
"Claws" jest jak mroczne odbicie dopiero co opisanego "A Christmas Yet to Come" Josepha Byrda. To także zbiór świątecznych piosenek; w większości przeróbek angielskich kolęd oraz hitów, choć ze skromnym dodatkiem autorskiego materiału. Wykonania są tu jednak zdecydowanie niekonwencjonalne - zdeformowane i świadomie campowe. Za całym tym przedsięwzięciem, ukryty za szyldem Hybrid Kids, stoi Morgan Fisher, najbardziej znany jako klawiszowiec glamowej grupy Mott the Hoople oraz muzyk towarzyszący Queen na trasie promującej płytę "Hot Space". Ale to tylko jedno z jego oblicz. Poza tym tworzy też muzykę mniej komercyjną, nierzadko o eksperymentalnym charakterze.
Jako Hybrid Kids zadebiutował rok wcześniej płytą "A Collection of Classic Mutants", fejkową kompilacją dwunastu zespołów, w rzeczywistości nagraną samodzielnie przez Fishera. Na repertuar składają się tam wyłącznie przeróbki, w tym kompozycje oryginalnie wykonane przez The Beatles, Vana Morrisona, Kate Bush, Roda Stewarta, Sex Pistols czy The Stranglers, stylistycznie nawiązujące do post-punku, synthpopu czy dubu. Wyszło choćby zabawnie. Szczególnie bawi mnie nieporadnie zaśpiewany refren "Wuthering Heighs", albo "Do Ya Think I'm Sexy?" wykonany tak, iż na tytułowe pytanie można odpowiedzieć wyłącznie przecząco.
Czytaj też: [Recenzja] Joseph Byrd - "A Christmas Yet to Come" (1975)
Pomysł na "Claws", drugi i ostatni album Hybrid Kids, był w zasadzie identyczny. Tylko tym razem materiał dobrano tematycznie. W repertuarze dominują stare brytyjskie kolędy, jak "We Three Kings", "O, Come All Ye Faithfull", "Deck the Halls" czy "Holly and Ivy". Uzupełniono je współczesnymi piosenkami - "Listen, the Snow Is Falling" Yoko Ono i "Happy Xmas (War Is Over)" Johna Lennona - a także autorskimi kompozycjami. Stylistycznie mieści się to wszystko na ogół gdzieś pomiędzy tą charakterystyczną hybrydą post-punku z dubem wczesnego Public Image Ltd, a eksperymentami, szaleństwem i humorem The Residents, z dodatkiem estetyki zolo z okolic Cardiacs oraz dziwaczności bliskiej Comus. W nagraniach Fishera wsparło kilku gości, w tym saksofonista Lol Coxhill, były muzyk kanterberyjskich zespołów Delivery i Kevin Ayers and the Whole World.
Chociaż na warsztat wzięto pieśni bożonarodzeniowe, założeniem było nadanie im mroczniejszego, pogańskiego klimatu, obdarcie z chrześcijańskich konotacji na rzecz symboliki przedchrześcijańskich obchodów przesilenia zimowego. Stąd też pewnie moje skojarzenie z Comus, mimo kompletnie innej stylistyki. Ale i śpiew Fishera czasem pogłębia to wrażenie, zwłaszcza gdy śpiewa w tak cierpki i dziwaczny sposób, jak w rozpoczynającym album "We Three Kings". Towarzyszy temu znerwicowany, poszarpany akompaniament jakby nie do końca zgranych gitar, syntezatora i automatu perkusyjnego. Kolejny "O, Come All Ye Faithfull" to w warstwie instrumentalnej quasi-funkowy, ale ociężały groove basu, zgrzytliwe wejścia gitary oraz industrialne bębny i efekty, a przyśpieszony wokal brzmi zarazem groteskowo i nieco upiornie. Z kolei w ośmiominutowym "Deck the Halls / Go Tell It to the Mountain" piosenkowa klamra, żartobliwie parodiująca synthpop, kontrastuje z dłuższym zwolnieniem, podczas którego recytacji Fishera towarzyszy dubowe ostinato basu oraz freejazzowe partie saksofonu i pianina. "Conventry" pokazuje natomiast, jak mogłaby brzmieć hipotetyczna płyta King Gizzard and the Lizard Wizard w estetyce no wave. W "Holly and Ivy" ejtisowy kicz spotyka się zaś z bardziej eksperymentalnymi dźwiękami w tle.
Czytaj też: [Recenzja] Jethro Tull - "The Christmas Album" (2003)
"Claws" to jednak nie tylko wygłupy. "No St. Bernard" w warstwie instrumentalnej przynosi całkiem normalny ambient, tyle iż wzbogacony anty-świąteczną tyradą, zaimprowizowaną przez Iaina McNaya - szefa Cherry Red Records, która płytę wydała - a w dalszej części także czymś na kształt proto-sampli. Stosunkowo zwyczajne, jak na ten album, są tez gościnne partie wokalne Maggie Nichols z dwóch kolejnych utworów. Przy czym "Dead Ducks" to śpiewana a capella miniaturka o zdecydowanie folkowej melodyce, a "Listen, the Snow Is Falling" ma już dość awangardowy akompaniament, zresztą pojawia się też trochę wokalnych udziwnień. Kompletnym dziwactwem jest natomiast "Good King Wenceslas", pozbawiony wyraźnej struktury, pełen taśmowych eksperymentów, choć na początku pojawia się też subtelne tło w klimatach jazz fusion. Finałowy "Happy Xmas" zaczyna się natomiast względnie tradycyjnie, jak pop-rockowa ballada z patetycznymi syntezatorami, ale dość gwałtownie zaczyna pojawiać się coraz więcej dziwacznych urozmaiceń: przyspieszone chórki w stylu The Chipmunks, dyskotekowy beat automatu, dubowy bas i jazzujące solówki saksofonu Coxhilla, z których pierwsza opiera się na melodii kolejnej popularnej kolędy brytyjskiej, "God Rest Ye Merry Gentleman".
Szalony album, może choćby nieco zbyt eklektyczny, przez co - szczególnie w drugiej, tej względnie normalniejszej połowie - zaczyna się to wszystko trochę rozjeżdżać. Sam pomysł tak groteskowego, demonicznego przedstawienia świątecznych piosenek był jednak znakomity, a w poszczególnych kawałkach udaje się go nierzadko fantastycznie wyegzekwować. Słychać, ze Fisher mial z tym sporo zabawy, a dobry humor może się udzielać słuchaczom. "Claws" to doskonała alternatywa dla tych wszystkich sztampowych hitów świątecznych, które o tej porze roku zewsząd atakują.
Ocena: 7/10
Hybrid Kids – "Claws" (1980)

1. We Three Kings; 2. O, Come All Ye Faithfull; 3. Deck the Halls / Go Tell It to the Mountain; 4. Coventry; 5. Holly and Ivy; 6. No St. Bernard; 7. Listen, the Snow Is Falling; 8. Dead Ducks; 9. Good King Wenceslas; 10. Happy Xmas (War Is Over)
Skład: Morgan Fisher - wokal, gitara, gitara basowa, instr. klawiszowe, efekty; Lol Coxhill - saksofon (3,7); Maggie Nicols - wokal (7,8), dodatkowy wokal; Chris Ross i Valerie Ross - dodatkowy wokal (4); Iain McNay - głos (6)
Producent: Morgan Fisher
Po prawej: Okładka japońskiego wydania albumu.












