Dzielenie wspólnej przestrzeni przez społeczeństwo zgodnie z jej przeznaczeniem – mimo iż wszyscy byśmy tego chcieli – niestety, nie zawsze jest możliwe. Często nie osiągamy tego wymarzonego stanu harmonii głównie za sprawą egoizmu pewnych grup, które zaspokojenie swoich potrzeb – w postaci uwolnienia adrenaliny – stawiają ponad porządkiem społecznym i jakąkolwiek przyzwoitością.
Niedobrze dzieje się na malowniczych terenach w okolicach Ostródy, w tym na unikalnych wąwozach w pobliżu Osady Cibory, które stanowią prawdziwą przyrodniczą wartość. Według relacji czytelnika, który chciał pozostać anonimowy, spustoszenie sieją tam „pseudomotórzyści”, jak nazwał tę grupę ludzi.
Wyjątkowo pięknego, październikowego dnia wybrałem się na trekking w okolice Cibor, gdzie można podziwiać leśne, polodowcowe wąwozy. Bez zdziwienia zauważyłem działalność „pseudomotórzystów” (z motocyklistami nie mają nic wspólnego) w postaci wyjeżdżonych stoków i kolein. Nieraz też słyszałem ryk maszyn. Mimo zniesmaczenia tymi występkami nie chciałem bawić się w donosiciela, ale chyba już czas, by coś z tym zrobić.
Nasz rozmówca zauważa wyjątkowość dewastowanych terenów, tym samym argumentując potrzebę ich ochrony. Okazuje się, iż były one doceniane już przez Prusaków zamieszkałych tutaj przed II wojną światową i umieszczane w przewodnikach promujących region. Tereny te mają również potencjał turystyczny.
Są to miejsca unikalne na naszym lokalnym podwórku, które dostrzegli już przedwojenni mieszkańcy. Mogłyby służyć za scenerie do filmów historycznych czy fantasy. To wręcz gotowe tereny by utworzyć na nich park do wędrówek, bo ciągną się kilometrami – od Ornowa aż po Lichtajny.
– opisuje z zauważalną ekscytacją.
Niestety, ekscytacja maleje, gdy przypomni się problem. Co z tego, iż tereny te mają tyle wartości wizualnej, skoro ten piękny obraz może w jednej chwili zniweczyć przejeżdżająca horda poszukiwaczy płytkich doznań.
Hałas, który produkują, i to, jak niszczą te tereny, jest ogromny. Tabliczki „Las monitorowany”, widoczne choćby przy Ciborach, nie pomagają. Służby mają to w nosie. Mam wręcz wrażenie, iż przeciętny grzybiarz narażony jest na większy ostracyzm ze strony władz niż ci, którzy przez cały rok dewastują ekosystem. W tym lesie żyją zwierzęta, które są masowo wypłaszane –
– opowiada dalej.
Bandy grasujące po okolicznych lasach, w akompaniamencie ”pierdzących” odgłosów wydobywających się z ich zabawek, są dość powszechnym zjawiskiem. Czy tak musi być?
Przecież mamy świetny tor motocrossowy przy starym autodromie, na którym na początku października odbyła się duża impreza (którą sam oglądałem z przyjemnością). Czemu ci ludzie nie jeżdżą tam? Bo fajniej poszaleć na dziko i za darmo, zamiast na profesjonalnym torze? To prymitywizm w czystej postaci. Szkoda, iż te piękne tereny, które mamy tak blisko, są niszczone bez konsekwencji przez ludzi, którym brak wyobraźni.
– kończy swoją wypowiedź czytelnik.
Czytelnik wypowiedział się w trosce o wyjątkowe i piękne podostródzkie wąwozy. Wypowiedź ta stała się jednak czymś więcej. Zwraca ona uwagę na problem, a raczej plagę występującą w naszych lasach. Niosący się warkot nietrudno usłyszeć, zwłaszcza teraz, kiedy częściej bywa się w lesie – w okresie grzybowym. choćby spacerując poboczem leśnej drogi, można natknąć się na peleton maszyn.
Panom dosiadającym swoje pojazdy warto przypomnieć, iż las to niekoniecznie miejsce na zaspokajanie potrzeby uwolnienia adrenaliny. W dobie technologii i nadmiaru informacji las jest ostoją, gdzie przeciążone umysły mogą odpocząć. Nikt w lesie nie chce słuchać głośnego manifestowania motoryzacyjnego hobby.
Lasy trzeba szanować, a choćby kochać. Las to darmowy psychoterapeuta dla wszystkich przepracowanych i umęczonych.