
Po znakomitym początku lat 90, gdy Neil Young wyjątkowo dobrze odnalazł się w ówczesnej modzie na grunge (albumy "Ragged Glory" i "Mirror Ball") oraz granie akustyczne ("Harvest Moon"), od drugiej polowy tamtej dekady Kanadyjczyk znów popadł w stagnację. Ogólnie nie był to najlepszy czas dla rocka, ale muzyk choćby nie próbował odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Poprzestał na nagrywaniu kolejnych płyt w sprawdzonym stylu - na zmianę stawiając na rockowy czad lub akustyczne aranżacje - tylko z coraz mniej wyrazistym materiałem. Z tej tendencji wyłamał się dopiero album "Psychedelic Pill", niebędący wprawdzie żadnym stylistycznym przewrotem, ale przynoszący najbardziej porywające nagrania artysty od blisko dekady. Być może to zasługa odnowienia po kilku latach przerwy współpracy z Crazy Horse, choć przecież ci sami muzycy dosłownie parę tygodni wcześniej nagrali rozczarowującą "Americanę".
Tym razem jednak, zamiast przerabiać stare amerykańskie pieśni, postawiono wyłącznie na autorskie utwory - tradycyjnie kompozycje samego Younga. Przede wszystkim jednak zupełnie inne jest podejście i atmosfera. "Psychedelic Pill" zawiera muzykę o zdecydowanie swobodniejszym, jamowym charakterze. Zresztą przy standardowych dziesięciu utworach - licząc obie wersje tytułowego kawałka - całość osiąga długość niemal półtora godziny; najdłużej w studyjnej dyskografii Younga. Sam otwierający całość "Driftin' Back" trwa blisko pół godziny, "Ramada Inn" i "Walk Like a Giant" przekraczają długość szesnastu minut, a "She's Always Dancing" zbliża się do dziewięciu. Reszta repertuaru to już nieprzekraczające pięciu minut piosenki, choć i one na ogół mają taki luźniejszy, jamowy klimat.
Czytaj też: [Recenzja] Neil Young with Crazy Horse - "Everybody Knows This Is Nowhere" (1969)
Wspomniany już "Driftin' Back" to, jak na swoje 27 i pół minuty, niespecjalnie urozmaicone granie. Fakt, jest tu krótki akustyczny wstęp, są bardzo melodyjne wstawki piosenkowe, ale zdecydowną większość tego czasu zajmują gitarowe popisy na tle dość jednostajnej sekcji rytmicznej. Ale jakie świetne jest to granie! Z jednej strony zwraca uwagę brudne, jazgotliwe brzmienie i pewna niedbałość instrumentalistów, a z drugiej - ogromna dawka jamowego luzu, wczesno-sewentisowy klimat oraz poczucie, iż muzycy po prostu świetnie się bawią. Wszystko zresztą jest tu pozostawione dokładnie tak, jak muzycy zagrali w studiu - bez cięć, bez nakładek, bez maskowania potknięć. Miłośnicy koncertowych nagrań z lat 70., szczególnie takich grup, jak Quicksilver Messenger Service, Grateful Dead, The Allman Brothers Band czy też samego Younga i Crazy Horse, z pewnością docenią i ten utwór.
Niemal równie porywająco wypadają zresztą pozostałe długasy, szczególnie melancholijny, ale wciąż ostry i energetyczny "Ramada Inn" oraz najbardziej hałaśliwy, a zarazem najbardziej dopracowany wokalnie "She's Always Dancing". Mniej przekonuje mnie natimiast "Walk Like a Giant", z ocierającymi się o hardrockową sztampę riffami oraz głupawymi doo-wopowymi chórkami i pogwizdywaniem. Jednak fragmenty instrumentalne, ponownie zdominowane przez jazgotliwe solówki gitarowe, to już Young i Crazy Horse w najlepszym wydaniu.
Czytaj też: [Recenzja] Neil Young with Crazy Horse - "Zuma" (1975)
A piosenkowy materiał? Bardzo przyjemny jest tytułowy "Psychedelic Pill", szczególnie w pierwszej wersji, zatopionej w faktycznie psychodelicznych pogłosach. Alternatywny miks zastępuje je mniej zniekształconym riffowaniem, które wypada nieco topornie. "Born in Ontario" i "Twisted Road" to już typowo youngowe piosenki, które spokojnie mogłyby znależć się na którymś z albumów, jakie w latach 70. nagrał z Crazy Horse. "For the Love of Man" przypomina natomiast o tym subtelniejszym, akustycznym obliczu Kanadyjczyka i choć można docenić takie urozmaicenie, to uważam, iż zbyt daleko odbiega od klimatu reszty albumu. Nie mam na myśli brzmienia, a brak tej jamowej atmosfery.
Gdyby Neil Young wydał ten album np. gdzieś pomiędzy "Zumą" a "Rust Never Sleeps", byłby to dziś pewnie jeden z jego klasyków. Na żadnym innym studyjnym albumie nie udało mu się tak świetnie oddać klimatu jamującego zespołu. Chyba w ogóle nie ma wielu takich albumów wśród rockowych wydawnictw. Dobrze więc, iż w końcu ktoś tę lukę uzupełnił, choćby jeżeli w 2012 roku było to kompletnie niemodne granie. Choć jak na tak póżną płytę rockowych dinozaurów brzmi to wszystko naprawdę energetycznie i porywająco.
Ocena: 8/10
Neil Young with Crazy Horse - "Psychedelic Pill" (2012)
CD1: 1. Driftin' Back; 2. Psychedelic Pill; 3. Ramada Inn; 4. Born in Ontario
CD2: 1. Twisted Road; 2. She's Always Dancing; 4. For the Love of Man; 5. Walk Like a Giant; 6. Psychedelic Pill (alternate mix)
Skład: Neil Young - wokal, gitara, organy, syntezator; Frank "Poncho" Sampedro - gitara, dodatkowy wokal; Billy Talbot - gitara basowa, dodatkowy wokal; Ralph Molina - perkusja, dodatkowy wokal
Producent: Neil Young, John Hanlon i Mark Humphreys