RĘKA, KTÓRA KARMI SIĘ ŚMIERCIĄ. Kinski w wariacji na temat „Frankensteina”

film.org.pl 1 dzień temu

Rękę, która karmi się śmiercią kręcono równolegle do Śmiertelnego kochanka, jest to jednak film znacznie gorszy od swojego „brata”.

W pożarze laboratorium ginie profesor Rassimov – sławny chirurg pracujący nad przełomowymi odkryciami na polu medycyny. Jego córce Tanji udaje się przeżyć, ale wychodzi ona z pożogi z bliznami szpecącymi jej twarz, co zmusza ją do życia w odosobnieniu. Mąż kobiety i zarazem uczeń Rassimova, doktor Nijinski, kontynuuje eksperymenty swojego mentora z przeszczepami skóry, chcąc przywrócić Tanji utracone piękno. Aby jednak prowadzić swe badania, naukowiec potrzebuje stałej dostawy ludzkich ciał, szczególnie skóry i krwi, które pozyskuje z młodych kobiet, mieszkanek pobliskiej wioski porywanych i mordowanych przez pomocnika doktora. Pewnego dnia w posiadłości Nijinskich zjawiają się Alex i Masza, młode małżeństwo, które uległo wypadkowi drogowemu, oraz Katja, dziewczyna poszukująca zaginionej siostry. Nijinsky dostrzega w kobietach kandydatki na dawczynie skóry dla Tanji.

Sergio Garrone kręcił Rękę, która karmi się śmiercią równolegle do Śmiertelnego kochanka, toteż obie produkcje dzielą ze sobą plenery, ekipę techniczną, obsadę (Klaus Kinski, Katia Christine, Ayhan Işık i Erol Taş) i wiele sekwencji, w których – w zależności od filmu – zmieniono ścieżki dialogowe i kontekst; dla przykładu w obu filmach wykorzystano sceny na łące z ofiarami Nijinskiego i sekwencje na posterunku policji. W obu też przewijają się te same nazwiska – Nijinsky i Rassimov – choć nie są to te same postacie. Ten recykling w duchu Rogera Cormana i Jesúsa Franco był wynikiem propozycji, jaką turecki producent Şakir V. Sözen złożył włoskiemu reżyserowi: zamiast jednego filmu w sześć tygodni zrealizować dwa filmy w dwa miesiące na planie zdjęciowym w Stambule, korzystając z usług tych samych aktorów – zwłaszcza tureckiego gwiazdora Işıka i Kinskiego, który wtedy był już globalną sławą.

O ile Kochanek był nieomal plagiatem Doktora Jekylla i pana Hyde’a Roberta Louisa Stevensona, o tyle Ręka… według samego Garrone stanowiła wariację na temat Frankensteina Mary Shelley. Podobieństwa do tej powieści są jednak naskórkowe, a filmowi Włocha bliżej do innych produkcji podejmujących temat przeszczepu twarzy w konwencji horroru i thrillera, takich jak Oczy bez twarzy (1960) Georgesa Franju, Circus of Horrors (1960) Sidneya Hayersa, Okropny doktor Orloff (1962) Jesúsa Franco, Twarze na sprzedaż (1966) Johna Frankenheimera, Twarz innego (1966) Hiroshiego Teshigahary oraz Korupcja (1968) Roberta Hartforda-Davisa. Ręka… czerpie więc nie tylko z Kochanka, ale i ze wspomnianych filmów, co jest zgodne z modus operandi Garrone, który zbudował swoją karierę reżysera na mniej lub bardziej oczywistych zapożyczeniach (vide jego filmy eksploatujące postać Django).

Zadziwiające, jak dużo gorsza od Kochanka jest Ręka… – a przecież są to utwory niemal bliźniacze. Oba cierpią na schematyczne scenariusze wyzute z napięcia i rzemieślniczą realizację (reżyseria, zdjęcia, muzyka itd.); z kolei na ich korzyść przemawia suta scenografia, atrakcyjne plenery i wystawne kostiumy, a dodatkowym atutem Ręki… są efekty specjalne Carlo Rambaldiego [pracował m.in. przy Obcym (1979) Ridleya Scotta, Opętaniu (1981) Andrzeja Żuławskiego i Diunie (1984) Davida Lyncha]. Siłą poprzedniego filmu była zniuansowana kreacja Kinskiego, który był równie przekonujący w obu wcieleniach: zarówno jako zazdrosny mąż, jak i obłąkany morderca. Tu dla odmiany niemiecki aktor wygląda na całkiem znudzonego swoją rolą (może był już znużony przebywaniem na planie?). Tym samym Ręka, która karmi się śmiercią nie broni się choćby tym, czym bronił się Śmiertelny kochanek.

Idź do oryginalnego materiału