Raphael Rogiński – Plays John Coltrane and Langston Hughes

nowamuzyka.pl 2 godzin temu

Światłość.

Raphael Rogiński powraca z wydawnictwem dobrze już znanym sprzed wielu lat, ale uzupełnionym o cztery nowe kompozycje zarejestrowane latem 2024 roku (!) po zagraniu 52 koncertów w ciągu trzech miesięcy. Jest też nowy mastering wykonany przez Joe Tailię oraz okładka wykorzystująca trzy obrazy z większego zbioru Marcina Janusza „Kalendarz 2023”. Nagrania po raz pierwszy trafiły na winyl i są do nabycia ponownie na kompakcie. Pierwotna wersja „Plays John Coltrane and Langston Hughes. African Mystic Music”, o której zresztą pisałem dziewięć lat temu na Nowej Muzyce, ukazała się w serii „Populista” nakładem wytwórni Bôłt Records.

Raphael Rogiński, fot. mat. prasowe

Na początku tego roku pojawił pierwszy album nowego zespołu Raphaela
Hizbut J​á​mm, a całkiem niedawno ujrzało światło dzienne jego solowe dzieło „Žaltys” z gościnnym udziałem litewskiej wokalistki, instrumentalistki Indrė Jurgelevičiūtė znanej z projektu Merope. I trudno nie wspomnieć o ubiegłorocznym doskonałym „Talàn”, o którym rozpisywały się zachodnie media, co nie jest aż tak częstym zjawiskiem w kontekście polskich artystów. Rogiński od bardzo dawna jest światowym twórcą dlatego zachodnia prasa jest u niego naturalnym środowiskiem, niewymuszonym przez czynnik polskiej egzotyki.

Ci, którzy dotychczas nie mieli okazji poznać „Plays John Coltrane and Langston Hughes”, powinni otrzymać kilka słów wyjaśnienia odnośnie zawartości tego materiału. Mamy tu osiem utworów wyjętych z repertuaru Coltrane’a głównie z jego płyt „Giant Steps” i „Blue Train” oraz dwa nagrania Rogińskiego („Walkers with the down”, „The Negro Speaks of Rivers”) z głosem Natalii Przybysz i nawiązaniem do wierszy amerykańskiego poety, powieściopisarza Langstona Hughesa. Oczywiście Rogiński odczytuje na nowo dokonania Coltrane’a – dekonstruuje, przenosi chociażby konstrukcje harmoniczne jazzowego kwartetu/sekstetu na gitarę solową, co jest już niezwykłym wyczynem samym w sobie. Kiedyś już coś podobnego zrobił z Bachem na albumie „Bach Bleach”.

Myślę, iż musi to być gigantyczne zaskoczenie dla konserwatywnych miłośników, znawców twórczości Coltrane’a, kiedy zderzą się z tym, co Rogiński zrobił z muzyką legendy free jazzu. Ja pamiętam swój zachwyt sprzed dziewięciu lat i to, iż nie mogłem wyjść z podziwu, co potwierdzam również w roku 2024. Raphael usłyszał u Coltrane’a polifonię, którą postawił przenieść poza konwencję, oderwać się od niej i zestawić ją z zupełnie innymi częstotliwościami. – „Nagle te utwory stały się pełne świecących, ruchomych obrazów, z melancholią, ale także z czymś w rodzaju obietnicy” – wspomina. Gitarzysta ukręcił zdecydowanie coltrane’owskie tempo dążąc jednocześnie do wejścia w pewien rodzaj mistycyzmu, a jak wiemy u Coltrane’a rytm był często poza rytmem lub ponad nim.

„W tamtym czasie mieszkałem w mieszkaniu, w którym rosły gałęzie drzewa figowego. Siedziałem w 35-stopniowym upale pod jego liśćmi na dywanie i odkryłem polifonię tej muzyki. W tym czasie spotkałem na ulicy złamaną osobę. Zamieszkała ze mną na kilka dni, ofiara ultrareligijnej rodziny, z której uciekła. Spała na kanapie całymi dniami, dochodząc do siebie, a ja zacząłem grać. Jakby dla niej. Musiałem tchnąć światło w jej życie i zrobiłem to, co potrafię najlepiej, i tak powstała ta muzyka” – opisuje Rogiński.

Trudno się nie zgodzić z tym, co powiedział Raphael i aspektem wlania światła w tamtą przestrzeń, w tamtą obolałą duszę. W „Countdown” wręcz aż całe snopy światła wychodzą z tego nagrania. Tak jak wcześniej wspomniałem na „Plays John Coltrane and Langston Hughes” Rogiński w dwóch kompozycjach nawiązuje do wierszy Langstona Hughesa – amerykańskiego poety, działacza społecznego, powieściopisarza, dramaturga i felietonisty. Był jednym z innowatorów tzw. poezji jazzowej i liderem renesansu harlemskiego – ruchu odrodzenia Afroamerykanów w sztuce w latach 20. i 30. XX wieku.

Hughes opowiadał się przez całe swoje życie za świadomością rasową jako źródłem inspiracji dla czarnych artystów. W nagraniach „Walkers With The Dawn” i „Rivers” słyszymy głęboki, niemal czarny głos Natalii Przybysz. Według mego wyczucia w tym drugim fragmencie chodzi o ukłon w stronę wiersza Hughesa „The Negro Speaks of Rivers” (1921), który napisał mając 17 lat i w momencie przeprawiania się przez rzekę Missisipi w drodze do ojca mieszającego w Meksyku. A w jednym z wersów tego wiersza padają słowa: „Moja dusza stała się głęboka jak rzeki”. W tym wierszu rzeka jest metaforą życia Hughesa i szerszych doświadczeń Afroamerykanów w czasie, gdy trwała Wielka Migracja i odbywał się ich ruch z południa Stanów Zjednoczonych do miast na północy kraju.

Wracamy ze świata Hughesa do krainy Coltrane’a i doskonałej wizji Rogińskiego nagrania „Seraphic Light”. Nie dodałem, iż tegoroczna reedycja „Plays John Coltrane and Langston Hughes” otrzymała też krótszy tytuł, z którego zniknęła fraza „African Mystic Music” ukorzeniająca doświadczenie na tym wydawnictwie. I nie sposób nie mieć skojarzyć z różnymi wpływami muzyki afrykańskiej, choć gitara Raphaela w wielu fragmentach brzmi niczym malijska kora Toumani Diabaté’ego i Ballaké Sissoko albo gitara legendarnego Aliego Farka Touré. Na pewno można wymienić też szereg tuareskich gitarzystów (np. Mdou Moctar), senegalskiego Tidiane Thiama, z kręgu amerykańskiego prymitywizmu i przede wszystkim południowoafrykańskiego gitarzystę Dereka Grippera przenoszącego malijską korę na gitarę.

Cztery ostatnie kompozycje „Plays John Coltrane and Langston Hughes” to już zupełnie premierowy materiał Rogińskiego jeżeli chodzi o kolejne reinterpretacje nagrań Coltrane’a. I tak pierwsze z nich to „Pursuance” pochodząc oryginalnie z płyty „A Love Supreme”. Ten fragment, jak i kolejny „Spirituals” pochłaniają głęboką intymnością, zaś „Love” wybucha kaskadą dźwięków, faktur, dreszczy przeniesionych na struny, a trochę z amplitudą muzyki flamenco wypływającej spod palców Juana Manueala Cañizaresa czy słynnego Emilio de Diego. Na koniec niezwykłe i kojące „Promise”, to obietnica oddychająca światłem i ku niemu prowadząca.

Bardzo rzadko zdarzają się właśnie takie płyty jak „Plays John Coltrane and Langston Hughes”. A tegoroczna reedycja stała się dla mnie idealnym zaproszeniem do odkrycia na nowo tych fascynujących kompozycji. Pokuszę się o stwierdzę, iż Rogiński przekierował muzykę Coltrane’a do jej afrykańskich źródeł, piszę w liczbie mnogiej, bo nie ma tu jednego wzorca, jednej tradycji czy choćby wyraźnej religii. Aczkolwiek „Plays John Coltrane and Langston Hughes” ma jakieś źdźbło z „metareligii” Ernsta Blocha. Wizja Rogińskiego jest jak krążąca metawariacja, meandrująca seria niedopowiedzeń ulepionych w gąszczu emocji.

Unsound | październik 2024


Strona FB Raphael Rogiński: www.facebook.com/raphaelroginskimusician/

Unsound: www.unsound.pl/pl/noise

FB: www.facebook.com/unsoundfestival

Idź do oryginalnego materiału