieszkaniu w milczeniu, jakby chciał coś powiedzieć, ale brakowało mu odwagi.

— Krzysztofie, coś się stało? — postanowiłam pierwsza przerwać ciszę.

Milczał przez chwilę.

— Tak. Mam już dość. Odchodzę!

Ziemia zawirowała pod nogami. Chwyciłam się poręczy krzesła.

— Jak to odchodzisz? Dokąd? A ja? A nasza rodzina?

— Jaka rodzina? — wrzasnął. — Spójrz na siebie! Całe życie ciebie znosiłem, męczyłem się. Teraz wreszcie będę żył dla siebie, z kobietą, która mnie zasługuje!

— Masz inną? — łzy spływały mi po twarzy.

— A ty co myślałaś? Naturalnie. Na ciebie choćby bez łez patrzeć się nie da, wyglądasz jak baba z jarmarku. A ja przecież przystojny jestem. Każda się we mnie wbuja. A ciebie nie chcę widzieć, znudziłaś mi się swoją miłością.

Krzysztof zerwał się, gwałtownie się ubrał i chwycił torbę.

— Resztę rzeczy zabiorę jutro! — rzucił już z progu.

Tak skończyły się nasze dwadzieścia lat małżeństwa.

Później dowiedziałam się, iż od trzech lat miał kochankę. I właśnie do niej odszedł.

Dziś skończyłam czterdzieści pięć lat. Od rozwodu minęło pięć lat, ale wciąż nie potrafię dojść do siebie.

Były mąż podczas rozwodu dzielił każdą łyżkę, zabrał wszystko, co się dało, zostawiając mi tylko mieszkanie – spadek po mamie. Wszystko działo się jak we śnie, nie mogłam uwierzyć, iż to rzeczywistość.

Jak to możliwe?

Przecież wszystko dla niego robiłam!

Dziś, po latach, zrozumiałam. Nie można żyć życiem drugiego człowieka. Nie wolno wybaczać krzywd, jeżeli druga strona nie żałuje. Nie można stawiać się niżej od partnera i wiecznie mu podlegać. Nie wolno znosić upokorzeń i przemocy. A ja jeszcze córkę postawiłam na drugim miejscu po nim! Teraz prawie się nie odzywa, ma żal o zmarnowane dzieciństwo.

Szkoda, iż nie zrozumiałam tego wcześniej! Ileż sił i czasu poszło na marne.

Zegar w pokoju głośno tykał. Te urodziny też spędzałam sama. Ale najważniejsze, iż wiem już, iż chcę żyć swoim życiem, ile mi jeszcze zostało – w spokoju i radości. Bez zależności od czyichś kaprysów.

Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam byłego męża.

— Cześć, wróciłem na dobre. Zrozumiałem, iż to ty jesteś najlepsza i najpiękniejsza. Wpuścisz mnie? — uśmiechał się, jak gdyby nigdy nic, trzymając skromny bukiet stokrotek.

— Nie. Odejdź i nie wracaj.

Zamknęłam drzwi i zrozumiałam w końcu, iż teraz jestem gotowa pożegnać samotność i zacząć nowe życie – bez postaci z przeszłości.

* * *

Ta historia jest prawdziwa – usłyszałam ją od przyjaciółki.

A wy co myślicie – czy żona postępowała słusznie? Jak powinna zachowywać się kobieta w rodzinie?

Idź do oryginalnego materiału