Warto czasem sięgnąć po sprawdzone metody, które może nie zbiją czytelnika z kolan, ale raczej utrzymają jego zainteresowanie. Tak właśnie zrobiła Joanna Bagrij w swoim najnowszym kryminale pod tytułem Ramienice.
Ramienice reklamowane są wyrażeniami, którymi promuje się każdy kryminał. Zwroty akcji, intryga, zbrodnia sprzed lat, kłamstwa, i tak dalej. Książka opowiada o zaginięciu Kaliny, które zgłosił jej mąż. Policja podejrzewa, iż kobieta chciała jedynie ukryć się przed Jędrzejem, ale choć jest on najbardziej oczywistym podejrzanym, wątków w sprawie jest więcej. Śledztwo zdaje się wiązać z zaginięciem i zamordowanym nastolatki przed laty, które rozegrało się w tych samych okolicach oraz w tym samym gronie osób. Dochodzenie prowadzi Lena Dobrowicz, bohaterka również innych kryminałów autorki – ale jak sama sugeruje autorka, Ramienice są raczej dodatkiem do jej historii niż pełnoprawną kontynuacją.

Przez książkę przewija się sporo bohaterów, do tego otrzymujemy mieszankę pierwszoosobowej narracji z perspektywy Jędrzeja oraz klasycznej trzecioosobowej. Rozdziały przetykają akta sprawy zaginięcia sprzed laty i wszelkiego rodzaju protokoły, które rozwijają się zgodnie z postępującym śledztwem we współczesności. Te formy nieźle ze sobą współgrają, a książkę czyta się lekko i przyjemnie.
Chociaż trudno jest przywiązać się do jakiegokolwiek bohatera, są oni intrygujący, a wzajemne powiązania dokładają się do płynności fabuły. W centrum znajduje się Jędrzej, o którym wydawane są sprzeczne opinie. Nauczyciel z powołania kocha swoją żonę, ale nagminnie się z nią kłóci. Podręcznikowy bystry, ale leniwy średnio radzi sobie w nowych realiach. Lena to typowa silna, ale samotna policjantka, przeklinająca twarda babka. Wciąż dostajemy aluzje do jej przeszłości – najwyraźniej mrugnięcia okiem w stronę czytelnika zaznajomionego z twórczością autorki, które szczerze mówiąc tutaj nie odgrywają istotnej roli. Sama postać nie zainteresowała mnie też na tyle żeby sięgnąć po pozostałe książki, poza jednym szczegółem na samym końcu. Zaginiona Kalina natomiast opisywana jest dość sztampowo. Punkt wyjściowy historii przywodzi na myśl Zaginioną dziewczynę.
Dzięki temu, iż podejrzanych jest wiele, książka przyjemnie zwodzi, podsuwa mylne tropy, a rozdziały same biegną do przodu. Co i raz ktoś z osób zaangażowanych w sprawę sypnie utajony wcześniej szczegół, a cała tajemnica nieustannie się komplikuje. Do pewnego momentu jest to faktycznie ciekawe, ale ostatecznie wypada mało satysfakcjonująco, bo trafia się nam zakończenie deux ex machina i oczywiście jest to rozwiązanie pokroju „tak naprawdę cały czas kryła się za tym właśnie ta postać!” Ten aha-moment wiele razy pojawił się już w głośnych kryminałach i nie jest zbytnio oryginalny.
Ciekawym motywem są tu natomiast tytułowe ramienice, jeziorne rośliny powiązane ze słowiańskim kultem zmarłych. To one są tropem łączącym przeszłą i teraźniejszą sprawę, a historia nabiera lekko folkowego motywu. Szczerze żałuję, iż motyw nie został bardziej wyeksponowany, bo był tu potencjał na klimat podobny do pierwszego sezonu True Detective, ale został za gwałtownie ucięty. Szczególnie ubolewam nad wspomnieniem wplatania ramienic we włosy ofiary, które zostało skwitowane zdaniem „nie wiem, dlaczego.” Ja też nie wiem – a szkoda.
Ramienice to bynajmniej nie jest niemożliwy do rozwiązania kryminał. To historia, jakich wiele – ale przyjemna, lekka do przyjęcia i całkiem interesująca. Może nie zapisze się w pamięci na dłużej, ale zapewni kilka wieczorów z małomiasteczkową zagadką.
Autor: Joanna Bagrij
Wydawca: Wydawnictwo Mova
Data premiery: 26 lutego 2025 r.
Okładka: miękka
Stron: 440
Powyższy tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova. Dziękujemy!
Fot. główna: Kolaż z użyciem okładki.