Region Tuska i niepisany dekalog milczenia. ” Wryty w mózg”

news.5v.pl 1 dzień temu

Polacy kochają siatkówkę, a PlusLiga jest najlepszą ligą świata. Rekordowa frekwencja w tym sezonie to 9405 widzów w ERGO ARENIE. Tylu widzów przyszło na mecz Trefla Gdańsk rozegrany w mało sportowej porze – 17 marca w poniedziałek o godz. 17:30. Większość kibiców wymachiwała czarno-żółtymi flagami, tym razem jednak nie były to barwy Trefla, a kaszubskie.

Tak wielki tłum przybył do hali z okazji Meczu Kaszubskiego rozgrywanego co roku w okolicy przypadającego 19 marca Dnia Jedności Kaszubów. Od 2004 r. ten dzień jest obchodzony w rocznicę pierwszej pisemnej wzmianki o Kaszubach – bulli z 1238 r., gdy papież Grzegorz IX zatytułował księcia szczecińskiego „księciem Kaszub” (łac. dux Cassubie), potwierdzając dobra podarowane przez Bogusława I zakonowi joannitów pod Stargardem.

Zaraz, zaraz…Kaszubskie stroje ludowe, orkiestra i mecz w Gdyni, Kościerzynie, Kartuzach, Wejherowie – owszem! Ale w hali na granicy Gdańska i Sopotu? Przecież to nie Kaszuby! – zawoła ktoś. Będzie miał rację?

Zobacz również:


Za prezydentury Pawła Adamowicza w 2011 r. na rogatkach Gdańska stanęły tabliczki z napisami: „Gduńsk – stolëca Kaszëb wito”. Fora internetowe zapłonęły. Przynależność terytorialna to jedna rzecz, ale stolica regionu to sprawa o wiele poważniejsza. Odpowiedź na stołeczne pytanie zna prof. Cezary Obracht-Prondzyński, kierownik Zakładu Antropologii Społecznej na Uniwersytecie Gdańskim.

Na Kaszubach mówiło się „Miasto” i pisało to słowo wielką literą, mając na myśli Gdańsk, póki nie powstała Gdynia. Było to przecież jedyne liczące się miasto w regionie. Drugi wątek jest współczesny – wszystkie najważniejsze instytucje kaszubskie są zlokalizowane w Gdańsku. Kaszubskie serce bije w Gdańsku mocno, czujemy się tu jak w domu. Niestety nie brakuje, zwłaszcza na forach internetowych, głosów bardzo Kaszubom niechętnych, wręcz pogardliwych. Tymczasem nasze badania pokazują, iż większość gdańszczan ma pozytywny stosunek do Kaszubów i silne poczucie związków z Kaszubami jako terenem. To pierwsze mnie martwi, drugie – bardzo cieszy.

Przez lata do miana kaszubskiej stolicy kandydowały Kościerzyna i Kartuzy. Te drugie zgłosiły choćby wniosek o uznanie stołeczności do Urzędu Patentowego. To prawdopodobnie rewanż za 1969 r. gdy w słynnym „turnieju miast” zwyciężyła Kościerzyna, o czym przesądziła konkurencja polegająca na… wędzeniu węgorzy. O werdykcie zdecydował jeden z jurorów – Jerzy Waldorff przymknął oczy, mlasnął językiem i rozmarzonym głosem powiedział: „fantastyczne, fantastyczne”. Słyszała to cała Polska, w Kartuzach zawrzało: „Waldorffie, Waldorffie – utopimy cię w torfie”.


Dzień Jedności Kaszubów w KolbudachFot. Karol Makurat | REPORTERReporter


– Przez stulecia Gdańsk był wielokulturowy, było w nim również miejsce dla tożsamości kaszubskiej. Uważam, iż Gdańsk to polityczna i administracyjna stolica Kaszubów. Uznajemy to miasto za swoje. Nic nie ujmując pozostałym 10 kaszubskim miastom powiatowym – Gdynia, Sopot, Wejherowo, Kościerzyna, Kartuzy, Bytów, Lębork, Puck, Chojnice, Człuchów, każde z nich jest silnym ośrodkiem lokalnym i spełnia istotną rolę – nie ma wątpliwości Artur Jabłoński, założyciel Radia Kaszëbë, a kiedyś starosta pucki i prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.

Trochę inaczej sprawę widzi Tomasz Słomczyński, dziennikarz, autor bestsellerowej książki „Kaszëbë”.

– Czy region musi mieć jedną stolicę? – pyta retorycznie. – Kaszubi chcą mieć stolicę w Gdańsku, ale gdańszczanie tego nie rozumieją, więc niekoniecznie chcą być nazywani stolicą Kaszub. Przybyli w 1945 r. ludzie z z różnych części Drugiej Rzeczpospolitej gdańską przestrzeń przez dekady oswajali na swoją modłę i nagle dowiedzieli się po roku 1990, iż jest to stolica Kaszub. Gdańszczanin, potomek przybyszów z lat 40-tych czy 50-tych, zawoła: ja w ogóle nie mam nic wspólnego z Kaszubami! Ale Kaszuba powie, iż mój dziad, pradziad zawsze jeździł do Gdańska.

Zobacz również:


Kaszëbskô mowa


„Nie ma Kaszëb bez Polonii, a bez Kaszëb Polści” – mawiał Antoni Abraham, działacz społeczny, którego nazywano Królem Kaszubów. To właśnie on witał generała Józefa Hallera, gdy ten 10 lutego 1920 r. dokonał symbolicznych zaślubin Polski z morzem. Wyśniona i wyczekana Polska, w której bieda aż piszczała gwałtownie okazała się rozczarowaniem. O tym opowiada m.in. głośny film „Kamerdyner”, którego scenarzyści w dużej mierze inspirowali się wydarzeniami z życia Abrahama.

Delikatnie pisząc, Kaszubi nie mieli łatwo w czasie i po II wojnie światowej, gdy sowieckie „wyzwolenie” niosło gwałty i grabieże, a potem komuniści uznawali ich za „opcję niemiecką”. Odrodzenie Kaszubów i ich języka to dopiero czasy najnowsze – XXI wiek. W Radiu Gdańsk mają swą audycję pt. „Klëka”. Jest też Radio Kaszëbë, którym dowodzi wspomniany Artur Jabłoński.

– Od 12 lat według wszystkich pomiarów Radio Kaszëbë ma wyższą słuchalność od Radia Gdańsk. Rozgłośnia ze stolicy województwa pomorskiego przez lata ograniczała się jedynie do Trójmiasta, które zamieszkuje około połowy populacji regionu, podczas gdy my zdobywaliśmy rynek w każdej małej gminie. Przez lata wyrobiliśmy sobie sieć lokalnych informatorów, co pozwoliło nam wypełniać naszą misję – budować lokalne więzi.

Złośliwi mówią, iż popularność kaszubskiego radia wynika z częstej emisji piosenek disco-polo, a nie obecności „rodnô mòwy” na antenie. Będąc bardziej poważnym, rosnąca popularność Radia Kaszëbë nie idzie w parze z powszechnością języka.

– Gdy zaczynaliśmy działalność w 2004 r. znajomość języka kaszubskiego deklarowało 110 tys. osób, dziś jest to 80 tys. Nasza antena jest zwierciadłem kaszubskości, mamy mniej spikerów mówiących po kaszubsku niż kiedyś, audycji w tym języku jest około 30-40 proc. Dzięki staraniom liderów stowarzyszeń kaszubskich i samorządowców około 20 tysięcy dzieci uczy się kaszubskiego w szkołach, jednak ten język zanika. Będzie zanikał dalej, jeżeli nie będzie się mówiło nim w domach rodzinnych – martwi się Jabłoński.

– Jak zawsze, jedno oko płacze, drugie się śmieje. Znajdziemy sporo świadectw świadczących o procesach niesprzyjających w odniesieniu do języka. Niektórych skłania to do mówienia o zanikaniu Kaszubów. Jednocześnie jest mnóstwo przykładów niezwykłej żywotności społeczności kaszubskiej. Obojętnie jaka sferę życia weźmiemy pod uwagę, czy to będzie kultura, twórczość literacka, artystyczna, muzyczna, plastyczna, nauka czy aktywność obywatelska. Można postawić tezę, ze nigdy nie działo się tak wiele. Region się zwija i rozwija zarazem, taki paradoks – dodaje Cezary Obracht-Prondzyński.

Zobacz również:


W porównaniu np. do Ślązaków, Kaszubów nie jest wielu, granice regionu nie są do końca wytyczone, ale mają premiera. Donald Tusk nigdy nie ukrywał kaszubskich korzeni.

– Kaszubi o Tusku mówią, iż jest nasz. Mówią dlatego, iż jest Kaszubą, a nie w kontekście prowadzonej polityki, z którą by się utożsamiali. Tusk dawno wyjechał z Kaszub mentalnie, światopoglądowo i fizycznie. A gro Kaszubów nie chce wyjeżdżać, czują się dobrze u siebie i ze sobą. Nie lubią rozmawiać o sprawach niekaszubskich. To wynika z uwarunkowań historycznych, czego źródłem, jako mniejszości, była chęć przetrwania. Promowana była postawa pt. „Nie wychylaj się” – przyznaje Tomasz Słomczyński.

O tym samym pisze jego koleżanka po fachu, Stasia Budzisz, autorka książki „Welewetka. Jak znikają Kaszuby”.

„My, Kaszubi, jak chyba wszystkie małe społeczności, żyjemy według niepisanego dekalogu milczenia. Znamy go na pamięć:

  1. Nie wychylaj się.

  2. Nie chwal się.

  3. Nie pokazuj, iż masz/wiesz/umiesz.

  4. Nie mów o tym głośno.

  5. Nie ruszaj tego tematu.

  6. Kim jesteś, żeby się wypowiadać/oceniać?

  7. Siedź cicho!

  8. Wtop się w tłum.

  9. Co ludzie powiedzą?

  10. Weszłaś między wrony, kracz jak i one.

Dekalog jest natrętny i wryty w mózg od wczesnego dzieciństwa. Dudni w głowie, nie daje spać”.

Donald Tusk i historia jego „dziadka z Wehrmachtu” do pewnego stopnia zadecydowała o wynikach wyborów prezydenckich w 2005 r. Wojenne losy Kaszubów są zaiste pokręcone. Niektórzy wracają do macierzy, by odkryć swoje korzenie w niecodziennych okolicznościach wiele lat później. Taką drogę obrał Martin Kitson, Brytyjczyk który osiadł w Gdańsku.

– Mój ojciec miał na nazwisko Kitowski, urodził się w Gdańsku tuż przed tym, jak ten stał się Wolnym Miastem. Większą część młodości spędził w Kartuzach. W okopach znalazł się w 1942 r., wojnę skończył w 1. Dywizji Pancernej generała Maczka. Ojciec zmarł w Wielkiej Brytanii w 1980 r., gdy miałem 12 lat. Wiedzieliśmy, iż był Polakiem i Kaszubą, choć nie wiedzieliśmy, co znaczy druga część jego tożsamości. Zawsze fascynowało mnie „egzotyczne” miejsce za Żelazną Kurtyną, z którego pochodził. Gdy miałem 18 lat, pierwszy raz pojechałem do Chmielna, by poznać kaszubską część rodziny. Potem wracałem wielokrotnie, aż wreszcie zrozumiałem iż muszę przenieść się tam na stałe, aby zrozumieć, kim był ojciec. Przyjechałem (wróciłem?) na dobre w 1999 r. i mieszkam w Trójmieście do dzisiaj.

– Kocham Kaszuby, jestem dumny z moich korzeni, tak samo jak trójka moich polskich dzieci. Prywatne śledztwo jakie przeprowadziłem dowodzi, iż Kitowscy byli w rejonie Kartuz i Chmielna obecni od stuleci. Podziwiam Kaszubów za to, iż przetrwali stulecia niepokojów, zachowali kulturę i język na swojej ziemi. Od dawna moim celem było spisanie historii życia mojego taty i jego podróży, aby opowiedzieć o nim światu. Uważam, iż historia jego życia jest fascynująca, warta opisania w książce – przyznaje Martin Kitson.

Rozczarowanie


Brytyjczyka (z polskim paszportem) Kaszuby oczarowały. Tomasza Słomczyńskiego – rozczarowały. Autor „Kaszëbë” w książce o „Sopotach” pisał, iż kurort stał się nie do zniesienia za sprawą turystów i nie tylko. A jednak po kilkunastu latach na Kaszubach wrócił do rodzinnego Sopotu.

– Podam przykład: dostaję zaproszenie na imprezę na Kaszubach. Wszyscy są uprzejmi i sympatyczni, podkreślają: jesteś jednym z nas. Rozmawiamy przy grillu o kulturze, Netflixie, polityce, po czym rozmowy przechodzą na sprawy rodzinne. Bo wuj Ambroży coś tam, a ciotka Jadwiga coś innego. Nigdy nie będę jednym z nich, bo wuj Ambroży nie jest moim wujem. Pretensji absolutnie nie mam, oni tacy są. Społeczność kaszubska jest bardzo hermetyczna. Zawieranie przyjaźni jest tam trudniejsze niż gdziekolwiek indziej.

Ale ta hermetyczność to nie jedyny powód, iż popularny „Słoma” Kaszubami się rozczarował.

– Wciąż jestem bardzo blisko kaszubszczyzny i widzę, jak idą w ślepą uliczkę. Jest nią, według mnie, sojusz ruchu kaszubskiego z Kościołem. Gdyby Kaszubi wzięli z Kościołem „zdrowy rozwód”, mogliby iść w każdą stronę, mogliby się pięknie poróżnić światopoglądowo. Jak można być lewicującym zwolennikiem kaszubszczyzny, kiedy każde spotkanie rozpoczyna się od uroczystości kościelnych? jeżeli w szkołach standardem jest udział nauczycieli, dzieci i rodziców we mszach? Nikt tego nie kwestionuje, nikt nie zadaje pytań.

19 marca obchodzony jest Dzień Jedności Kaszubów. Życzyłbym nam, żebyśmy żyli w naszym języku, bez tego będzie trudno o rozwój kultury kaszubskiej – mówi Artur Jabłoński.

– Chciałbym, abyśmy się w środowisku kaszubskim lubili i szanowali się, bo jesteśmy małą społecznością, nie stać nas na kwasy. Żebyśmy nie wskazywali kogoś palcem, iż jest za mało albo za bardzo kaszubski. Żebyśmy nie widzieli w sobie ofiar, które skrzywdzono i z tego tytułu oczekujemy większego uznania. Na poczuciu krzywdy nowych rzeczy się nie stworzy. Chciałbym, abyśmy nie bali się przyszłości, bo – jak śpiewamy – nigdy do zguby nie przyjdą Kaszuby – dodaje Cezary Obracht-Prondzyński.

Życzę Kaszubom odwagi, żeby stanęli na wprost nowoczesności i współczesności. Żeby nie oglądali się wstecz. jeżeli chcą zamieszkać w szufladzie pod tytułem „ludowość”, przaśnej, nadającej się do skansenu, wtedy się zwiną i tyle – kończy mało optymistycznie Tomasz Słomczyński.

– Hucznie obchodzimy Dzień Jedności Kaszubów, ale to tylko puste słowa. Nie jesteśmy jednością. Jesteśmy zwaśnieni, zawistni i lekceważymy siebie nawzajem. Dobrze wiemy, iż prowadzi nas to donikąd, ale nic z tym nie robimy. Po równi pochyłej spadamy w otchłań i niebawem nas nie będzie. Ja też kopię ten grób – pisze na ostatniej stronie swej książki Stasia Budzisz.

Maciej Słomiński

Zobacz również:


Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!


Grabiec: Wygramy te wybory i nie będzie problemuRMF24.plRMF


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Idź do oryginalnego materiału