
Najbardziej osobliwy, kontrowersyjny album Swans. "The Burning World" idzie o wiele dalej niż poprzedzający go "Children of God". Już tam pojawiło się wiele łagodniejszych momentów o bardziej wyrazistych melodii, poszerzyło się też instrumentarium. Wciąż jednak jest tam sporo brudu i ciężaru charakterystycznego dla wczesnych płyt zespołu. Zaskoczeniem mogła być natomiast wydana tuż potem EPka "Love Will Tear Us Apart", zawierająca m.in. dwie wersje tytułowej kompozycji, pochodzącej oczywiście z repertuaru Joy Division. Jedna z nich - ta śpiewana przez Michaela Girę, bardziej pogodna, energetyczna, a zarazem wyjątkowo na Swans melodyjna, chwytliwa i subtelna, oparta na brzmieniach akustycznych - doczekała się choćby teledysku, który śmigał po antenie MTV. W efekcie zespól doczekał się pierwszego wydawnictwa odnotowanego na listach sprzedaży, a także kontraktu z dużą wytwórnią, Uni Records, należącą do koncernu MCA. To jej nakładem ukazał się "The Burning World".
Wytwórnia postanowiła zaangażować do wyprodukowania albumu Billa Laswella, co było całkiem sensownym posunięciem. Chociaż kojarzony jest głównie jako jazzowy basista oraz producent mający na koncie płyty hip-hopowe czy popowe, to zaczynał - podobnie jak Swans, tylko parę lat wcześniej - na no-wave'owej scenie Nowego Jorku, w zespołach Material i Massacre. Laswell na sesję ściągnął wielu doświadczonych instrumentalistów, takich jak Fred Frith, niemiecki jazzman Karl Berger czy L. Shankar, indyjski skrzypek znany ze współpracy m.in. z Johnem McLaughlinem, Frankiem Zappą i Peterem Gabrielem. W nagraniach wziął też udział smyczkowy kwintet oraz muzycy grający na takich egzotycznych instrumentach, jak buzuki, saz i tabla. Tym razem nie chodziło jednak wyłącznie o poszerzenie brzmienia zespołu, a jego kompletną zmianę. Swans znacząco ogranicza tu rolę zelektryfikowanych instrumentów, a zarazem całkowicie porzuca ciężar i brud wcześniejszych wydawnictw.
Czytaj też: [Recenzja] Swans - "Children of God" (1987)
Po raz pierwszy w karierze Swans nagrali po prostu płytę z piosenkami. To kontynuacja kierunku z teledyskowej wersji "Love Will Tear Us Apart", a więc właśnie takie melodyjne i łagodne, oparte głownie na akustycznym instrumentarium granie. Stylistycznie bliżej jednak do neofolku czy gothic country, z domieszką innych wpływów, w rożnych proporcjach w zależności od kawałka. Więcej tu też, w porównaniu z wcześniejszymi płytami, wspólnego śpiewania Giry i Jarboe, choć z podzialem na główny i dodatkowy wokal, a bez pełnoskalowych duetów. O ile jednak żeńskie chórki są tu często świetnym dopełnieniem, kontrapunktem dla niskiego głosu męskiego, to fragmenty z pierwszoplanową rolą Jarboe przekonują mnie akurat najmniej. Przeróbka "Can't Find My Way Home" - kompozycji Steve'a Winwooda, pierwotnie nagranej przez niego z efemeryczną supergrupą Blind Faith - w warstwie instrumentalnej zachowuje ten przyjemny, pastoralny nastrój, a choćby ciekawie wzbogaca brzmienie o tablę i smyczki. Natomiast egzaltowany śpiew wokalistki nijak nie pasuje do tego lekkiego, bezpretensjonalnego klimatu kawałka. Ten sam problem mam z autorskim "I Remember Who You Are", znów ze zbyt zmanierowanym śpiewem.
O wiele lepiej w tej stylistyce sprawdza się Gira, którego głęboki baryton doskonale uzupełnia się z akustycznymi brzmieniami, a nieco cohenowski sposób śpiewania pasuje do tego lekkiego, raczej wyluzowanego, czasem wręcz intymnego grania. zwykle jest to granie faktycznie bliskie prawdziwego folku czy country, jak w "The River That Runs with Love Won't Run Dry", "(She's a) Universal Emptiness", "Jane Mary, Cry One Tear", najbardziej wyciszonym "God Damn the Sun", a także w singlowym "Saved". Ten ostatni to zresztą jedyny notowany przebój Swans - 96. miejsce na UK Singles Chart i 28. pozycja w amerykańskim formacie Modern Rock Tracks. Jednak także pozostałe piosenki wypadają bardzo zgrabnie pod względem melodycznym; a bardzo przyjemne jest też ich brzmienie, zdominowane przez gitary akustyczne i smyczki. Bywa tu jednak także nieco mroczniej, jak w "Let It Come Down", mającym odrobinę tej transowej atmosfery innych płyt zespołu. Niepokojący nastrój podkreśla natomiast świetna partia skrzypiec - trochę awangardowa, trochę arabizująca. "Mona Lisa, Mother Earth" i "See No More" to z kolei dwa trochę bardziej intensywne nagrania w estetyce gothic rocka, choć konsekwentnie trzymające się akustycznych brzmień; ten drugi kończy choćby solówka na buzuki.
Czytaj też: [Recenzja] Swans - "Filth" (1983)
Pomimo bardziej komunikatywnego charakteru, "The Burning World" okazał się komercyjną porażką, w ogóle nie trafiając do notowań. W rezultacie decydenci Uni Records rozwiązali kontrakt ze Swans, a ten album do dziś pozostaje jedynym wydawnictwem grupy dla dużej wytwórni. Zdecydowanie nie jest to jednak słaba płyta. Jest kompletnie inna od innych wydawnictw zespołu i właśnie stąd wynika niechęć części jego fanów do tego materiału, jednak muzycy naprawdę dobrze odnaleźli się w takim graniu. Pokazali, iż umieją tworzyć nie tylko zgiełk oraz trans, ale także pisać ładne piosenki, które zaaranżowano ze smakiem, unikając patosu czy ckliwości, o jakie w tej stylistyce, przy rozbudowanym w ten sposób instrumentarium, nie trudno. Pomijając dwie pierwszoplanowe partie wokalne Jarboe, naprawdę nie mam za co krytykować tego albumu. Nie mam też czym szczególnie się ekscytować, ale to były bardzo przyjemne odsłuchy.
Ocena: 7/10
Swans - "The Burning World" (1989)
1. The River That Runs with Love Won't Run Dry; 2. Let It Come Down; 3. Can't Find My Way Home; 4. Mona Lisa, Mother Earth; 5. (She's a) Universal Emptiness; 6. Saved; 7. I Remember Who You Are; 8. Jane Mary, Cry One Tear; 9. See No More; 10. God Damn the Sun
Skład: Michael Gira - wokal, gitara; Jarboe - wokal, instr. klawiszowe; Norman Westberg - gitara; Jason Asnes - gitara basowa; Virgil Moorefield - perkusja
Gościnnie: Jeff Bova - instr. klawiszowe; Nicky Skopelitis - saz, buzuki; L. Shankar - skrzypce; Fred Frith - skrzypce; Mark Feldman - skrzypce; Larry Packer - skrzypce; Richard Carr - altówka; John Kass - altówka; Garo Yellin - wiolonczela; Bill Laswell - gitara basowa; Karl Berger - wibrafon, aranżacja instr. smyczkowych, dyrygent kwintetu smyczkowego; Aïyb Dieng - instr. perkusyjne; Trilok Gurtu - tabla; Bernard Fowler, Fred Fowler - dodatkowy wokal
Producent: Bill Laswell i Michael Gira