Rubens – Bez trzymanki – recenzja płyty

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Człowiek, który ponad 2 lata temu wdarł się na polskie listy przebojów singlem Wszystko OK?, nie zwalnia tempa. Album Bez trzymanki stanowi zbiór wyznań i emocjonalnych refleksji Rubensa, przy których warto się na chwilę zatrzymać.

Aż do dnia premiery Bez trzymanki nie wiedziałam, czy na pewno ją przesłucham. Wcześniejszą twórczość Rubensa znam raczej wyrywkowo, a z nowymi singlami nie za bardzo mi po drodze. Jednak teraz, po kilkukrotnym przesłuchaniu albumu, śmiało mogę powiedzieć, iż emocjonalnie jest mi szczególnie bliski, a słowa piosenek co jakiś czas podśpiewuję sobie pod nosem.

Na albumie Bez trzymanki nie znajdziemy aż tak wielkiego hitu, jakim było Wszystko OK?, którym Rubens zyskał szerszą publiczność. Nie świadczy to jednak o tym, iż utwory nie zapadają w pamięć. Szczerze, już za pierwszym odsłuchem większość piosenek wpada w ucho. Płyta rozpoczyna się gitarowymi dźwiękami britpopowej Twojej miłości. Słuchacz od razu zostaje wprowadzony w nostalgiczno-melancholijny klimat tego krążka. Melodycznie delikatnie przełamuje go następny utwór, Kocham to miejsce, lirycznie wciąż pozostajemy w atmosferze intra. Refren łatwo wpada w ucho zarówno pod względem muzyki, jak i tekstu, który od dłuższego już czasu chodzi mi po głowie.

Podobnie w przypadku Miałaś tu ze mną być, z którego tekstem powinno utożsamić się wielu cierpiących z powodu rozstania z ukochaną osobą. Następnie przechodzimy do bardziej altrockowego numeru. Tony Halik to zdecydowanie mój ulubieniec, którego refren z każdym kolejnym przesłuchaniem śpiewam coraz głośniej. Wraz z Rzeką, która płynie w dwóch kierunkach tempo widocznie zwalnia. Słyszymy melorecytację inspirowaną rapem z emocjonalnym śpiewanym refrenem. Jest to istny wyciskacz łez dla osób, które kiedykolwiek były w podobnej sytuacji do tej, którą przedstawia Rubens.

Alternatywna ballada Nim przykryje kurz kontynuuje spokojny, melancholijny klimat. Jej tekst wydaje mi się niezwykle bliski. Po tej uspokajającej melodii następuje przełamanie dzięki szybszemu Efektowi placebo. Jest to pierwszy singiel promujący płytę, który przyspiesza akcję. Ten numer wyróżnia się spośród pozostałych, mimo iż również stanowi emocjonalne wyznanie. Odwrócę los jest wspaniałym, bardziej dynamicznym, słodko-gorzkim utworem, który łączy się z balladowym A ten znowu się włóczy. Ta powolnie płynąca, kojąca piosenka wydaje się najspokojniejszym numerem na krążku.

Na samym końcu Bez trzymanki spotykamy się z moim kolejnym ulubieńcem, czyli Sukienką, łączącą elementy rapu, rocka i popu. Podczas niej nasuwają mi się na myśl skojarzenia z muzyką lat 90. Album zamyka ballada Zabierz. Ostatni utwór jest utrzymany w podobnych brzmieniach co A ten znowu się włóczy. Stanowi idealne, nostalgiczne zakończenie płyty, będącej tak naprawdę opowieścią o życiu artysty.

Na albumie Bez trzymanki dominuje melancholia i nostalgia, przez co jego klimat nie wszystkim będzie się podobał, może wydawać się zbyt jednolity i monotonny. Jednak, mimo początkowych obaw, płyta okazała się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Zdecydowanie warto dać Rubensowi szansę, a nuż, tak jak ja, zakochacie się w tym krążku. Chociażby ze względu na snute przez autora refleksje na temat miłości, z którymi łatwo się utożsamić. Gitarowe brzmienia, nietypowy wokal oraz szczere i emocjonalne teksty sprawiają, iż w moim odczuciu Bez trzymanki jest płytą bardzo dobrą, a zawarte na niej utwory trzymają wysoki poziom.


Fot. główna: mat. promocyjne
Idź do oryginalnego materiału