
Cykl "Ciężkie poniedziałki" S03E04
Dyskografia bez słabych punktów to rzadkość. Łatwiej jest, oczywiście, utrzymać poziom, gdy nagrało się kilka płyt. Siedem albumów bez żadnej wtopy to już jednak całkiem spore osiągniecie. Wyczyn ten udał się grupie Death, która zresztą nie tyle trzymała równy poziom, co z każdym kolejnym wydawnictwem dokonywała wyraźnego progresu. Do czasu "Individual Thought Patterns", piątego w dyskografii albumu, rozwój ten przebiegał konsekwentnie w stronę coraz bardziej złożonego, technicznego grania. Na następnym "Symbolic" nastąpiło jednak przełamanie tej tendencji. Zamiast jeszcze bardziej komplikować swoją muzykę, tym razem zespół dodaje więcej melodii i gdzieniegdzie odrobinę odpoczynku od brutalnego łojenia. Przy czym wciąż jest to granie bardzo intensywne, technicznie zagmatwane, progresywne pod względem struktury utworów.
Nowy kierunek mógł, przynajmniej w jakimś stopniu, być spowodowany kolejną zmianą składu. Tym razem do Chucka Schuldinera i grającego już na poprzedniej płycie bębniarza Gene'a Hoglana dołączyli gitarzysta Bobby Koelble oraz basista Kelly Conlon - muzycy wzięci dosłownie znikąd, dla których "Symbolic" był płytowym debiutem. Zresztą przez kolejne trzy dekady obaj wzięli udział w nagraniu ledwie kilku albumów, z których już żaden nie był choćby w małym stopniu tak istotny. Nie da się ukryć, iż technicznie nie byli to instrumentaliści aż tak sprawni technicznie, jak ich odpowiednicy na poprzedniej płycie, Andy LaRocque i Steve Di Giorgio - odczuwam tu zwłaszcza brak tych pokręconych linii basu drugiego z nich - ale też bynajmniej żadni amatorzy. Conlon i Koelble całkiem udanie wpasowali się w styl Death, naprawdę dobrze poradzili sobie w tym wciąż przecież skomplikowanym graniu.
Czytaj też: [Recenzja] Death - "Individual Thought Patterns" (1993)
Już tytułowy otwieracz, "Symbolic", poza miażdżącym ciężarem i wszechobecną agresją - choć już bez tej zajadlej wściekłości z poprzedniej płyty - przynosi typowe dla grupy zmiany motywów oraz tempa, następujące w nieoczekiwanych miejscach, dzięki czemu cały czas angażuje mnie jako słuchacza. Natomiast niemal w każdym kolejnym nagraniu do powyższych elementów dochodzą jakieś konkretne urozmaicenia. Jak perkusyjny wstęp, bardziej melodyjne solówki i zwolnienie z czystym brzmieniem gitary w samym tylko "Zero Tolerance". Nastrojowy wstęp z czystą gitarą oraz egzotycznymi bębnami w "Empty Words". Przebojowy wręcz refren i dłuższy fragment instrumentalny o łagodniejszym, subtelnym brzmieniu w "Sacred Serenity". Bardziej wypuklony bas oraz klimatyczne wstawki - czasem intrygująco nakładające się na brutalne riffowanie - w "Without Judgement". Urozmaicenia brzmienia, przede wszystkim za sprawą solówki na gitarze akustycznej, w "Crystal Mountain". Czy w końcu najbardziej wielowątkowa, pogmatwana budowa w ośmiominutowym "Perennial Quest".
Przedostatni album Death to granie ciężkie, brutalne, a zarazam bardzo błyskotliwe, momentami naprawdę melodyjne, z rzadka wręcz subtelne. "Symbolic" niewątpliwie umocnił - a kolejny album miał ostatecznie potwierdzić - pozycję Death jako jednej z najbardziej kreatywnych i progresywnych grup metalowych lat 90., spokojnie mieszczącej się na podium, a niewykluczone, iż na jego najwyższym stopniu.
Ocena: 9/10
Death - "Symbolic" (1995)
1. Symbolic; 2. Zero Tolerance; 3. Empty Words; 4. Sacred Serenity; 5. 1,000 Eyes; 6. Without Judgement; 7. Crystal Mountain; 8. Misanthrope; 9. Perennial Quest
Skład: Chuck Schuldiner - wokal i gitara; Bobby Koelble - gitara; Kelly Conlon - gitara basowa; Gene Hoglan - perkusja
Producent: Jim Morris i Chuck Schuldiner