Reacher – recenzja 3. sezonu. Goliat kontra… jeszcze większy goliat

popkulturowcy.pl 1 tydzień temu

Amazon wypuścił wreszcie wyczekiwany trzeci sezon swojej hitowej produkcji. Tym razem na głównego bohatera czekają nowe wyzwania i nieoczekiwane zagrożenie. Czy nowe odcinki zawróciły produkcje na adekwatne tory?

Jack Reacher znów pakuje się w bagno. Tym razem jednak na własne życzenie. Podczas podróży bohater spotyka dawnego wroga, którego do tej pory uznawał za zmarłego. Ten nie dość, iż żyje, to dodatkowo udało mu się zbudować całą przestępczą organizację. Reacher, chcąc dokończyć rozrachunki, postanawia przeniknąć w jej struktury, by zbliżyć się do dawnego nemezis. W międzyczasie nawiązuje współpracę z pewną agentką FBI i jej zespołem, którzy poszukują swojej zaginionej informatorki.

Fabuła szczerze powiedziawszy jest zauważalnie lepiej poprowadzona niż w poprzednich sezonach. Mimo przewidywalności potrafiła skutecznie wciągnąć i trzymać mnie przez cały odcinek w skupieniu. Historie, w których pierwsze skrzypce grała infiltracja, zawsze się sprawdzały – nie inaczej było i tutaj. Twórcy dopakowali ją odpowiednią dawką napięcia i adrenaliny zarówno przy licznych scenach akcji, jak i w momentach, w których Reacher za wszelką cenę próbuje utrzymać swoją działalność w tajemnicy. Podczas seansu towarzyszyły mi te same pozytywne emocje, co przy oglądaniu pierwszej serii. Czuło się, iż niezmiennie potencjał głównego bohatera jest w pełni wykorzystany.

Alan Ritchson z kolei po raz kolejny pokazuje, jak dobrze czuje się w skórze Reachera i udowadnia, iż jest to rola wprost dla niego. Gra bohatera, który jest zarówno bystry, jak i zabójczo groźny. Raz jeszcze w fajny sposób poprowadzono jego relacje z resztą bohaterów, w szczególności z twardą agentką Duffy. Między postaciami czuć świetną chemię i zgranie. Nieco gorzej było tym razem w temacie głównego antagonisty. Czarny charakter był zbudowany na wzór archetypowego demonicznego łotra bez skrupułów. Finalnie jednak nie był dość charyzmatyczny, przez co w wielu momentach wypadł dość mizernie.

Twórcy ponownie skrupulatnie podeszli do kwestii pokazania niebywałego intelektu Jacka. W tym sezonie mamy masę karkołomnych wyzwań, którym bohater stawia czoło. Z każdej zagwostki wydaje się wychodzić bez szwanku z zadziwiającą łatwością, jak mistrz strategii, który jest zawsze 5 kroków przed wrogami. Znowu wiele z tych momentów wyda się infantylnych, wręcz ogłupiających widza. Z łatwością to jednak wybaczamy, bo dostarczają nam tyle samo frajdy, co sceny, w których bohater twardo rozprawia się z łobuzami.

Do tej pory ex-major, choć napotykał na swojej drodze różne przeciwności, zawsze mieliśmy pewność, iż nasz bohater sobie poradzi. Dryblas praktycznie nie miał sobie równych – silny, wytrzymały, ale i szybki, do tego wyszkolony. Mało kto stanowił dla niego zagrożenie w walce. W tym sezonie jednak kosa wreszcie trafia na kamień. Reacher niespodziewanie napotyka wśród wrogów człowieka, przy którym wygląda jak podrostek. Od samego początku i ich pierwszego spotkania, zarówno my, jak i główny bohater, czuliśmy skalę zagrożenia w przypadku starcia, które ciągle wisiało w powietrzu.

fot: The Hollywood Reporter

Szczerze powiem, iż i tutaj twórcy dowieźli nam kawał rozrywki. Pojedynek Reachera i Pauliego to coś, czego do tej pory w serialu nie widzieliśmy – i już z pewnością nie zobaczymy. Jack, który do tej pory potrzebował najwyżej jednego ciosu, by rozprawić się z wrogiem, tym razem rzucany jest przez swojego przeciwnika niczym lekki worek ziemniaków. Niemoc głównego bohatera wobec niebezpieczeństwa, z jakim przyszło mu się zmierzyć, wprost biła z ekranu. Pełna emocji, dynamiczna i staranna pod kątem choreograficznym walka była satysfakcjonującą wisienką na torcie tego sezonu.

Serial Reacher należy do tej kategorii produkcji, której mimo bolączek ciężko nie lubić. Jest mocno przewidywalny i schematyczny, ma sprawdzone choć utarte rozwiązania. Mimo tego, każdy odcinek daje sporo frajdy i satysfakcji. Wciąż jest to jeden wielki hołd ku klasykom kina akcji, gdzie kipią emocje, piąchy i kule się sypią, a dobro zawsze zwycięża.


Źródło grafiki głównej: Amazon Prime Video
Idź do oryginalnego materiału