[Recenzja] Deep Purple - "=1" (2024)

pablosreviews.blogspot.com 2 miesięcy temu


Po raz pierwszy od czasu "Infinite" przesłuchałem w całości cały nowy album Deep Purple. Dałem mu szansę wyłącznie ze względu na nieznaczne odmłodzenie składu. Płyta "=1" (tytuł i okładka znów wyglądają jak sabotaż - patrz "Bananas", "Now What!" czy "Whoosh!") to debiut nowego gitarzysty, zaledwie 45-letniego Simona McBride'a. Jak na muzyka dzisiejszego Deep Purple jest to rzeczywiście młodzieniec - reszta składu zbliża się do osiemdziesiątki - ale dla rockmanów to już ten wiek, kiedy z reguły najlepsze dokonania mają za sobą. McBride nie ma zresztą żadnych znaczących osiągnieć na koncie, ale współpracował z Donem Aireyem, więc dostał fuchę.

Jako sukcesor Steve'a Morse'a, który ze swoim stylem do Deep Purple nigdy specjalnie nie pasował, McBride wypada nienajgorzej. Jego riffy mają odrobinę więcej polotu i trochę bliżej im do klasycznego hard rocka. Jednak solówki wciąż brzmią bardzo technicznie i powtarzają ograne klisze, a brakuje w nich wyobraźni, emocji i feelingu. Ogólnie jednak nowy gitarzysta nieźle się tu odnajduje, a nowy skład, Mark IX, już w tym momencie wydaje się lepiej zgrany, niż obecna koalicja rządząca głosująca nad prawami kobiet.

Czytaj też: [Recenzja] Deep Purple - "Turning to Crime" (2021)

Jednak dzisiejszy Deep Purple choćby bez topornych riffów Steve'a Morse'a to wciąż Deep Purple tylko bez jednego ze swoich licznych współczesnych problemów. W zespole wciąż jest przecież Ian Gillan, któremu lat nie ubywa. Szczególnie w tych wolniejszych, bardziej stonowanych momentach - gdy nie może się ukryć za ścianą dźwięku - słychać, jak bardzo już niedomaga. Ballada "I'll Catch You" jest tu najlepszym, choć raczej najsmutniejszym przykładem. A z kolei w tych żywszych momentach czasem wyraźnie słychać próby ratowania się studyjnymi sztuczkami. Najbardziej kuriozalny jest jednak wrzask w "Now You're Talkin'". Raz, iż fatalnie to wyszło, dwa - sam fakt, iż po taki rodzaj ekspresji sięgnął osiemdziesięciolatek budzi moje zażenowanie.

Problemem zespołu wciąż pozostaje też Airey, który po ponad dwudziestu latach wciąż nie ma pomysłu, jak sensownie zastąpić Jona Lorda. Czasem przywołuje tu kojarzone z nim brzmienie organów, jednak głownie używa ich do robienia tła czy dopełniania gitarowych riffów. Solówki najczęściej gra na syntezatorze, który brzmi tu jak tania zabawka z ubiegłego wieku. Nic dobrego nie mogę powiedzieć też o sekcji rytmicznej Glover / Paice, bo obaj starają się grać w sposób jak najmniej inwazyjny, chowając się za pozostałymi muzykami. No i jeszcze ten nieszczęsny Bob Ezrin, którego zespół uparcie zatrudnia jako producenta od czasu "Now What?!", a który wciąż nie ma pojęcia, jak porządnie wyprodukować zespół hardrockowy. Płaskie to takie i suche.

Czytaj też: [Recenzja] Deep Purple - "Machine Head" (1972)

W dodatku czego by nie mówić o albumach z Morse'em, to przynajmniej zdarzały się tam jakieś próby urozmaicenia stylu, a "=1" to już wyłącznie bezpieczne, konformistyczne granie hardrockowe, jakiego od zespołu oczekują fani. Single zapowiadały choćby powrót do stylistyki z czasów pierwszego Mark II - "Portable Door" to prawie "Pictures of Home", a "Lazy Sod" przypomina "Black Night" połączony ze "Strange Kind of Woman" - jednak całości bliżej do płyt z ostatnich czterdziestu lat. Próby urozmaicenia to rock'n'rollowa wstawka w "Now You're Talkin'" i orientalizmy w "Bleeding Obvious" - zgodnie z tytułem ostatniego, oczywista oczywistość. Pod względem kompozycji i aranżacji jest to naprawdę leniwy album. Nie zdziwiłbym się, gdyby te kawałki okazały się odrzutami z wcześniejszych wydawnictw.

Odmłodzenie składu w niczym tu nie pomogło. Deep Purple na "=1" nie ma kompletnie nic do zaoferowania. Przykro się słucha, jak muzycy ugrzęźli w tym dawno wyeksploatowanym stylu, do którego grania potrzeba młodzieńczej energii oraz umiejętności tworzenia bardziej wyrazistych utworów. Oba te atuty Gillan, Glover i Paice stracili przed dziesięcioleciami, a co do Aireya i McBride'a - nie jest pewne, czy kiedykolwiek je mieli. Brzmi to wszystko jak niezamierzona autoparodia, w dodatku kiepska, bo zupełnie nieśmieszna.

Ocena =1/10

Bardziej takie 3/10, ale nie mogłem się powstrzymać.



Deep Purple - "=1" (2024)

1. Show Me; 2. A Biton the Side; 3. Sharp Shooter; 4. Portable Door; 5. Old-Fangled Thing; 6. If I Were You; 7. Pictures of You; 8. I'm Saying Nothin'; 9. Lazy Sod; 10. Now You're Talkin'; 11. No Money to Burn; 12. I'll Catch You; 13. Bleeding Obvious

Skład: Ian Gillan - wokal; Don Airey - instr. klawiszowe; Simon McBride - gitara; Roger Glover - gitara basowa; Ian Paice - perkusja
Producent: Bob Ezrin


Idź do oryginalnego materiału