Rebeliantka — jaką dziewczynką była Nuria Selva Fernandez

kosmosdladziewczynek.pl 3 tygodni temu

Jako kilkulatka zlizywała sól z kamieni w morzu, a w domu miała patyczaki, papużkę, żółwia, kameleona, psa i kaczkę. Jej największą przygodą był skauting, a miłością — Pippi Pończoszanka. O swoim dziewczyństwie i o dorastaniu na południu Hiszpanii opowiada dr hab. Nuria Selva Fernandez, biolożka, naukowczyni, obrończyni przyrody

Miałam kilka lat. Jeździliśmy na plażę, nad Morze Śródziemne. Siedziałam w wodzie, aż usta robiły mi się niebieskie z zimna. Mama krzyczała z brzegu, żebym już wyszła. Brałam w palce kamienie i zlizywałam z nich sól. Do domu wracałam z kieszeniami pełnymi kamyków i muszelek. Byłam wtedy bardzo szczęśliwą dziewczynką. Nie tylko wtedy – myślę, iż po prostu byłam takim dzieckiem.
Urodziłam się w Sewilli, pięć lat przed śmiercią generała Franco. Dorastałam w bardzo tradycyjnym społeczeństwie, zresztą dziś też takie jest. Nie mam rodzeństwa, ale wychowywałam się w wielkiej andaluzyjskiej bandzie kuzynów i kuzynek.

Widziałam, iż chłopców i dziewczynki, również w moim otoczeniu, traktuje się inaczej. Pamiętam, jak oburzało mnie, iż moi koledzy w szkole uczyli się rysunku, a my w tym czasie miałyśmy zajęcia z szycia. Od dziewczyn wymagało się większej odpowiedzialności, zajmowania się domem.

Moi rodzice stanowili tu wyjątek. Mama była i jest silna i na taką osobę wychowywała mnie. Nigdy nie goniła do porządków, do zajmowania się domem. Mówiła: „Pamiętaj, musisz być niezależna od mężczyzny”. Wspierała mnie w nauce. Sama nie poszła na studia, jej nikt w tym nie wspierał, nie rozumiano, czego potrzebuje – chociaż dla jej ojca nauka była ważna, wszystkie swoje dzieci posłał do szkół. Moja babcia nie umiała czytać. Myślę, iż dlatego mama mówiła mi później te wszystkie rzeczy, od najwcześniejszych lat: iż muszę robić w życiu to, co chcę, rozwijać się. Zawsze potrafiła krytycznie myśleć. Mój tata pochodził z Katalonii, świetnie gotował. On też łamał stereotypy, nie było w nim nic z macho. Dawali mi wolność, ale trzymali też dyscyplinę.

Ten tekst nawiązuje do 15. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 15 / ZIEMIO I ♥ YOU

Dowiedz się więcej

Ten tekst nawiązuje do 15. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 15
ZIEMIO I ♥ YOU

Dowiedz się więcej

Jako kilkulatka, czułam się chorobliwie nieśmiała. Nie potrafiłam zapytać o coś w sklepie albo sama odezwać się do nauczycieli. Z drugiej strony między dziećmi byłam liderką, małą chuliganką, rebel. Lubiłam konkurować, ścigać się z innymi i najlepiej wychodziło mi to w nauce, która sprawiała mi ogromną frajdę. Byłam świetną uczennicą, której nie trzeba było sadzać na siłę nad książkami.
Nie pamiętam momentu, kiedy poczułam, iż swoje życie zwiążę z przyrodą. Pamiętam za to programy w telewizji, które namiętnie oglądałam: z Felixem Rodriguezem de la Fuente, naszym legendarnym hiszpańskim przyrodnikiem, albo z Jakiem Cousteau. Czekałam na nie jak na święto. Zwierzęta przewijały się przez nasz dom – patyczaki, papużka, żółw, kameleon, kaczka. Ta ostatnia to nie było w hiszpańskim domu nic dziwnego, dzieciom często pozwalano bawić się z kurczaczkami, choć dla tych drugich często nie kończyło się to dobrze. Mama od początku tłumaczyła mi, iż muszę być delikatna, i moja kaczka szczęśliwie dożyła dorosłości.
Obsesyjnie marzyłam o psie. Mój tata pracował w fabryce korków, bezdomna suczka urodziła tam kilka szczeniąt. Pewnego dnia tata wziął je ze sobą do domu w czasie obiadu, żeby mi je pokazać: małe kuleczki, przesiąknięte korkowym zapachem. Od tego dnia ciągle mówiłam o psie. Kiedy skończyłam osiem lat, pojawił się u nas pekińczyk. Potem już zawsze mieliśmy psy. W podstawówce zapisałam się do skautów i to była jedna z najlepszych przygód mojego dzieciństwa. Dużo czasu siedzieliśmy w lasach, jeździliśmy na obozy, a żeby na nie zarobić, myliśmy na przykład samochody. Nie pamiętam, żebym miała w tym czasie jakieś autorytety wśród dorosłych, ale przez lata moją największą miłością była Pippi Pończoszanka. Walczyła ze złem, silna i odważna. Była taka, jaka ja sama chciałam być.

Kiedy zaczęłam dorastać, czymś normalnym było gwizdanie za młodymi dziewczynami na ulicy, rzucanie okropnych uwag. Słyszałam je pod swoim adresem już jako młoda dziewczyna. Nie znosiłam tej kultury macho, do dziś jestem na nią wyczulona. Na przykład, kiedy pracuję w projektach naukowych i o czymś dyskutujemy – faceci często przerywają kobietom, choć wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie naukowym.

Albo korespondujemy i piszę o czymś w mailu, nikt tego nie komentuje, a reaguje się dopiero, gdy to samo powie jakiś mężczyzna.
Nic bym nie zmieniła w tamtej małej Nurii ani w jej dorastaniu. To nie znaczy, iż przeszłość była idealna – na pewno nie było takim społeczeństwo, w którym żyłam. Ale tamta dziewczynka? Super. Myślę, iż bardzo by mnie – dorosłą – polubiła. Byłaby ze mnie zadowolona.

Wsparcie regularne na Patronite

Nawet niewielkie, ale regularne wsparcie jest dla nas kluczowe!

Wspieram regularnie

Wsparcie jednorazowe na Suppi

Jeśli nie możesz pozwolić sobie na regularne wsparcie.

Wspieram jednorazowo
Idź do oryginalnego materiału