Adam miał osiem lat, gdy został przesłuchany przez policję antyterrorystyczną. Nie trafił na komisariat, nie zatrzymano go na granicy. Adama przesłuchiwano w szkole podstawowej. Zaraz po przerwie obiadowej nauczycielka zaprowadziła go do klasy, gdzie czekało na niego troje dorosłych, których widział pierwszy raz w życiu: dwóch funkcjonariuszy policji antyterrorystycznej i pracownica socjalna. Wychowawczyni zostawiła go tam z nimi zupełnie samego. Pytali, czy lubi szkołę i w co się bawi w domu. Czy bawi się ze swoim ojcem? Jakich krewnych odwiedzają? Czy się modli? Chodzi do meczetu? Co czyta w meczecie? Policjanci zapytali Adama, czy potrafi wyrecytować jakieś fragmenty Koranu po arabsku, a potem usiłowali się dowiedzieć, czy zna znaczenie słów. Wychodzi na to, iż próbowali wdać się w teologiczną dysputę z ośmiolatkiem.
Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio.Wykup prenumeratę lub dostęp online.
Kiedy mama przyszła odebrać Adama ze szkoły, nauczycielka oświadczyła, iż chłopiec jest w trakcie przesłuchania i iż ona również będzie musiała porozmawiać z policją. Dlaczego nikt jej nie poinformował? Czy z Adamem wszystko w porządku? Funkcjonariusze ani nie przywitali się z mamą Adama, ani się nie przedstawili. Zamiast tego zapytali, dlaczego, według niej, 7 lipca doszło do ataku na London Bridge. „Może miało to związek z sytuacją na Bliskim Wschodzie?” – zasugerowała. „Nie, to wszystko przez Koran” – usłyszała w odpowiedzi.
Niedługo po tym, jak Adam i jego mama wreszcie dotarli do domu, zjawiła się tam policja. Adam schował się ze strachu za swoim dziadkiem, kiedy funkcjonariusze przesłuchiwali jego tatę, uporczywie dopytując, czy „chce, żeby Wielka Brytania stała się krajem muzułmańskim”. Po ich wyjściu Adam przez tydzień nie zdradził rodzicom szczegółów swojego przesłuchania. Jakie myśli kołatały się w jego ośmioletniej głowie? Czy sądził, iż znalazł się w tarapatach? Że zrobił coś niewłaściwego w szkole? Że może nauczycielka go nie lubi?
Kilka tygodni później pracownica socjalna bez zapowiedzi zjawiła się w domu Adama, by poinformować rodzinę, iż był przesłuchiwany w ramach programu Prevent [Zapobiegać] ze względu na „obawy o radykalizację”, ale iż sprawa została zamknięta. Nie przeprosiła ani nie rozwinęła tematu. Czym były spowodowane te obawy o radykalizację? Kto je zgłosił i na jakiej podstawie? Dlaczego dochodzenie umorzono? Czy skierowanie na przesłuchanie może mieć negatywny wpływ na edukację Adama w przyszłości? Co policja zrobi z uzyskanymi informacjami? Gdzie te dane są przechowywane?
W 2018 roku młody, ciężko chory muzułmanin został zgłoszony do programu przez swojego fizjoterapeutę, bo oglądał „islamskie filmiki”. Jego lekarz prowadzący powiedział policji: „Ten chłopak nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach i trzeba go karmić, a wy mnie pytacie, czy stanowi zagrożenie?”.
Podobne pytania pozostają bez odpowiedzi nie tylko w przypadku Adama, ale także tysięcy innych dzieci zgłaszanych od 2015 roku do Prevent przez nauczycieli i nauczycielki, lekarzy i lekarki oraz osób zatrudnionych w sektorze publicznym. Tylko w 2019 i 2020 roku 54 procent skierowań do Prevent dotyczyło osób poniżej dwudziestego roku życia, a w latach 2015–2018 zgłoszono do niego pięćset trzydzieścioro dwoje dzieci poniżej szóstego roku życia. Podstawy do kierowania dzieci do programu mogą wydać się groteskowe. W 2021 roku został do niego odesłany czterolatek za rozmowę o popularnej wśród dzieci grze wideo „Fortnite” – powiedział, iż „w swojej szopie ma karabiny i bomby”. A kiedy jedenastolatek oświadczył w klasie, iż ma nadzieję, iż dzięki podarowanej przez niego jałmużnie uciśnieni zyskają „ukojenie”, jego nauczycielka zaalarmowała służby Prevent, bo wydawało jej się, iż powiedział „uzbrojenie”. W 2018 roku młody, ciężko chory muzułmanin został zgłoszony do programu przez swojego fizjoterapeutę, bo oglądał „islamskie filmiki”. Jego lekarz prowadzący powiedział policji: „Ten chłopak nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach i trzeba go karmić, a wy mnie pytacie, czy stanowi zagrożenie?”.
Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
Takich przykładów jest mnóstwo, przez co program Prevent jest otwarcie krytykowany przez obrońców i obrończynie praw człowieka oraz środowiska akademickie na całym świecie. Warto tu zaznaczyć, iż niesprawiedliwość programu nie polega po prostu na krzywdzącym, opartym na stereotypach traktowaniu muzułmanów i muzułmanek. Nie chodzi też o jego porażkę w kwestii zapobiegania działaniom tych, którzy „w zasadzie” już zostali „zradykalizowani”. Osadzanie krytyki wobec Prevent w takich właśnie ramach daje rządowi przyzwolenie na rozszerzenie nadzoru pod pretekstem reformy programu. Przykładowo – by odwrócić uwagę od oskarżeń o islamofobię – słyszymy dziś, iż dzięki Prevent zwalcza się także całe mnóstwo innych ekstremizmów. Ale jak wykażę, wprowadzane zmiany raczej poszerzają, aniżeli ograniczają zakres i zasadność dozoru w ramach programu. A to przysłania rzeczywisty problem: jego założenia.
Udaremnianie przemocy
Rząd wprowadził Prevent w 2003 roku jako element „Strategii przeciwdziałania terroryzmowi”. Celem programu było prognozowanie, kto ma zadatki na przyszłego terrorystę, i interwencję, zanim się nim stanie. Jednak już sam pomysł, iż przemoc można przewidzieć, jest pozbawiony podstaw, a kiedy przewidywaną formą przemocy jest terroryzm, oczywiste staje się, kto będzie na celowniku: od wczesnych stadiów projektu fundusze przeznaczone na Prevent kierowano do dzielnic z najwyższym odsetkiem muzułmanów i muzułmanek.
Choć początkowo chodziło o nadzór nad osobami ze społeczności narażonych na radykalizację i grupami młodzieży, w 2011 roku koalicja rządowa rozszerzyła zakres Prevent, wyrażając nadzieję, iż dzięki temu „wyeliminuje przestrzenie bezprawia”. Następnie, w 2015 roku, Ustawa o przeciwdziałaniu terroryzmowi i bezpieczeństwie uczyniła z Prevent wiążące prawo. Od tego czasu około pięciuset tysięcy pracownic i pracowników sektora publicznego zobligowanych jest do uczestniczenia w nadzorze i monitorowaniu na rzecz bezpieczeństwa narodowego. Tak więc w tej chwili nauczyciele i nauczycielki, lekarze i lekarki, bibliotekarze i bibliotekarki oraz doradcy i doradczynie muszą bacznie obserwować uczniów i uczennice, pacjentów i pacjentki oraz siebie nawzajem pod kątem sygnałów, iż ktoś może użyć przemocy w przyszłości, czyli „oznak radykalizacji”.
Owe „sygnały” czy „oznaki” pochodzą z raportu zatytułowanegoPrzewodnik po Ekstremalnym Ryzyku 22+(Extreme Risk Guidance 22+; ERG22+). Jest to opis jednorazowego badania przeprowadzonego na niewielkiej grupie osób odbywających karę więzienia za przestępstwa o charakterze terrorystycznym. Badanie to zostało utajnione przez rząd, więc nikt nie ma do niego dostępu, nigdy nie zostało ono też zweryfikowane lub zrecenzowane przez specjalistów i specjalistki ani też poddane publicznej analizie. Setki akademików i akademiczek potępiły rząd za uczynienie z tajnego badania podstawy dla polityki publicznej – to wyjątkowo niedemokratyczne jak na rząd, …