Różowe Lata 90. w Point Place wreszcie zaczyna się coś dziać! / Recenzja

strefamusicart.pl 4 miesięcy temu
Zdjęcie: 6629212b6b6e5_rozowe-lata-90-655


Hello Wisconsin po raz trzeci!

Trzecia część serialu Różowe Lata 90. przynosi długo wyczekiwany przełom w kreacji postaci młodocianych członków obsady, co sprawia, iż dzieciaki z Point Place w końcu stają się prawdziwą paczką przyjaciół. Widać między nimi autentyczną więź, której brakowało w poprzednich sezonach. Leia, grana przez Callie Haverdę, zyskała na luzie i naturalności, co sprawia, iż jest mniej sztuczna i bardziej przekonująca w swoich działaniach. Nikki (Sam Morelos) i Nate (Maxwell Acee Donovan) od początku świetnie ze sobą współpracowali, ale teraz osiągnęli zupełnie nowy poziom tworząc szczery, prawdziwy i dojrzały duet. Ich relacja nabiera głębi, stając się jednym z jaśniejszych punktów serii.

Gwen (Ashley Aufderheide), która od początku była solidnym filarem grupy, tym razem pokazuje się z jeszcze lepszej strony. Jej postać rozwija się w kierunku prawdziwej przyjaciółki, która nie boi się okazywać słabości, co dodaje jej jeszcze więcej autentyczności. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o młodym Kelso (Mace Coronel). Choć na początku wyróżniał się na tle swojego ojca, Michaela (Ashton Kutcher), jego charakter stał się nieco nudny i powtarzalny. Brak mu wyraźnego kierunku rozwoju, co sprawia, iż w porównaniu z innymi bohaterami traci na dynamice. Trzeba jednak przyznać, iż twórcy pokazali klasę, pozwalając mu poczuć dokładnie to, co niegdyś Eryk (Topher Grace) przeżywał w relacji z Michaelem. Nie chcąc psuć zabawy, nie zdradzę szczegółów, ale jest to subtelny i trafiony zabieg, który fani oryginalnej serii na pewno docenią.

Mace Coronel i Callie Haverda / fot. Netflix

Najbardziej problematyczną postacią pozostaje Ozzy (Reyn Doi). Wciąż nie czuć, by był integralną częścią paczki. Jednak kiedy pojawia się w scenach z Kitty (Debra Jo Rupp), jego postać nabiera kolorytu. Kitty wyciąga z Ozziego pewną bezradność i prawdziwość, których brakuje, gdy jest ze swoimi rówieśnikami. Czasami można odnieść wrażenie, iż Ozzy patrzy na swoich nastoletnich przyjaciół z góry, jakby uważał ich za idiotów, co niestety odbiera mu sympatię widzów.

Świetnym dodatkiem do obsady jest Sonny (Kevin Smith), syn Leo (Tommy Chong). Na szczęście nie jest on kopią swojego ojca, ale za to odziedziczył po nim niezwykłe wyczucie komediowe i jest niezwykle sympatycznym dodatkiem do ekipy Różowych Lat 90.. Kevin Smith zasługuje na wielkie brawa za tę kreację, ponieważ Sonny wnosi świeżość i humor, które niegdyś dostarczał Tommy Chong.

Red (Kurtwood Smith) pozostaje Redem, co jest chyba największym komplementem dla tej postaci. Jego niezmienność i stałość są tym, czego fani oczekują i co sprawia, iż jego postać jest tak uwielbiana. Kitty, niestety, trochę przeszarżowała w drugiej połowie sezonu. Zaczęła być nachalna i nieprzyjemna, co sprawiło, iż momentami traciła swoją dotychczasową sympatię. Zrobiła się irytująca do tego stopnia, iż niektóre sceny z jej udziałem stawały się trudne do oglądania.

Na szczęście, serial przez cały czas nie zawodzi, jeżeli chodzi o występy gościnne. Donna (Laura Prepon), Mitch (Seth Green), Bob (Don Stark) i Fenton (Jim Rash) są świetnym dodatkiem, który nie tylko dostarcza nostalgii, ale i wspiera młodzież w ich przygodach.

Na szczęście twórcy zrezygnowali z żenujących przeróbek teledysków, które nic nie wnosiły do serialu, natomiast żeby nie było tak kolorowo, ten serial jest wciąż zbyt kolorowy. Pomimo wszystkich “złych” uczynków młodocianych wciąż czuć pewną naiwność i przesłodzenie, które nie miało miejsca w Różowych Latach 70., które w swojej komedii były bardziej surowe.

Jednakże finał trzeciej części sugeruje, iż serial wreszcie nabrał rozpędu. Jest na co czekać, a przyszłość tej produkcji nareszcie zapowiada się obiecująco!

Autor: Joanna Tulo

Idź do oryginalnego materiału