Quo vadis Ghoście?

gazetafenestra.pl 4 godzin temu
Ghost na obecnej trasie zakazał używania telefonów, dla zwiększenia doznań fanów
Źródło: DVSROSS /fot. Flickr.com / https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Pomyślmy o czterech zespołach. Mercyful Fate – heavy metal, satanistyczna otoczka i teatralny wizerunek Kinga Diamonda. Kiss – autokreacja, show sceniczne i stadionowy rock. ABBA – popowe, taneczne przeboje. Gorillaz – koncepcja fikcyjnego zespołu. Teraz połączmy to w całość – otrzymamy względny obraz zespołu Ghost. Oczywiście, to niejedyne komponenty stylu Tobiasa Forge’a. Szwedzki zespół ponownie zwrócił na siebie uwagę nowym albumem „Skeletá”, a w ramach trasy odwiedzi m.in. Łódź.

Bilety są już wyprzedane, w końcu grupa w tej chwili cieszy się dużą popularnością. Mimo iż niejednokrotnie krytykowana była za połączenie metalu i popu, Ghost jednak nie miał grać przede wszystkim ciężko. Ich stylistyczną mieszankę można lubić lub nie, ale czynienie zarzutów z tego, iż nie jest dostatecznie metalowa – to jak krytykować „Nagą Broń”, iż nie trzyma w napięciu jak „Casino Royal”. Forge zbudował swoją pozycję jako zręczny muzyczny alchemik – oparł swoje utwory o konwencję retro-rocka, obficie czerpiąc z przeszłości, jednak łącząc różne stylistyki w dość oryginalny sposób. Metalowe riffy, popowe melodie, balans między ciężarem a tanecznością, a do tego sporo niekonwencjonalnych inspiracji. Wszystko to obudował pastiszową konwencją, dystansem, humorem, teatralnością, a choćby stworzeniem całej mitologii wokół zespołu. Ghost to niejako muzyczny ekwiwalent „Krzyku” Wesa Cravena – bawiący się konwencją, ale o ile „Krzyk” trzyma w napięciu, tak Ghost prezentuje bardzo dobry muzycznie poziom. Niewątpliwie można określić go jako fenomen popkulturowy – obecny moment jego kariery skłania jednak do pytania – co dalej?

Za maską w świetle reflektorów

Grupa od początku była dziełem Tobiasa Forge’a, adekwatnie będąc czymś na pograniczu zespołu i projektu solowego. Artysta udzielał się w różnych niszowych grupach, marząc, żeby w końcu zostać profesjonalnym muzykiem. W 2006 roku napisał utwór „Stand by Him”. Dwa lata później ta oraz dwie inne autorskie piosenki zostały nagrane we współpracy z Gustafem Lindströmem – dawnym kompanem z grupy Repugnant. Początkowo Forge nie chciał być frontmanem – wolał skupić się na gitarze i zapewniać wokalne wsparcie. Kiedy jednak kolejni kandydaci odmawiali uczestnictwa w projekcie, zdecydował się stanąć za mikrofonem. Zrealizowane nagrania zamieścił w serwisie MySpace. W ciągu dwóch dni rozbrzmiały telefony z propozycjami kontraktów płytowych i managementu.

Już debiutancki longplay „Opus Eponymous” zwrócił uwagę na Szwedów. Doskonały melodycznie „Ritual” stał się jednym z ich największych przebojów, a „Con Clavi Con Dio” idealnie prezentuje, jak potrafią łączyć gatunki – lawirując między agresywnym metalem a przebojowością, wzbogacając to jeszcze psychodelicznymi organami. Refren wprowadza też dwa inne elementy, najważniejsze dla jej stylu – mnisie zaśpiewy mają w sobie zarówno quasi-sakralność, jak i klimat klasycznych horrorów.

Następna płyta „Infestissumam” była krokiem naprzód artystycznie, jak i komercyjnie. Kontrakt z Universal, występy jako support Iron Maiden, kooperacja z Dave’m Grohlem. Przede wszystkim jednak stylistyka debiutanckiego albumu była dość jednolita. Druga płyta utrzymała charakterystyczny styl, ale wprowadziła większą różnorodność, a także nowe pomysły – nastrojowy i nabierający rozmachu „Monstrance Clock”, dwuczęściowy „Ghuleh/Zombie Queen” i klimat upiornego wesołego miasteczka w „Secular Haze”. Największą rozpoznawalnością cieszy się „Year Zero” – przechodzący od napiętych zwrotek do patetycznej grozy refrenu, z rewelacyjną interpretacją wokalną.

W międzyczasie wydając EP z coverami „If You Have Ghost”, w 2015 roku przyszedł czas na „Meliorę” – najcięższe wydawnictwo w dyskografii. Świetnie wypadają też takie utwory jak „From the Pinnacle to the Pit”, stricte metalowe, z wyłączeniem różnorodnych brzmień klawiszowych „Mummy Dust”, łączący metalowy ciężar z AOR-owym refrenem „Absolution” i przede wszystkim „Cirice”. Ten kawałek to jednocześnie jedno z najcięższych, jak i najładniejszych nagrań zespołu, a to, jak spójnie wypada przechodzenie między mocno kontrastującymi ze sobą segmentami, pokazuje kompozytorski kunszt.

Teatr Tobiasa Forge’a

Do tego momentu grupa dbała o anonimowość – rzekomo na każdym albumie śpiewał inny frontman, tytułowany jako Papa Emeritus, odziany w strój mrocznego papieża z kościotrupim makijażem. Towarzyszyli mu Bezimienni Ghoule jako instrumentaliści. Część fanów zidentyfikowała Forge’a na podstawie barwy głosu, a oficjalne zrzucenie maski nastąpiło w 2017 roku – kiedy byli muzycy wnieśli przeciwko niemu pozew o niewypłacenie im należności finansowych. Przedstawienie jednak trwało, a choćby wkroczyło na nowy poziom – Ghost zaczął publikować kilkuminutowe, komediowe filmiki w internecie, pokazujące zakulisowy lore zespołu. Forge dopisał bowiem do niego mitologię, zgodnie z którą za Ghostem stoi tzw. Clergy, dowodzone przez Siostrę Imperator. Kolejni frontmani w istocie są kolejnymi postaciami, w jakie wciela się Forge.

Tym samym po Papie Emeritusie III nadszedł Cardinal Copia, śpiewający na albumie „Prequelle”. Po mocniejszej „Meliorze” czwarty album poszedł w kierunku przebojowości. Quasi-sakralna podniosłość została zastąpiona dyskoteką i mimo iż metal ciągle był obecny, to na każdym kroku pojawiał się glam i AOR. Trudno mieć o to pretensje, gdy owocuje to takimi kawałkami jak „Rats” czy „Witch Image”. Taneczny przebój „Dance Macabre” czy interesujące instrumentale w postaci „Miasma” i „Helvetesfonster” pokazywały, iż grupa ciągle potrafi zaskoczyć.

Ghost zyskiwał coraz większą popularność, która eksplodowała po singlu „Seven Inches of Satanic Panic”. Zgodnie z „fabułą” – płyta pochodzi z 1969 roku, kiedy za mikrofonem stał Papa Nihil, dzisiaj pojawiający się na koncertach, grając saksofonowe solo w „Miasmie”. „Kiss The Go-Goat” porywa do skakania pod sceną, a „Mary On A Cross” stało się viralem na TikToku. Rozpędzona energia, chwytliwa melodia, psychodeliczne oldschoolowe klawisze i przemyślana kompozycja sprawiają, iż jest to jeden z najlepszych utworów grupy.

W zeszłym roku ukazał się film „Rite Here Rite Now”. To połączenie ujęć koncertowych z fragmentami zakulisowymi, będącymi częścią fikcyjnego lore. Dla lidera grupy kino pozostaje największą obok muzyki fascynacją. Występ pokazuje skalę widowisk Ghosta – z ich scenografią, efektami i inscenizacjami. Charyzma Forge’a ujmuje, Ghoule pomimo masek dbają o sceniczny show, a publika pokazuje, iż zespół dorobił się grona oddanych fanów.

Forge zaznaczał, iż jego postacie sceniczne należy oddzielić od jego osoby. W filmie można jednak odnieść wrażenie jakby jego losy zbiegły się z biografią Copii. Cardi boi się pozbawienia go stanowiska, staje na scenie, udowadniając rodzicom swoją wartość. Przeszedł drogę od „kardynała”, dopiero uczącego się przewodzić Ghostowi, do Papy Emeritusa IV, odnoszącego większe sukcesy i będącego w zespole dłużej niż jego poprzednicy. Tymczasem mamy Tobiasa Forge’a – od zanikających marzeń o scenicznym sukcesie po moment, kiedy staje przed kochającą go widownią jako lider jednego z najpopularniejszych współczesnych zespołów rockowych. Czy film to dokument szczytowego momentu Ghosta, czy początek nowego rozdziału, który doprowadzi do jeszcze większych sukcesów?

Odpowiedź nie jest oczywista. Wydana w 2022 roku „Impera” nie była pozbawiona mocnych punktów, ale zamiast inteligentnego eklektyzmu dostaliśmy prosty AOR. Zamiast pastiszu i dystansu – stadionowość momentami wydaje się być brana zbyt serio. Promujący najnowsze „Skeletá” singiel „Satanized” to kawałek sztampowy i nijaki, zupełnie dla zespołu nie odkrywczy. Czy Tobias Forge w drodze na stadiony zachłyśnie się bombastycznością, czy zadba też o wartość artystyczną? Czy wejdzie bardziej w przemysł filmowy i intermedialność Ghosta? Czy zaskoczy nas nowymi pomysłami, okopie się w znanych schematach, czy zagubi się w meandrach projektu, tracąc nad nim kontrolę? Życzę mu, żeby jego największe sukcesy były dopiero przed nim, a jak będzie – zobaczymy w najbliższych latach.

Aleksander GRĘDA

Idź do oryginalnego materiału