Coldplay – Moon Music – recenzja albumu. Przedpremierowy odsłuch w kinie Helios

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Zespołu Coldplay chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Ma on na swoim koncie kawałki naprawdę dobrze zbudowane pod względem zarówno muzycznym, jak i tekstowym. Ba, wiele z nich porusza do łez. Należą one jednak do poprzednich dekad, bo nowsze wydawnictwa, w tym Moon Music, nie mogą pochwalić się zbyt dobrym wykonaniem. Banalne teksty, wylewająca się pozytywność i słodycz – oto najnowszy krążek grupy w pigułce.

Piątkową płytę zespołu Coldplay miałam przyjemność usłyszeć podczas przedpremierowego odsłuchu w kinie Helios. Entuzjazm ten zawdzięczam głównie warunkom, w jakich przyszło mi zagłębić się w Moon Music, aniżeli samym dźwiękom płynącym z głośników. Co prawda dość spokojne utwory i delikatne wizualizacje na ekranie współgrały ze sobą idealnie, jednak działało to tylko przez godzinę seansu. Od albumu, do którego mam wracać, oczekuję czegoś więcej.

10. albumowi zespołu przyświeca szlachetna idea. Coldplay włożyli bowiem dużo starań w to, aby ich działalność była tak ekologiczna, jak tylko jest to możliwe. Każdy winyl (140 g EcoRecord rPET) jest w 100% wykonany z przetworzonych plastikowych butelek. Natomiast mniejsze krążki to pierwsze na świecie płyty kompaktowe EcoCD, stworzone w 90% z recyklingu. Można by wymienić jeszcze kilka zabiegów, do których odsyłam tutaj. Oczywiście za te działania należy się wielki szacunek dla zespołu, jednak gdzieś w pogoni za poprawą jakości naszej planety uciekła troska o wyprodukowanie jakościowej muzyki.

Tytułowe MOON MUSIC to głównie intro. Aż ⅔ piosenki to spokojna melodia, która po ok. 3 minutach zostaje przerwana głosem wokalisty. Całość brzmi jak kołysanka dla dzieci. Utwór przechodzi płynnie w znany już singiel feelslikeimfallinginlove. Dopiero trzeci utwór, WE PRAY, wprowadza do albumu coś ciekawego. Piosenka została nagrana w kolaboracji z takimi artystami jak: Little Simz, Burna Boy, Elyanna i Tini. Każdy dodaje coś od siebie, przez co kawałek ani na chwilę nie traci uwagi słuchacza.

Później zaczyna się robić nudniej. JUPiTER z początku próbuje się rozkręcić, niestety z refrenem rozpoczyna się cukierkowy manifest miłości. Tekst typu la-la-la-la-lay będzie jeszcze niejednokrotnie nadużywany na tej płycie. GOOD FEELiNGS oraz to kolejne utwory spod szyldu Live, Laugh, Love. Gdybym miała je do czegoś przyrównać, to wskazałabym tablicę każdej mamuśki na Pintereście albo dział z ramkami w sklepie budowlanym (kojarzycie te gotowe obrazki z hasłami motywacyjnymi?).

iAAM ponownie rozczarowało mnie poziomem tekstów na Moon Music. Wersy w stylu Stood on a sea of pain / Let it rain, let it rain, let it rain / I’ll be back on my feet again / ‘Cause I am a mountain przywodzą mi na myśl książki do nauki angielskiego dla dzieci. Śledząc tekst wyświetlany na ekranie kinowym, byłam w stanie z łatwością przewidzieć, jakie będzie następne zdanie – dość gwałtownie znudziła mi się ta gra.

AETERNA była natomiast miłą niespodzianką. Nieco bardziej elektroniczne rytmy w końcu wprowadzają na ten krążek coś ciekawego. Zdecydowanie jest to mój ulubiony utwór. Niestety, kolejne ALL MY LOVE i ONE WORLD najwidoczniej nie mogłyby obyć się bez kolejnego la la la.

Przyznaję, iż gdyby nie moje przypadkowe uczestnictwo w Coldplay Moon Music Global Theatrical Listening nie sięgnęłabym po ten album. Samo wydarzenie na sali kinowej jest bez wątpienia gratką dla wszystkich fana zespołu. Miło było mi słyszeć ekscytację dziewczyny, która siedziała obok mnie czy energiczny komentarz podobało mi się! z ust małej dziewczynki zaraz po zakończeniu seansu. Choć sama nie śledzę kariery Coldplay, to odsłuch bardzo mi się podobał. Atmosfera była nieco kosmiczna, a możliwość rozłożenia się wygodnie na fotelu w sali dream po długim dniu była bardzo odprężająca. jeżeli tylko nadarzy się okazja, to bez wątpienia wybiorę seans kinowy jako metodę poznawania nowych albumów muzycznych.

Odpuszczę sobie jednak ponowne słuchanie albumu Moon Music. Płyta nie zachwyciła mnie absolutnie niczym. Dla mnie tekst w piosenkach jest niesamowicie ważny. Choć większość pozycji miała tutaj coś do zaoferowania muzycznie, to niestety lirycznie album ten leży. Dodatkowo wstawki w językach afrykańskich, które prawdopodobnie miały nasilać przesłanie miłości i zjednoczenia, sprawiały wrażenie dodanych na siłę i nie pasowały choćby do piosenek, w których się znajdowały. Doceniam Moon Music za przesłanie – dobre chęci to jednak za mało.

Fot. główne: Anna Lee

Idź do oryginalnego materiału