[Recenzja] Pink Floyd - "Pink Floyd at Pompeii - MCMLXXII" (2025)

pablosreviews.blogspot.com 5 godzin temu


Płyta tygodnia 28.04-4.05


"Live at Pompeii", koncertowy film Pink Floyd z 1972 roku, niedawno znów trafił do kin - w odświeżonej wersji, w rozdzielczości 4K i z nowym miksem ścieżki audio. W ostatni piątek dźwiękowa wersja trafiła natomiast do streamingu oraz sprzedaży w formie kompaktowej i winylowej. A wszystko to z wielką pompą marketingową. Czy faktycznie materiał doskonale znany od ponad pięćdziesięciu lat zasługuje na tyle szumu? Zdecydowanie tak! To jedno z absolutnie szczytowych osiągnięć zespołu, znakomicie podsumowujące najbardziej kreatywny okres jego twórczości, jeszcze przed największymi sukcesami komercyjnymi. Jednak powodów jest więcej. A oto i one:



1. Pierwsze samodzielne wydanie audio

Wydanie "Pink Floyd at Pompeii - MCMLXXII" naprawia największą pomyłkę w oficjalnej dyskografii Pink Floyd, jaką był brak autonomicznego wydania ścieżki dźwiękowej "Live at Pompeii" (pod takim tytułem materiał dotąd funkcjonował). Przez długi czas dostępne były tylko wydania z obrazem - najpierw, od 1981 roku, na VHS, a już w XXI wieku także na DVD. Sytuacja nieco poprawiła się w 2016 roku, wraz z wydaniem boksu "The Early Years 1965-1972". Początkowo miał tam trafić jedynie nowy miks 5.1, zamieszczony na płytach DVD i Blu-ray, ale przez pomyłkę wytłoczono i umieszczono w boksie także płytę CD z tymi nagraniami. Choć był to błąd, płyta "Live at Pompeii" została rok póżniej powtórzona w mniejszym zestawie "1972: Obfusc/ation", dostępnym także w streamingu. Nie jest to jednak idealne wydanie, o czym więcej poniźej.

Czytaj też: [Recenzja] Pink Floyd - "Live at Pompeii" (1981)

2. Komplet nagrań

Tracklista wersji audio z 2016 roku różni się od tej filmowej. Kompozycję "Echoes", oryginalnie podzieloną na dwie części, na potrzeby tamtego wydania złączono w jeden utwór, co w sumie wydaje się całkiem sensownym rozwiązaniem. Gorzej, iż część materiału po prostu pominięto. Osoboście nie tęskniłem za "Mademoiselle Nobs" - instrumentalną, poza psią wokalizą, wersją "Seamus" - która utrzymana w prostym, bluesowym stylu kompletnie nie pasuje do klimatu reszty albumu. Ale już "Pompeii Intro" to bardzo udane wprowadzenie do tego materiału - trzy minuty Pink Floyd w tym najbardziej psychodelicznym i eksperymentalnym wydaniu, inspirowanym poważną awangardą. To doskonała zapowiedź tego, co dzieje się później, w "Careful with That Axe, Eugene", "Set the Controls for the Heart of the Sun", momentami w "Echoes", a zwłaszcza w "A Saucerful of Secrets". Choć z drugiej strony śpiewane fragmenty "Echoes" czy cały "One of These Days" to już wyraźna zapowiedź tego bardziej poukładanego, starannie przemyślanego Pink Floyd z "The Dark Side of the Moon" i kolejnych płyt.

3. Bonusowy materiał

"Pink Floyd at Pompeii - MCMLXXII" zawiera dwa premierowe nagrania: alternatywne podejście do "Careful with That Axe, Eugene", a także nieedytowaną wersję "A Saucerful of Secrets", dłuższą o ponad dwie minuty. W streamingu pozostało trzeci bonus: singlowa wersja "Echoes", czyli po prostu sześciominutowy wycinek z "Part 1". Żaden z tych utworów nie jest gamechangerem, który zmieniłby odbiór całości, ale jeżeli komuś nie przeszkadza słuchanie ponownie tych samych kompozycji w innych wersjach, to pewnie ucieszy go te dodatkowe 20-25 minut muzyki. Moim zdaniem obecność tych nagrań ani nie obniża, ani nie podnosi jakości albumu, za to na pewno zwiększa jego kolekcjonerską wartość. Złośliwie można dodać, iż jest też dodatkową zachętą dla posiadaczy DVD "Live at Pompeii" i/lub boksu "The Early Years", by jeszcze raz zapłacili za to samo. A całkiem na poważnie: warto ponownie zapłacić, ale z całkiem innego powodu.

Czytaj też: [Recenzja] Pink Floyd - "The Early Years 1967-1972: Cre/ation" (2016)

4. Nowy miks i mastering

Największą wartością "Pink Floyd at Pompeii - MCMLXXII" nie jest ani komplet nagrań, ani bonusy, ani choćby fakt, iż w końcu można nabyć ten materiał inaczej, niż w wersji z obrazem lub jako część większego wydawnictwa. Tym, co faktycznie zmienia jego odbiór na (jeszcze) lepszy, jest nowy miks i mastering. Nie da się ukryć, iż wersja z 2016 roku pozostawia sporo do życzenia pod względem brzmienia, zwłaszcza wysokich tonów, które są zniekształcone i nieprzyjemne. Teraz jednak taśmy trafiły do rąk Stevena Wilsona i o ile mam wiele do zarzucenia jego własnej muzyce, tak z remasterami (głownie) progowej klasyki dotąd zawsze dowoził. Nie inaczej jest tym razem: album brzmi potężnie, klarownie, z odpowiednią przestrzenią pomiędzy poszczególnymi instrumentami i wokalami, a bez niechcianych zniekształceń.

Jeśli do tej pory nie mogłem się zdecydować, czy najlepszy wczesny materiał Floydów to Pompeje, czy koncertowa część albumu "Ummagumma", to teraz stawiam na ten pierwszy. Powtarzające się utwory - "Careful with That Axe, Eugene", "Set the Controls for the Heart of the Sun" i "A Saucerful of Secrets" - w obu przypadkach wykonane są fantastycznie; z większą swobodą, ale też nieco ciężej od studyjnych wersji. Tu jednak dochodzą jeszcze wspaniałe wykonania "Echoes" i "One of These Days", które z nawiązką wynagradzają brak "Astronomy Domine". Nade wszystko jednak tutaj o wiele lepsze jest brzmienie, pozostawiające w tyle choćby studyjny materiał; nie ma też zagłuszających zespół rozmów publiczności. "Pink Floyd at Pompeii - MCMLXXII" mogę zatem śmiało nazwać najlepszym wydawnictwem Pink Floyd na żywo. I już raczej nim pozostanie, chyba iż ukaże się jakaś sensowna kompilacja utworów z sesji dla BBC - oczywiście zremasterowanych przez Wilsona. Jedyne, co mogę odświeżonym Pompejom zarzucić, to ten nieszczęsny "Mademoiselle Nobs". Niewystawienie najwyższej możliwej oceny wynika jednak stąd, iż nie wystawiam jej archiwalnym wydawnictwom.

Ocena: 9/10

Nominacja do archiwaliów roku 2025


Pink Floyd - "Pink Floyd at Pompeii - MCMLXXII" (2025)

1. Pompeii Intro; 2. Echoes (Part 1); 3. Careful with That Axe, Eugene; 4. A Saucerful of Secrets: 5. Set the Controls for the Heart of the Sun; 6. One of These Days; 7. Mademoiselle Nobs; 8. Echoes (Part 2); 9. Careful with That Axe, Eugene (Alternate Take); 10. A Saucerful of Secrets (Unedited)

Skład: David Gilmour - gitara, wokal (2-4,8-10), harmonijka (7), dodatkowy wokal (5); Richard Wright - instr. klawiszowe, wokal (2,8); Roger Waters - gitara basowa, wokal (3,5,9), instr. perkusyjne (4,10), gitara (7); Nick Mason - perkusja i instr. perkusyjne, głos (6)
Gościnnie: Nobs - głos (7)
Producent: ?



Idź do oryginalnego materiału