Do premiery 7. sezonu „Ricka i Morty’ego” i rozwiązania zagadki, kim są nowi aktorzy w głównych rolach, zostało już tylko kilka dni. My jesteśmy już po seansie i… wiemy, iż nic nie wiemy. Poza jednym: czy warto czekać na ten powrót.
„Rick i Morty wracają i brzmią bardziej jak oni niż kiedykolwiek wcześniej!” – takie zdanie pada w oficjalnym opisie nowego, 7. już sezonu najpopularniejszego serialu stacji Adult Swim, który w Polsce możemy oglądać na HBO Max. „Rick i Morty” wraca, a napięcie związane z tym powrotem było większe niż dotychczas – w końcu serial przeszedł za kulisami prawdziwe trzęsienie ziemi, co skutkuje tym, iż w tytułowych bohaterów od dzisiaj wcielają się nowi aktorzy. Kim oni są?
Rick i Morty sezon 7 – kim są nowi aktorzy głosowi?
I tu pewnie rozczaruję wszystkich czytelników, bo odpowiedź brzmi: nie wiem. Choć recenzenci dostali przedpremierowy dostęp do dwóch pierwszych odcinków 7. sezonu „Ricka i Morty’ego” (widziałem oba), to stacja i twórcy serialu postanowili dalej bawić się z nami w kotka i myszkę – otrzymaliśmy kopie bez napisów końcowych. Wszystko po to, by do samego końca utrzymać tajemnicę, wokół której budowana jest promocja tego sezonu. Muszę przyznać, iż absolutnie nie spodziewałem się takiego rozwiązania – obstawiałbym raczej embargo na informowanie o nowych aktorach, za którego złamanie groziłaby kara śmierci z rąk samego Ricka. Tymczasem wciąż nic nie wiemy.
Piszę o aktorach, liczba mnoga, bo to wszystko, co rzeczywiście wciąż wiemy na ten temat – zwolnionego Justina Roilanda, użyczającego głosu obu głównym postaciom, zastąpiły dwie osoby. Czy podołały one zadaniu? Poprzeczka wisiała wyjątkowo wysoko, ale w mojej opinii jak najbardziej udało im się ją przeskoczyć. Jest dobrze, a choćby bardzo dobrze – do tego stopnia, iż wiele osób pewnie choćby nie wiedziałoby, iż cokolwiek się zmieniło. Przejście między Roilandem a nowymi aktorami odbyło się w sposób niezwykle płynny, bez żadnej straty dla głównych bohaterów i całego „Ricka i Morty’ego”. Kimkolwiek zatem są nowi aktorzy, kłaniam im się nisko w pas.
Jeszcze przez kilka dni możemy bawić się w teorie, kim oni są, ale w tym momencie ciężko cokolwiek zgadnąć. W internecie pojawiły się spekulacje, iż może być to Sean Kelly, który świetnie potrafi naśladować głosy obu bohaterów. A może to aktorzy z „Saturday Night Live”? Naśladownictwo zawsze było ich mocną stroną, a nie każdy aktor byłby w stanie tak dobrze wcielić się w nową rolę. choćby wprawne ucho, jeżeli nie byłoby nastawione na wyłapywanie różnic, mogłoby mieć problem z ich wskazaniem. Po dogłębnym wsłuchiwaniu się mogę stwierdzić, iż Rick brzmi nieco mniej… chropowato? Charcząco? Wybaczcie, lepiej tej różnicy nie opiszę. Z kolei głos Morty’ego – którego zwłaszcza w 1. odcinku słyszymy kilka – jest jakby trochę delikatniejszy w porównaniu do poprzednich sezonów (może to kobieta?). Ale to tyle, różnice są naprawdę minimalne. Na tyle minimalne, iż spekulowano nawet, czy ich głos nie został wygenerowany dzięki sztucznej inteligencji – te plotki jednak gwałtownie ucięto.
Rick i Morty sezon 7 – jakie zmiany zaszły w serialu?
Zostawmy już jednak kwestię nowych głosów głównych bohaterów w spokoju, do niczego w tej sprawie nie dojdziemy. Skupmy się zatem na samym serialu, który przecież przeszedł ogromne zmiany. Dla tych, którzy żyli pod kamieniem – wspomniany już tutaj Justin Roiland został zwolniony z powodu oskarżeń o przemoc domową i nagabywanie nastolatek. Choć Roiland od dłuższego czasu nie był tak mocno zaangażowany w produkcję i nie pojawiał się w pokoju scenarzystów, wciąż miał spory wpływ na to, jak wyglądali „Rick i Morty”. Czy zatem teraz, gdy stery całkowicie objął drugi współtwórca serialu, Dan Harmon, czuć jakieś zmiany?
Harmon w jednym z wywiadów nazwał kiedyś Roilanda „królem głupich pomysłów”. Takie informacje dochodziły zresztą zza kulis już wcześniej. Harmon ponoć starał się zawsze bardzo dbać o jakość swojej produkcji, podczas gdy Roiland i związani z nim scenarzyści próbowali wrzucać do niego wszystko, co tylko przyszło im do głowy – nieważne, jak bardzo nie miało to sensu. I faktycznie, na tym polu również czuć pewne zmiany. Choć to wciąż ten sam „Rick i Morty”, jest wrażenie, iż pierwsze dwa odcinki 7. sezonu są bardziej spójne. Mniej tu szalonych wstawek, które sprawiałyby wrażenie, iż powstały pod wpływem impulsu, bez weryfikacji, czy rzeczywiście sprawdzą się w serialu. I może właśnie dlatego – zresztą zgodnie z obietnicą twórców – mniej w tym sezonie sikania. Przynajmniej póki co.
Nie znaczy to jednak, iż „Rick i Morty” stracili to, za co zdążyliśmy ten serial pokochać i byliśmy przy nim choćby w słabszych momentach. Nie, to wciąż ci sami bohaterowie, ten sam świat, a adekwatnie światy, i wciąż ogromna dawka szaleństwa. Pierwsze odcinki 7. sezonu fundują widzom naprawdę wiele atrakcji i to raczej nie po to, by odwrócić naszą uwagę od nowych głosów głównych bohaterów. Na ekranie pojawiło się sporo dobrze nam znanych postaci i wygląda na to, iż z niektórymi z nich przyszło nam się pożegnać. Trochę wygląda to tak, jakby Harmon i scenarzyści mówili widzom: „Hej, zaczynamy nowy rozdział, pora ruszyć do przodu”. Za wcześnie, by oceniać jednoznacznie, czy to udany rozdział, ale jego początki są naprawdę obiecujące.
Rick i Morty sezon 7 – wiele atrakcji w nowych odcinkach
„Rick i Morty” w 7. sezonie, zgodnie z zapowiedziami, ma bardziej skupić się na poszukiwaniach Ricka Prime’a i rozliczeniach ekscentrycznego dziadka z przeszłością. Póki co jednak nie jest to wątek, który choćby nie tyle zdominowałby pierwsze odcinki, co w ogóle wyraźnie zaznaczył swoją obecność. Zamiast tego scenarzyści – chciałbym wspomnieć ich z nazwiska, ale nie mogę, bo te również nie zostały nam podane – skupili się na relacjach między bohaterami. Szczególnie zadowoleni powinni być fani duetu Rick i Jerry (Chris Parnell), bo twórcy przygotowali dla nich coś specjalnego. I nie, prawdopodobnie nie spodziewacie się, co to może być.
To jednak dopiero w drugim odcinku, pierwszy – co może być zaskoczeniem – w dużej mierze skupia się na panu Poopybutthole’u, który potrzebuje pomocy Ricka i przyjaciół. Do tej ekipy dość nieoczekiwanie dołączy bardzo znany hollywoodzki aktor i pewna postać ze świata filmów i popkultury, którą wszyscy dobrze kojarzycie. Jednak mimo tych wszystkich „wodotrysków” w gruncie rzeczy dostajemy tam historię bardzo poważną, można by choćby rzec, iż nieco intymną. Intymną oczywiście w pokręcony sposób, na jaki stać tylko „Ricka i Morty’ego”. Wspólne oglądanie zachodzącego słońca w niemalże sielankowej atmosferze to coś, czego po tym serialu się nie spodziewaliśmy.
„Rick i Morty” nowy rozdział w swojej historii otworzył z przytupem. Pierwsze dwa odcinki 7. sezonu to obietnica serialu nieco bardziej stabilnego, jeżeli chodzi o samo prowadzenie historii, ale zdecydowanie nie zapominającego o swoich korzeniach. Zmiany są, ale to zmiany, które trzeba wprowadzać, by serial nie utknął w miejscu i faktycznie doczekał się jeszcze wielu sezonów (tych ma być co najmniej 10). Jeszcze niedawno mogliśmy myśleć, iż wyrzucenie Justina Roilanda – na które bez dwóch zdań zasłużył – może oznaczać katastrofę dla samej produkcji. Po dwóch odcinkach 7. sezonu „Ricka i Morty’ego” jestem już jednak spokojny – żadnej katastrofy nie było. Wygląda na to, iż serial przeszedł przez ten sztorm suchą stopą.