W tym miesiącu w ofercie Egmontu pojawił się kolejny komiks, którego bohaterem jest wiedźmin Geralt. Czy warto zainteresować się Krańcem świata? Zapraszam do lektury mojej recenzji.
Wiedźmin od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Niezaprzeczalnie ogromna zasługa należy się studiu CD Projekt RED. Wyprodukowało kilka gier i dodatków poświęconych Geraltowi, a powstaje „czwórka”. Wcielimy się w niej w Ciri, natomiast od dawna na deskach teatru muzycznego w Gdyni można podziwiać (moim zdaniem świetny!) musical o Wiedźminie. Warto jeszcze wspomnieć, iż w przyszłym miesiącu w Kolonii podczas Gamescomu odbędzie się koncert muzyki z Dzikiego Gonu. Biały Wilk występuje również w komiksach i niedawno mogliście czytać moją recenzję jednego z takich tomów. Do odpowiedniego artykułu zabierze Was ten odnośnik. Dziś chciałbym Wam przedstawić swoje zdanie na temat Krańca świata. Czy uważam, iż należy sięgnąć po ten zeszyt? Za chwilę się przekonacie. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do opisu wydarzeń z najnowszej wiedźmińskiej propozycji w ofercie Egmontu.
Wydarzenia przedstawiane w komiksie

Wiedźmin: Kraniec świata to adaptacja opowiadania Andrzeja Sapkowskiego wydanego pod takim samym tytułem. Historia ta była już poruszana na przykład w pierwszym sezonie serialu Netfliksa, aczkolwiek nie uważam, iż każdy zna jej treść. Postaram się więc nieco nakreślić ogólne założenia tej opowieści, jednocześnie nie zagłębiając się w spoilery. Głównymi bohaterami, jakich poznajemy na początku są naturalnie Geralt z Rivii oraz Jaskier z lutnią. Wędrują oni wspólnie, szukając okazji do zarobku oraz – oczywiście w przypadku barda – inspiracji do stworzenia nowych pieśni. Bynajmniej nie wszystkie zgłaszane przez prostych chłopów zlecenia są sensowne, toteż Geralt wiele z nich zbywa, nie podejmując się ich wykonywania. Wiedźmin nie jest przecież odpowiednią osobą do zwalczania „nietopyrzy”, nie uważacie? W pewnym momencie jednak natrafiają na zgłoszenie im problemu z istotą określoną jako diaboł. Biały Wilk zdaje sobie sprawę, iż nazwa ta musi być błędna, ale opis zachowania stworzenia intryguje go i motywuje do zbadania terenu jego działania. Nie będę zdradzał, do czego to doprowadza, natomiast mogę Was zapewnić, iż w moim przekonaniu fabularnie komiks ten stoi na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście ogromna w tym zasługa świetnego materiału pierwotnego – opowiadania wchodzącego w skład zbioru Ostatnie życzenie. Niestety, nie wszystko w recenzowanym dziś komiksie przypadło mi do gustu.
Jakość ilustracji w Wiedźmin: Kraniec świata

Muszę się przyczepić do strony wizualnej Krańca świata. Co tu dużo mówić – ten komiks jest w moim rozumieniu zwyczajnie brzydki. Większość kadrów jest moim zdaniem namalowana mało wyraźnie i sprawia to, iż było mi bardzo trudno czerpać przyjemność z czytania opisywanego zeszytu. Nie znaczy to, iż wszystko wygląda źle. Lutnia Jaskra, czy silvan prezentują się naprawdę przyzwoicie i sprawiają, iż ma się nadzieję na równą pieczołowitość w ukazywaniu innych elementów świata. Niestety, nadzieja ta gwałtownie zanika. Przede wszystkim zupełnie nie podoba mi się wygląd Geralta. Jasne, mam świadomość, iż w oryginalnych książkach był to zakapior, który potrafił straszyć choćby samą aparycją. Nie usprawiedliwia to jednak jak dla mnie – takie mam wrażenie – małego przywiązania do szczegółów wyposażenia tej postaci. Ba, choćby zwykli chłopi potrafią przedstawiać się lepiej niż tytułowy bohater komiksu. Sytuacji nie ratują w moim rozumieniu zdecydowanie zbyt ciemne sceny. Rozumiałbym, jeżeli miałyby one budować klimat, ale tak nie jest. Zamiast tego zmuszają do ślęczenia nad komiksem i usilnego wpatrywania się w strony. Zdecydowanie nie myślę, iż należy sięgnąć po ten tom ze względu na jego stronę wizualną. Ta jest niestety ogromną wadą Krańca świata. Doceniam za to dołączeniu szkiców trzech postaci widzianych na poprzednich stronach.
Podsumowanie

Wiedźmin: Kraniec świata to dość trudny do ocenienia komiks. Z jednej strony mamy tu bowiem do czynienia z bardzo dobrą opowieścią, umiejętnie dotykającą wątków rasizmu i przejmowania terenu tylko pod swoje potrzeby. Z drugiej jednak otrzymujemy brzydki tom, który odstrasza swoją stylistyką wizualną. Mogło być bardzo dobrze, a wyszło zamiast tego bardzo średnio. Na szczęście komiks ten nie jest drogi i bez problemu można go znaleźć za mniej niż 20 złotych. Po lekturze towarzyszy mi jednak poczucie niedosytu. Tak dobra opowieść powinna być okraszona świetnymi kadrami, skłaniającymi do częstego powracania do zeszytu po przeczytaniu go. Tak się moim zdaniem nie stało, a szkoda.

Liczba stron | 56 |
Wymiary | 16,7 cm x 25,5 |
Scenarzystka | Magdalena Salik |
Ilustrator | Tommaso Bennato |
Typ oprawy | miękka |
Cena | od 17,87 zł |