Recenzja filmu: Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia

konsolowe.info 1 rok temu
Zdjęcie: Recenzja filmu: Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia


Indiana Jones kolejny raz trafił do kin. Czy warto udać się z nim w jego ostatnią podróż? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.

Harrison Ford od kilkudziesięciu lat pokazuje, iż Indiana Jones to postać po prostu stworzona dla niego. To ikona kina przygodowego i słyszał o niej chyba każdy. Charakterystyczne atrybuty – brązowa fedora, bicz i torba na ramię – już wiele lat temu wryły się w świadomości niejednej osoby. Nie ukrywam, iż bardzo lubię tego bohatera, a motyw przewodni – skomponowany przez Johna Williamsa – często jest przeze mnie odtwarzany choćby bez oglądania filmów. Kilka miesięcy temu ukazały się nowe zestawy LEGO odwołujące się do pierwszych przygód Doktora Jonesa i kupiłem je oczywiście. Uprzyjemniały mi one oczekiwanie na premierę piątego filmu o tytułowym archeologu. W końcu nadszedł ten dzień i wybrałem się do kina, aby zobaczyć, co tym razem spotka Indy’ego. Czy dobrze zrobiłem, udając się na seans? Przekonajmy się.

Fabuła

Każdy poprzedni film z cyklu Indiana Jones toczył się w nieco późniejszych latach. Dzięki temu coraz starszy Harrison Ford idealnie pasował do roli, ale i mogliśmy widzieć nieco inne realia. Zanim jednak się na nich skoncentruję, pozwolę sobie skorzystać z opisu „piątki”. Oto on:

Apogeum wyścigu kosmicznego między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Jones jest zdeterminowany, aby wyjawić nikczemną działalność nazistowskich naukowców licznie stojących za programami kosmicznymi.

Źródło: Filmweb

Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia przedstawia Jonesa nieco zgorzkniałego, rozgoryczonego i zmęczonego. Nie ma się bynajmniej co dziwić. Przecież lata lecą, a archeolog ten nie staje się coraz młodszy. Przez kilkadziesiąt lat doświadczył on wielu strat i zobaczył niejedno dziwne wydarzenie. Wobec tego teraz przeszkadzają mu nie tylko imprezujący za ścianą hipisi, ale i skupianie się społeczeństwa na locie w kosmos. Na szczęście przez cały czas można dostrzec błysk w jego oku, kiedy jest w pobliżu istotnego zabytku. Twórcy umiejętnie korzystają z wieku Jonesa, wprowadzając nie tylko nowe postaci, ale i wykorzystując niektóre osoby znane z poprzednich odsłon. Więcej o tym dowiecie się – naturalnie bez spoilerów – z następnego akapitu.

Bohaterzy nowi i starzy

Można bezpiecznie stwierdzić, iż Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia to kontynuacja poprzednich czterech części. Nie zapomina bowiem o poprzednio występujących postaciach. Dzięki temu raz jeszcze możemy zobaczyć na ekranie wieloletniego przyjaciela Indy’ego, Sallaha (John Rhys-Davies), czy dostrzec w biurze Jonesa zdjęcie jego ojca (granego w Ostatniej Krucjacie przez Seana Connery’ego). Dowiemy się także, co stało się z – wprowadzonym w Królestwie Kryształowej CzaszkiMuttcie oraz zyskamy nieco szerzy wgląd w związek bohatera z Marion Ravencroft.

Naturalnie nie brakuje także nowych postaci. Najważniejsze dwie to bez wątpienia Helena (Phoebe Waller-Bridge) i doktor Voller. Ta pierwsza nierzadko zajdzie Jonesowi za skórę, ale równie często pomoże mu. Nie można natomiast powiedzieć tego o naziście, w którego wcielił się Mads Mikkelsen. Od razu wyjaśnię, iż nie jestem fanem sposobu gry tego aktora. O dziwo jednak w Artefakcie Przeznaczenia pasował on idealnie do odgrywanej postaci. Uważam, iż jego kreacja jest jedną z najsilniejszych stron tego filmu. Helena natomiast potrafiła irytować i myślę, iż można było napisać tę bohaterkę lepiej. Niemniej jednak i tak jest zdecydowanie lepiej niż w przypadku okropnej „czwórki”. Tym razem postaci często mają charyzmę i choćby gościnny występ Antonio Banderasa nie wydaje się wstawiony na siłę. Również on bardzo dobrze wcielił się w swoją postać – jego epizodyczną kreację stawiam na równi z tym, co pokazali Harrison Ford i Mads Mikkelsen.

Spoglądając w przeszłość

Wspomniałem już wcześniej, iż Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia korzysta z elementów wprowadzanych we wcześniejszych częściach. Warto trochę rozwinąć tę kwestię. Jones wspomina na przykład o wydarzeniach, których doświadczył w Świątyni Zagłady. Nie brakuje też, co nie powinno dziwić fanów serii, sceny odnoszącej się do ofidiofobii, której doświadcza tytułowy archeolog. Poza tym należy jeszcze zwrócić uwagę na świetnie zrealizowane cyfrowe odmłodzenie postaci. Początek filmu to kilkunastominutowa retrospekcja, podczas której widzimy „dawnego” Indy’ego. Naturalnie ucieka on przeciwnikom raz jeszcze w sposób, który nie powinien dać szans na powodzenie. Wspomnę tu tylko o cofającej się między ujęciami opadającej ścianie z Poszukiwaczy Zaginionej Arki. Na szczęście w Artefakcie Przeznaczenia nie ma takiego absurdu jak azyl w lodówce. Oczywiście nie brakuje tu również motywu muzycznego, aczkolwiek mam wrażenie, iż nie zdołał on w pełni rozbrzmieć. Dlatego z ogromną przyjemnością siedziałem w kinie jeszcze podczas napisów końcowych i słuchałem klasycznego utworu, symbolu kina przygodowego.

Podsumowanie

Nowy Indiana Jones na pewno nie jest wybitnym filmem. Nie wprowadza niczego nowego do gatunku i nie stanowi wyznacznika jakości kina przygodowego. Niemniej jednak bardzo dobrze bawiłem się, śledząc wiele pościgów z udziałem dojrzałego archeologa (spodobały mi się zwłaszcza sceny w tuk-tukach). O ile zakończenie głównej części filmu jest nieco tandetne i nie zachwyciło mnie, to jednak jest to zaledwie drobna skaza na bardzo dobrym obrazie całości. Odwołania do bolących miejsc z Poszukiwaczy Zaginionej Arki również zaliczam na plus. Myślę, iż nie mogłoby być lepszego zakończenia losów Jonesa niż to, co zobaczyliśmy w tym roku. Harrison Ford oficjalnie zapowiedział jeszcze przed premierą „piątki”, iż to jego ostatnie odgrywanie tego archeologa. Moim zdaniem pożegnanie z legendą wyszło idealnie. Zdecydowanie warto wybrać się do kina. jeżeli nie znacie poprzednich filmów, to oczywiście polecam obejrzenie ich (możecie jednak śmiało odpuścić sobie „czwórkę”). jeżeli natomiast widzieliście wcześniejsze perypetie Jonesa, to również te powinny się Wam spodobać. Ja wiem jedno. Już czekam, żeby ponownie obejrzeć Artefakt Przeznaczenia, kiedy tylko trafi do oferty Disney Plus. Szczerze polecam ten film – jest zrealizowany naprawdę świetnie.

Idź do oryginalnego materiału