Rozwód w przyjacielskiej atmosferze

newskey24.com 2 tygodni temu

Rozstanie w przyjaźni

Czy można pozostać przyjaciółmi, gdy wasi najbliżsi przyjaciele się rozstali?
Myślałam, iż rozwód dotyczy tylko męża i żony.
Okazało się, iż chodzi też o wszystkich, którzy z nimi przyjaźnili się

Nasza paczka ukształtowała się w Łodzi, a dokładniej w jej podwarszawskich przedmieściach tam, gdzie ciągną się długie ulice z niemal identycznymi domkami, wypielęgnowanymi trawnikami i skrzynkami na listy tuż przy drodze.

Poznaliśmy się na kursach nowego życia, podczas spotkań lokalnej społeczności, na dziecięcych urodzinach i szkolnych przedstawieniach. Po kilku latach nikt już nie wyobrażał sobie świąt i weekendów bez siebie.

W grupie było sześć par.
Ja z mężem.
Ewa z Piotrem najbliżsi ze wszystkich.
I jeszcze cztery rodziny z dziećmi w podobnym wieku.

Nasz kalendarz był wypełniony jak u wielkiej rodziny:
Lato wyjazdy nad jezioro, grillowanie, kukurydza z ogniska i obchody Święta Niepodległości w parku z fajerwerkami.
Jesień jabłka z cydrem, Halloween i świętowanie Dnia Dziękczynienia.
Zima narty, Chanuka, Sylwester i ferie dzieci w Hiszpanii.
Wiosna Pascha z tradycyjnymi sederami.

Wydawało się, iż ta przyjaźń przetrwa wiecznie.
Aż pewnego dnia zadzwoniła Ewa i spokojnie oznajmiła:
Rozstajemy się z Piotrem.

Zamarłam jak zawieszony komputer. Przecież oni byli wzorową parą! Ani chmurki na ich rodzinnym niebie A może po prostu woleliśmy tego nie widzieć, bo tak było wygodniej?

W końcu wydukałam pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy:
A co z naszym Dniem Dziękczynienia u was w piwnicy? Obiecałaś indyka nadziewanego kaszą gryczaną

Święto i tak się odbyło, ale u nas szkoda było marnować indyka.
Piotr przyszedł z nową dziewczyną.
Jesteśmy przecież cywilizowani mrugnął niepewnie do znajomych.

Piękna, nie miała jeszcze trzydziestki: włosy do pasa, nogi jak z marzeń, a szorty ledwo zakrywały pupę. Mężczyźni dyskretnie połykali ślinę, żony przewracały oczami.

Ewa prychnęła:
No, no, zobaczymy, jak się będzie zachwycać, gdy odkryje, jaki z niego sknera!
I nagle zwrócona do mnie:
Ty w ogóle po czyjej jesteś stronie?!

Impreza została zepsuta.

W odwecie Ewa przyprowadziła na kolejne urodziny jakiegoś wiekowego nudziarza w workowatym garniturze i okrągłych okularach. Cały wieczór monotonnie prawił mądre przemowy, przerywane płaskimi dowcipami, i w końcu zgasł, nie zyskując poparcia ani od mężczyzn, ani od kobiet.

W domu dawna para stała się stałym tematem rozmów.
Żony solidarnie wspierały Ewę.
Mężowie, choć udawali oburzenie podłością Piotra, w głębi duszy podziwiali.

Rozpoczęła się skomplikowana dyplomacja.
Na moje urodziny zaprosiliśmy tylko Ewę z dziećmi żeby dzieciom było weselej.
Na letniego grilla Piotra z kolejną laleczką: tam wszyscy tylko jedzą i piją, nie trzeba dużo rozmawiać.

Najtrudniejsze były jednak jubileusze.
Asia, przygotowując się do srebrnego wesela, dramatycznie wzdychała przez telefon:
Gosia, nie wiem, jak ich posadzić. Nie wytrzymamy tej wymiany spojrzeń.

Spędziłyśmy z nią całą godzinę, rysując plan stołu:
Piotra z nową partnerką za filarem, w kącie.
Ewę przy kominku i stole z deserami.
Dzieci gdzie się da.

Może się uda, ktoś zachoruje i nie przyjdzie? westchnęła z nadzieją Asia, a potem zaczęła szeptać usprawiedliwienia samej sobie.

Kulminacja nastąpiła na zakończeniu szkoły ich córki.
Sala ulubionej pizzerii, kwiaty, balony, muzyka.
Ewa po jednej stronie długiego stołu.
Piotr po drugiej.
Po środku tort jak linia demarkacyjna.

Nowa laleczka Piotra, z głębokim dekoltem ku uciesze młodzieży, przeglądała telefon. Żony rzucały mężom ostre spojrzenia. Mężowie udawali, iż interesuje ich tylko pizza.

Spróbowałam rozładować napięcie:
Ważne, iż oboje tu jesteście. Dziecku euforia

Chłód był taki, iż pizza zamieniła się w lody.

Z czasem wszystko się ustabilizowało.
Częściej spotykałyśmy się z Ewą było ciekawiej i bezpieczniej.
Z Piotrem kontakt ograniczył się do rzadkich lajków i przypadkowych spotkań w Biedronce.

I zrozumiałam jedną rzecz: rozwód dotyczy nie tylko męża i żony. Trochę rozwodzą się też przyjaciele.

Teraz każde nasze święto to jak posiedzenie Rady Bezpieczeństwa: ścisła etykieta i przemyślane miejsca przy stole.
Dzień Dziękczynienia, na przykład, obchodzimy w dwóch turach:
Najpierw z Ewą indyk i słodkie ziemniaki.
Potem z Piotrem steki i jego kolejna krótka spódniczka.

Ostatnio przyszło mi do głowy: jeżeli ktoś jeszcze się rozstanie, będziemy musieli zakładać osobne czaty na każde święto.

Przyjaźń niby żyje, ale teraz jest jak karta członkowska w Biedronce indywidualna, z ograniczeniami i surowymi zasadami użytkowania.

Czasem myślę: gdyby można było oficjalnie rozejść się w przyjaźni,
pewnie też podpisalibyśmy papiery
bez adwokatów i alimentów,
ale z harmonogramem grillów i prawem do wspólnych przyjaciół w weekendy.

Rozwód to zaraźliwa sprawa. choćby gdy jest cudzy

Idź do oryginalnego materiału