Od chwili objęcia majątku Turnowie podtrzymywali atmosferę stworzoną przez poprzednich właścicieli, patriotów polskich i miłośników kultury, emanującą z murów domu, podejmowali w 1831 roku Adama Mickiewicza, Władysława Syrokomlę, później Wincentego Pola, Józefa Kraszewskiego i innych, którzy pozostawili liczne stronice wspomnień.
Turnowie mieli też własną tradycję zasłużonych antenatów — kilku generałów, Hipolita – wieloletniego posła, czy Witolda – powstańca styczniowego. Ostatnimi właścicielami majątku Objezierze byli Stanisław i Barbara z Mańkowskich, prawnuczka generała Henryka Dąbrowskiego – rodzice Róży, postaci wyjątkowej ale słabo znanej.
Róża Turno
Róża Turno urodziła się w 31 stycznia 1902 roku, była piątym z sześciorga dzieci. Pozostałe dzieci Turnów to: Jerzy (1892–1968), Maria Barbara (1893–1971), Zofia Maria (1899–1970) i Katarzyna (1904–1974).
Starsze siostry kształciły się za granicą, Róża natomiast po latach nauki w domu zdawała w Poznaniu w gimnazjum im. Dąbrówki pierwszą polską maturę. Na namową ojca podjęła studia na Uniwersytecie Poznańskim i jako jedyna z czterech sióstr ukończyła je.
Uczęszczała na wykłady prof. Władysława Tatarkiewicza i innych wybitnych humanistów tego czasu. Interesowała się sztuką i literaturą. Stopień magistra uzyskała na kierunku psychologii, pisząc pracę pod kierunkiem prof. Stefana Błachowskiego.
Mając we Francji, Belgii i Niemczech przyjaciół i krewnych, odbyła interesujące podróże i praktyki, głównie w zakresie psychologii wychowawczej. W 1927 roku, przez kilka miesięcy pracowała w Warszawie w Poradni Leczniczo-Wychowawczej pod kierunkiem znanej psychiatry dziecięcej dr Zofii Rosenblum.

Portret Róży Żółtowskiej, fot. archiwum rodziny
Głuchowo
29 października 1929 roku wyszła za mąż za Marcelego z Głuchowa syna Adama hrabiego Żółtowskiego z Jarogniewic i Marii z hrabiów Kwileckich. Róża z oddaniem kontynuowała wyniesioną z domu tradycję społecznikowską. Była przewodniczącą Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet, opiekowała się rodzinami bezrobotnych poprzez koło św. Wincentego a Paulo w pobliskim Czempiniu.
Do Głuchowa zapraszała uczestników obozów harcerskich, organizowała i patronowała kursom szycia i gotowania dla dziewcząt. Poprzez Towarzystwo Czytelni Ludowych wspierała czytelnictwo. W swym majątku utrzymywała ochronkę i przychodnię lekarską. Blisko współpracowała z miejscowymi nauczycielami. Róża prowadziła lokalne struktury Akcji Katolickiej. Aktywnie włączała się wykłady dla ziemianek.
Warszawa
Od września 1939 roku musiała sama borykać się z opieką nad dziećmi. Jej mąż został zmobilizowany. Zamordowano go w Katyniu. Róża została wysiedlona z majątku do Warszawy. Podczas tułaczki zmarła jedna z jej córek.
W stolicy mimo niezwykle trudnych warunków, opiekowała się innymi towarzyszami niedoli. W okupowanej Warszawie podjęła pracę w opiece nad wysiedlonymi, a następnie w Patronacie (aktywnym ramieniu Rady Głównej Opiekuńczej), została przewodniczącą Koła Opieki nad Rodziną Więźnia na Mokotowie, pomagała w ratowaniu Żydów z getta.
Poznań
W kwietniu 1945 roku wróciła do Głuchowa. Już po dwóch miesiącach została ponownie wyrzucona z domu. Zamieszkała w Poznaniu, gdzie za sprawą Stanisława Turno podjęła pracę w hotelu Continental. Pełniła tam rolę zarządzającej kuchnią i stołówką dla pracowników, z której mogła też korzystać rodzina. Dyrektorem hotelu był jej brat Jerzy.

Róża Żółtowska w biurze Hotelu Continental w Poznaniu, fot. archiwum rodziny
W momencie wprowadzenia zarządu państwowego nad hotelem, nad różą i jej trojgiem dzieci zawisły czarne chmury. Nowy zarząd hotelu otrzymał zadanie wyeksmitowania Żółtowskiej. Otrzymała dwupokojowe mieszkanie bez kuchni i łazienki w kamienicy na ul. Rybaki 19.
Kilkanaście miesięcy później, dzięki protekcji dr Rosenblum-Szymańskiej, której Róża pomogła wyjść z getta, otrzymała na pewien czas pracę w Poradni Zdrowia Psychicznego dla dzieci. Po jakimś czasie, w 1954 roku, przeniosła się z córką Teresą do mieszkania przy ul. Woźnej 17, gdzie mieszkała do 1975 roku.
Jak wspomina jej starsza córka Maria:
„Warunki były tu dość spartańskie, ale lubiła ten ostatni własny dom. Lubiła palić w piecach, siadywać z papierosem w ulubionym fotelu i rozmawiać z osobami, które u Niej znajdowały pomoc w swoich różnych osobistych trudnościach. Chodziła stąd po maszynopisanie do Archiwum i do Instytutu Badań Literackich, przyjmowała studentów i młodych lekarzy na lekcje, robiła dla nich tłumaczenia, godzinami siedziała przy maszynie do pisania, a to czego przy okazji się dowiadywała i uczyła, pasjonowało Ją”.
W miarę pogarszania się zdrowia (zwłaszcza wzroku), przeniosła się do rodziny córki w Warszawie. Tam też zmarła 27 lutego 1984 roku. Pochowano ją na cmentarzu w Pyrach pod Warszawą.
Prof. Gerard Labuda po jej śmierci napisał do rodziny:
„Świec Panie nad Jej duszą. Wiele nam okazała serca…Nie miała łatwego życia, a tyle wciąż miała pogody wewnętrznej i dobroci”.
Róża z tytanu
Urzekała erudycją, wyjątkową wrażliwością, fachowością i znawstwem materii psychologii. Mierząca 182 cm Róża, szczupła, piękna, o ostrych i pociągłych rysach twarz, należy do jednych z bardziej znaczących kobiet w Wielkopolsce początków XX wieku.
Jej historia, pokrótce tylko zaprezentowana pokazuje, iż mamy do czynienia z autentyczną tytanką, która na przekór wszystkiemu przetrwała, wychowała troje dzieci, pomogła niezliczonej liczbie osób – pacjentów przede wszystkim – ale też tym, którzy szukali wysłuchania, rady.
Róża – krucha, obarczona życiowymi kolcami, a jednak zachwycająca i inspirująca…