Sądny dzień – recenzja komiksu. Summum ius, summa iniuria

popkulturowcy.pl 2 tygodni temu

Kieron Gillen, tworząc swoich Przedwiecznych, nie próbuje kopiować pierwowzoru. Poszerza ich legendę o mroczne sekrety, polityczne napięcia i moralne dylematy. Napędzają one konflikt między Avengers, X-Men a samymi Przedwiecznymi. Sądny Dzień łączy dynamiczną główną mini-serię z szeregiem one-shotów i tie-inów, dzięki czemu otrzymujemy wielowątkową panoramę konsekwencji sądu wobec bohaterów. Jak to bywa przy wielkich komiksowych wydarzeniach, nie wszystko trzyma poziom.

Trzy najpotężniejsze drużyny superbohaterów wstępują na wojenną ścieżkę. X-Men, świadomi swojej nowej potęgi, ogłaszają się bogami Ziemi. Przedwieczni – od wieków dumni obrońcy ludzkości – uważają, iż ta rola należy do nich. Avengers, usiłujący zapobiec wojnie, poznają zaś bolesną prawdę. Ich rzekomi przyjaciele już od dawna nie są z nimi szczerzy. niedługo wszystkie te ledwo skrywane napięcia wybuchną jak uśpiony wulkan, a Ziemia stanie w ogniu. W środku pożaru przebudzi się istota gotowa bezwzględnie osądzić ludzkość. Czy świat przetrwa ten sądny dzień? Czy przetrwają go skłóceni superbohaterowie?

– opis wydawcy

Zobacz również: Ameryka – recenzja komiksu. American Nightmare

Okładka komiksu robi imponujące wrażenie epickim rozmachem i klarowną kompozycją. W jej tle widzimy Celestianina, który zajmuje swoje miejsce niczym uważny obserwator. Przed nim zgromadzone są sylwetki reprezentujące różne frakcje bohaterów. Kolorystyka gra kontrastami. Chłodne błękity budują monumentalne tło, a ogniste, ciepłe akcenty skierowane ku przodowi kadru podkreślają dramatyzm i skupiają wzrok na pierwszym planie. Rama i typografia tytułu dodają okładce klasycznej formy, którą można określić jako niemal art déco. Całość działa jak zapowiedź skali wydarzenia fabularnego. Okładka jest efektowna, przyciągająca wzrok i konsekwentna stylistycznie, choć momentami gęstość postaci sprawia, iż drobne detale giną przy pierwszym spojrzeniu.

Fabuła Sądnego Dnia próbuje być sagą o wielkich konsekwencjach, ale często gubi się we własnym rozmachu. Kieron Gillen stawia ambitne pytania o tożsamość i władzę. Narracja jednak momentami bywa niejednolita i zbyt często polega na efektownych rozwiązaniach zamiast na przekonującej psychologii postaci. Tie-iny i one-shoty miały poszerzać perspektywę, ale nie wszystkie wnoszą coś wartościowego. Przez co album chwilami przypomina zbiór fragmentów o nierównym poziomie. W efekcie część motywów zostaje jedynie zarysowana, a obietnica głębokich moralnych dylematów nie zawsze znajduje satysfakcjonujące rozliczenie. To lektura, która ma pomysł i momenty siły, ale całościowo nie spełnia wszystkich oczekiwań i nie do końca uzasadnia swój wielki format.

Rysunki w Sądnym Dniu są mocno nierówne i to niestety działa na niekorzyść całego tomu. Valerio Schiti w głównej serii stara się nadać wydarzeniom epicki charakter, ale natłok efektów specjalnych i przeładowane kadry sprawiają, iż łatwo pogubić się w akcji. W tie-inach poziom spada jeszcze bardziej, jedne zeszyty wyglądają poprawnie, inne rażą pośpiechem i brakiem dbałości o detale, co szczególnie widać w twarzach bohaterów, które miejscami wypadają karykaturalnie. Kolorystyka bywa przyjemna, ale często ogranicza się do kontrastów błękitu i czerwieni, powtarzając te same schematy i pozbawiając historię większej różnorodności wizualnej. Dodatkowo niektóre chmurki z dialogami nie zawsze sprzyjają czytelności. Przez co lektura może męczyć, nie tak mocno jak przy Przedwiecznych i nieszczęsnej niebiesko-czarnej kolorystyce liternictwa, jednak przez cały czas jest to obecne. Całość pozostawia wrażenie projektu stworzonego bardzo nierówno. Ciężko odczuć tu tak potrzebną atmosferę wielkiego wydarzenia.

Sądny Dzień to crossover, który miał potencjał stać się jednym z najważniejszych wydarzeń Marvela ostatnich lat, ale ostatecznie wypada nierówno. Gillenowi udało się wprowadzić kilka ciekawych motywów i postawić bohaterów przed trudnymi pytaniami, ale nadmiar wątków i tie-inów rozmywa siłę opowieści. Oprawa graficzna miejscami imponuje rozmachem, ale częściej nuży powtarzalnością i brakiem spójności. Ostatecznie tom broni się jako solidne uzupełnienie marvelowskiej mitologii, ale trudno uznać go za dzieło przełomowe czy szczególnie angażujące. To pozycja przede wszystkim dla wiernych fanów, którzy chcą znać kolejne etapy historii Avengers, X-Men i Przedwiecznych. Raczej nie dla czytelników szukających samodzielnej, mocno wybrzmiewającej fabuły.


Scenarzysta: Kieron Gillen

Ilustrator: Valerio Schiti, Guiu Vilanova

Wydawca: Egmont

Premiera: 24 września 2025 r.

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Stron: 372

Cena katalogowa: 139,99zł


Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Egmont. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (Egmont)

Idź do oryginalnego materiału