Rob Halford szczerze opowiedział o swojej reakcji na śmierć Ozzy’ego Osbourne’a.
Rob Halford i Ozzy Osbourne od dawna się przyjaźnili. Obaj pochodzili z Birmingham i obaj zadebiutowali w podobnym czasie z przełomowymi dla heavy metalu zespołami – Rob z Judas Priest, a Ozzy z Black Sabbath.
W wywiadzie dla „Meltdown” Rob Halford powiedział, jak zareagował na wieść o śmierci Ozzy’ego:
Odłożyłem telefon w pokoju hotelowym – to chyba było w Leeds, w Anglii, zwinąłem się w kłębek i godzinami wypłakiwałem sobie oczy. Po prostu nie mogłem w to uwierzyć. przez cały czas nie mogę. przez cały czas jestem w żałobie, podobnie jak wiele innych osób. Następnego dnia graliśmy koncert. Wykonaliśmy utwór „Giants in the Sky” z płyty „Invincible Shield”, który opowiada o artystach, których z nami nie ma: wspominamy Lemmy’ego, Ronniego, Paula Di’Anno, Jill, Chrisa Cornella, Janis Joplin, Freddiego Mercury’ego i podczas tego koncertu dodaliśmy na końcu Ozzy’ego. Powiedziałem, iż czuję się tym przytłoczony, ale Ozzy powiedziałby: „Imprezujmy, bawmy się”. Taki był. Zawsze, gdy graliśmy razem, potem mnie pytał: „Dobrze się bawiłeś? Naprawdę dobrze się bawiłeś?”.
Po śmierci Ozzy’ego członkowie Judas Priest opublikowali oświadczenie, w którym napisali:
Nasze serca przepełnione są bólem, podobnie jak milionów innych ludzi na całym świecie. Słowa nie wyrażą straty, jaką czujemy. Sharon, niech Bóg ciebie i twoją wspaniałą rodzinę otoczy miłością, pokojem i światłem. Ozzy, nigdy nas nie opuścisz. Twoja muzyka jest wieczna. Teraz Bóg cię błogosławi bardziej niż kiedykolwiek po tym, jak ty błogosławiłeś nas przez całe twoje wspaniałe życie.
Choć Judas Priest blisko przyjaźnił się z Ozzym i Black Sabbath, zabrakło go na pożegnalnym koncercie, bo tego dnia grał swój koncert.