Rozmowa z Robertem Smoleniem, Redaktorem Naczelnym „Res Humana”

przegladdziennikarski.pl 1 tydzień temu

Karol Czejarek (Karol): – Panie Redaktorze, dziękuję za opublikowanie w numerze 4/2024 mojego artykułu „O literaturze niemieckiej i wzajemnym poznaniu kultur”, który powstał po moim wykładzie w SEC.

Dziękuję dlatego, iż bardzo sobie cenię Pańskie pismo, m.in. za to, iż obiektywnie komentuje bieżące wydarzenia, drukuje opowiadania, wiersze, rysunki, obrazy i fotografie; ma własne Wydawnictwo „Biblioteka Res Humana” (w którym ukazują się interesujące książki) i pisze o jakże ważnych dla Polaków sprawach, takich jak np. tożsamość narodowa czy kultura. Podoba mi się też, iż nie ma w nim reklam, co zawsze przeszkadza spokojnej lekturze.

Czy nie powiedziałem o piśmie czegoś jeszcze, co koniecznie chciałby Pan dodać?

Robert Smoleń (Robert): – Przede wszystkim – to ja dziękuję za Pana tekst, istotny i bardzo w stylu „Res Humana”. Generalnie staramy się opisywać zjawiska i procesy takimi, jakie są, docierać do ich jądra, zwracać naszym czytelnikom uwagę na nie zawsze oczywiste wątki.

Karol: – Innymi słowy, szukacie dobra, gdyż co?

Robert: – Gdyż wierzymy w dobrą naturę człowieka. Ale gdy trzeba – ostrzegamy przed niebezpieczeństwami.

Karol: – Proszę to bliżej wyjaśnić!

Robert: – Żyjemy w czasach płynnej nowoczesności, wiele rzeczy się zmienia, wiele osób ma prawo odczuwać niepokój i niepewność. Pana wykład – wróćmy do niego, bo to dobry przykład – nie tylko składał w całość znane fakty o literaturze naszych sąsiadów, nie tylko pokazywał, jak wiele jej intersujących elementów pozostaje poza powszechną wiedzą, ale przede wszystkim zmierzał ku lepszemu poznaniu i zrozumieniu naszych kultur. Ku pojednaniu, nie bójmy się podniosłości tego słowa.

Karol: – Panie Redaktorze, bardzo dziękuję za tę ocenę! Moim celem, a od lat zajmuję się m.in. tym zagadnieniem, było POJEDNANIE. Co nie oznacza, iż kiedykolwiek da się zapomnieć w naszych stosunkach lat 1939-1945.

Robert: – Jesteśmy już na tej drodze daleko i choćby osiem lat ostrej antyniemieckiej retoryki Prawa i Sprawiedliwości nie mogło nas z niej zawrócić. Ale warto o tym rozmawiać.

Karol: – Tak, zgadzam się, bo nie tylko warto, ale trzeba o tym rozmawiać; ale wróćmy do Pańskiego pisma, aby przekonać do niego także czytelników „Przeglądu Dziennikarskiego”.

Robert: – „Res Humana” nieprzerwanie ukazuje się od 33 lat. Nawiązuje do tradycji wolnomyślicielskich, dorobku wielkich intelektualistów, filozofów. Patronem wydawcy pisma jest Tadeusz Kotarbiński.

Karol: – To także jeden z moich najbardziej uwielbianych polskich intelektualistów! Ale proszę kontynuować swoją myśl…

Robert: – Na łamach dwumiesięcznika ukazywały się nie tylko jego teksty (jesteśmy szczególnie dumni z publikacji niemal nieznanego, raz tylko wydrukowanego w 1948 roku w jednodniówce Bratniaka na Uniwersytecie Łódzkim i odnalezionego po latach, eseju Profesora o roli nauki), ale też przemyślenia zacytowanego Zygmunta Baumana, Leszka Kołakowskiego, Adama Schaffa, Bogdana Suchodolskiego i wielu, wielu innych. Stale obecny jest profesor Jerzy Wiatr, często – Aleksander Kwaśniewski i Włodzimierz Cimoszewicz.

Karol: – Wielkie nazwiska, chylę czoła przed każdym z nich z osobna.

Robert: – W trudnych dla polskiej demokracji latach 2015-2023 zajęliśmy się analizowaniem rodzącego się autorytaryzmu oraz zjawiskiem populizmu, szerzącym się nie tylko w naszym kraju. „Res Humana” jest pismem społeczno-kulturalnym, skierowanym do dość wymagającego, poszukującego odbiorcy, interesującego się światem dookoła niego, o społecznej – można powiedzieć lewicowo-liberalnej – wrażliwości.

Karol: – Tym bardziej się cieszę, iż zaprosiliście mnie z artykułem do swego grona.

Robert: – Przyjemność jest absolutnie po naszej stronie, liczymy na kolejne teksty. Chcemy, aby na łamach „Res Humana” było więcej literatury i więcej o literaturze. Tej materii będzie w znacznej części poświęcony nowy numer, wrześniowo-październikowy. Dzięki bliskiej współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem Kultury SEC i Związkiem Literatów Polskich mocnym akcentem są krótkie formy literackie, eseje i recenzje. Osobną pozycją są rysunki i grafiki, a w wersji internetowej – także fotografie i reprodukcje zaprzyjaźnionych malarzy.

Karol: – Podobają mi się w Waszym piśmie rysunki Marka Chaczyka, a w szczególności Jana Stępnia, z którym na łamach internetowego Przeglądu Dziennikarskiego jest moja rozmowa z tym Artystą. Ale a propos Internetu, Res Humana też ma swoją wersję internetową (nie tylko książkową)?

Robert: – No właśnie! W tej chwili w pewnym sensie przenosimy się także do Internetu. Dokonujemy ostatnich szlifów przy portalu reshumana.pl. Liczymy na pozyskanie nowych czytelników, ale ta nowa odsłona periodyku pozwoli nam też na szybkie komentowanie bieżących wydarzeń. Zawsze jednak dogłębnie przemyślanych, próbujących dotrzeć do sedna spraw. Drukowane wydanie pisma, edytorsko wycyzelowane, będzie oczywiście przez cały czas się ukazywać – z myślą o tych, którzy lubią dotyk papieru, szelest przewracanych kartek i których cieszą eleganckie pozycje na półkach w domowej bibliotece.

Karol: – Pięknie powiedziane. Ja także lubię mieć książki na półkach swej domowej biblioteki. choćby wąchać utrwaloną w nich farbę drukarską. Ale wróćmy do naszej ROZMOWY; moje kolejne pytanie do Pana brzmi:

Czy byciem redaktorem naczelnym prestiżowego pisma jest ważniejsze od bycia posłem, którym był Pan do niedawna w naszym parlamencie? I proszę przy okazji powiedzieć coś więcej o sobie, niż to, co da się o Panu przeczytać w Internecie.

Robert: – Posłem to byłem krótko i dość dawno, w latach 2001 – 2005. Wcześniej przez pierwszą prezydencką kadencję Aleksandra Kwaśniewskiego pracowałem w jego Kancelarii, jako – kolejno – szef Zespołu Strategii Politycznej (najbliższego, bezpośredniego zaplecza Prezydenta), wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz podsekretarz stanu w Kancelarii odpowiedzialny za pion analityczny i sprawy krajowe, kontakty z samorządami.

Karol: – Wtedy właśnie powstawały struktury regionalne i powiatowe.

Robert: – Tak, zgadza się. To generalnie były zupełnie inne czasy. Mieliśmy do czynienia z polityką, a nie, jak to nazywam – postpolityką.

Karol: – Co to znaczy z POSTPOLITKĄ?

Robert: – Wtedy wszystkim o coś chodziło, nie – jak dzisiaj – o własny komfort, partyjny interes i postawienie na swoim. Toczyliśmy ostre spory, ale o ważne sprawy. Na przykład o członkostwo w Unii Europejskiej czy o kształt nowej Konstytucji. Mam satysfakcję, iż byłem blisko tych historycznych decyzji, zwłaszcza jako pierwszy po akcesji przewodniczący sejmowej Komisji do spraw UE oraz członek zespołu negocjującego warunki członkostwa w NATO.

Karol: – Szczerze gratuluję Panu!

Robert: – Końcówkę „mojej” kadencji na Wiejskiej uważam za być może najlepszy okres polskiego parlamentaryzmu: władzę sprawował mniejszościowy rząd Marka Belki, w Sejmie trzeba było budować poparcie dla wszystkich przedsięwzięcia z osobna, nie funkcjonowała „maszynka do głosowania”. Posłowie mieli realny wpływ na bieg spraw.

Karol: – Jak dobrze, iż Pan o tym wszystkim przypomina! Ale proszę kontynuować swoją wypowiedź.

Robert: – Później zająłem się aktywnością w kilku organizacjach pozarządowych. Współredagowanie „Res Humana” (w czym traktuję siebie co najwyżej jako primus inter pares w gronie wybitnych postaci: profesorów, ekspertów, pisarzy, krytyków literackich i doświadczonych redaktorów) stało się dla mnie szczególnym wyzwaniem.

Karol: – Wyobrażam sobie.

Robert: – Z jednej strony odczuwa się ciężar gatunkowy tradycji pisma i skupionego wokół niego środowiska intelektualistów, z drugiej – mam przekonanie, iż polskiej polityce i debacie publicznej bardzo potrzeba racjonalnego podejścia i chłodnych analiz. Będziemy próbowali dostarczać to czytelnikom. I politykom.

Karol: – Wierzę, iż tak będzie, więc tym bardziej cieszę się z ew. dalszej współpracy. A wzajemnie – zapraszam Pana Redaktora i cały Pański Zespół – w imieniu swoim i „mojego” red. nacz. dr. Pawła Rogalińskiego (którego jestem zastępcą) do współpracy z PD. Nasz magazyn, podobnie jak Res Humana, stara się być czasopismem humanistycznym (w jak najszerszym, a przede wszystkim „ponadpartyjnym” rozumieniu tego słowa) i też tworzony jest przez kilkunastoosobową redakcję złożoną z nieprzeciętnych dziennikarzy.

I proszę jeszcze o odpowiedź na pytanie, jak wykorzystywany jest przez redakcję m.in. Red. Senior – Zdzisław Słowik (Którego, korzystając z okazji, serdecznie pozdrawiam)? A pytam dlatego, ponieważ rzadko się zdarza, aby takie pismo jak Wasze (co oczywiście chwalę) korzystało z rad „starszych kolegów po fachu”.

Chciałbym też jeszcze zapytać, jak Pan ocenia obecną sytuację Waszej serii wydawniczej (dla mnie osobiście bardzo znaczącej) „Biblioteka Res Humana”? Czy jest szansa na jej rozwój i umocnienie się na rynku księgarsko-biblioteczno-wydawniczym?

Robert: – Zdzisław Słowik ma formalny status Redaktora-Seniora, wchodzi w skład Rady Redakcyjnej pisma (wraz z Jerzym Wiatrem, Danutą Waniek i Andrzejem Żorem, który jeszcze do niedawna – i przez cztery kadencje – był wiceprezesem Związku Literatów Polskich). To postać spiżowa dla periodyku: założył go i przez ponad trzy dekady kierował redakcją. Cieszymy się, iż możemy korzystać z jego ocen, opinii i rad. Mimo ponad 90 lat wciąż pisze, choć już raczej krótsze teksty, np. recenzje.

Karol: – Kieruję zatem specjalne słowa gratulacji pod adresem pana Andrzeja Żora, tym bardziej, iż czytuję Jego teksty. A Biblioteka „Res Humana”?

Robert: – Biblioteka „Res Humana” też była pomysłem Zdzisława Słowika. Zresztą ograniczając swoją aktywność w dwumiesięczniku, zastrzegł on sobie wpływ na tę część funkcjonowania wydawnictwa. To seria książek koncentrująca się na zagadnieniach ważnych dla człowieka, społeczeństwa i współczesnego świata. Będziemy to dzieło oczywiście kontynuować. Myślimy o nowych publikacjach, literaturze faktu i beletrystyce. Ostatnio wydaną pozycją jest – napisana nie tylko mądrze, ale i lekko – „Historia jako łańcuch dygresji” Andrzeja Żora, wieńcząca jego trylogię o poszukiwaniach sensu w historii i jej związkach z teraźniejszością i przyszłością. Autor zastrzegał się, iż to koniec tych rozważań, ale po dyskusjach z czytelnikami chyba nie jest już tak kategoryczny.

Karol: – To chyba bardzo dobre rozwiązanie, gdyż red. Słowik doskonale zna się na tej robocie; dobrze pamiętam Jego aktywność z tego zakresu w przeszłości. Obu Panom, wspomnianemu wyżej p. Żorowi i teraz Słowikowi życzę jeszcze długich lat w zdrowiu i wielu pomysłów wydawniczo – literackich. A do Pana Redaktora kieruję jeszcze jedno pytanie:

mówi się, iż RESHumana – to pismo lewackie, świeckie, czyli w rozumieniu – antykościelne, stąd prosiłbym o odniesienie się do tych pogardliwych, niegodnych, plotkarskich i z gruntu fałszywych stwierdzeń…

Robert: – (śmiech) Szczerze mówiąc, ja nie zetknąłem się z takimi opiniami. Nie ma wątpliwości – świadczy o tym choćby sam tytuł – iż to pismo wyrastające z tradycji humanizmu, wolnomyślicielstwa, Oświecenia, odrzucania dogmatów i poddawania wszystkiego w wątpliwość. Człowiek jest dla nas centrum wszystkiego. Szukamy racjonalnych wyjaśnień. Ale nie jesteśmy periodykiem wojującym, raczej staramy się iść środkiem drogi. Owszem, laickość państwa jest istotną kwestią – ale dzisiaj chyba przestała ona być obrazoburczym postulatem. Uważamy, iż religia ma swoje miejsce w życiu społecznym, szanujemy postawy osób wierzących. Jednak państwo musi traktować równo wszystkich obywateli, sfera sacrum nie może przenikać się z jego strukturami. A zwłaszcza nie może nad nimi dominować.

Karol: – Bardzo jestem Panu wdzięczny za tę odpowiedź! I zgadzam się z Pana argumentacją, a zwłaszcza, ze słowami: „staramy się iść środkiem drogi”. Moje pismo „Przegląd Dziennikarski” też jest tego zdania. Ale nie kończymy jeszcze naszej rozmowy, choć to będzie już naprawdę moje ostatnie pytanie:

Od lat „walczę” w swoich tekstach m.in. także o to, aby Polska miała jedną historię, która nie przekreśla okresu PRL-u. Nasz naród nie zasłużył na to, aby autorytarnie wyrzucać poza nawias lata 1945 – 1989, mimo wielu błędów, jakie w tym okresie popełniono. Był to także bardzo istotny czas w naszych dziejach! A jak Pan Redaktor zapatruje się na tę kwestię?

Robert: – O przeszłości piszemy dość dużo – w dziale „Świadectwa”, który zdefiniowaliśmy jako „historię widzianą oczami świadków”. Siłą rzeczy, najwięcej jest tam tekstów o tym, co nasi autorzy sami przeżywali, w czym uczestniczyli. To oczywiście zupełnie inna pamięć od tej, którą prawnie próbowało zadekretować państwo PiS i którą lansuje IPN. Wydarzenia okresu PRL trzeba pokazywać w całej rozciągłości i złożoności, nie zapominając o kontekście i unikając myślenia ahistorycznego. Dodam, iż osobiście alergicznie reaguję na pojęcie tzw. polityki historycznej; uważam, iż badania dziejów trzeba zostawić naukowcom, a urzędników trzymać od nich z daleka. jeżeli ustalenia dotyczące faktów okazują się trudne, trzeba się z nimi odważnie zmierzyć.

Karol: – Zostawiam naszym PT Czytelnikom ocenę naszych wypowiedzi, a kończąc na tym naszą rozmowę, jak najserdeczniej dziękuję Panu za poświęcony mi i Czytelnikom PD czas!

Robert: – I ja dziękuję!

Idź do oryginalnego materiału