Przyjęłam byłego do siebie, żeby mu pomóc, a on sprowadził nową dziewczynę bez pytania.

twojacena.pl 3 tygodni temu

Nazywam się Agnieszka Kowalska i zawsze starałam się być osobą, która pomaga innym, szczególnie tym, którzy są dla mnie ważni. Dlatego kiedy mój były chłopak, Krzysztof, poprosił mnie o pomoc w trudnej sytuacji, nie wahałam się długo. Otworzyłam przed nim drzwi swojego domu, mając nadzieję, iż to tylko tymczasowe rozwiązanie. Jego postępowanie jednak wszystko zmieniło, sprawiając, iż poczułam się zdradzona we własnym mieszkaniu.

Rozstaliśmy się z Krzysztofem dwa lata temu, ale utrzymywaliśmy przyjacielskie relacje. Czasem spotykaliśmy się na kawę, rozmawialiśmy o życiu. Nie był złym człowiekiem, po prostu nasze drogi się rozeszły. Kiedy stracił pracę i został bez dachu nad głową, postanowiłam pomóc. „To tylko na chwilę, Agnieszko – obiecał. – Tylko aż stanę na nogi”. Zgodziłam się, myśląc, iż mogę go w tym wesprzeć. Tak zamieszkał w moim mieszkaniu w małym miasteczku na południu Polski.

Na początku wszystko układało się dobrze. Krzysztof szanował moją przestrzeń, w dzień szukał pracy, wieczorami rozmawialiśmy o naszych sprawach. Dziwnie było znów widzieć go w swoim życiu, choćby w takiej formie, ale się przyzwyczaiłam. Nie oczekiwał wiele – tylko dachu nad głową i czasu, by poukładać sobie życie. Widziałam w nim człowieka, z którym niegdyś dzieliłam marzenia, i chciałam, by sobie poradził. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać zmiany, które mnie niepokoiły.

Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Spodziewałam się ciszy, ale w salonie słyszałam głosy. Wyobraziłam sobie, iż Krzysztof zaprosił kolegę, ale gdy weszłam, zamarłam. Na mojej kanapie siedziała obca dziewczyna, tuż obok niego. Śmiali się, wyglądali, jakby znali się od dawna. Stanęłam w drzwiach, nie mogąc się ruszyć, aż Krzysztof mnie zauważył. Zbladł. „Agnieszko – wyjąkał, wstając. – Nie myślałem, iż wrócisz tak wcześnie”.

Wzięłam głęboki oddech, próbując zachować spokój. „Widzę, iż masz gościa – powiedziałam, tłumiąc drżenie głosu. – Kto to?” Krzysztof zawahał się, spoglądając na nią, potem na mnie. „To Dominika – w końcu odpowiedział. – Spotykamy się już jakiś czas”. Myśli wirowały mi w głowie. Żyje w moim domu, je moje jedzenie, śpi pod moim dachem – i choćby nie wspomniał, iż ma dziewczynę? „Nie mówiłeś, iż jesteś z kimś w związku – wyrzuciłam z siebie, czując ściśnięte gardło.

Krzysztof wyglądał na zawstydzonego. „Nie sądziłem, iż to ważne – bąknął. – Dopiero niedawno zaczęliśmy się poważnie widywać. Nie chciałem ci tym zawracać głowy”. Zawracać głowy? Nie chodziło tu o kłopot, ale o szacunek. To mój dom, który otworzyłam dla niego w potrzebie, a on przyprowadził tu obcą osobę bez pytania. „Musimy porozmawiać – powiedziałam, starając się nie wybuchnąć. – Nie spytałeś, czy możesz kogoś przyprowadzić. To nie fair”.

Krzysztof zdziwił się. „Agnieszko, no co ty – zaczął. – Nie myślałem, iż to problem. Wpadła tylko na chwilę. Nie mieszka tu”. Ale patrząc na Dominikę, wygodnie rozsiadłą na mojej kanapie, czułam nie tylko irytację – czułam się zdradzona. Granice, które uważałam za oczywiste, zostały przekroczone. „To nie tylko wizyta – odparłam. – Przyprowadziłeś ją do mojego domu bez mojej zgody. To niedopuszczalne”.

Krzysztof podszedł bliżej. „Nie chciałem cię urazić, Agnieszko. Dominika po prostu wspierała mnie, gdy szukałem pracy”. Jego słowa tylko dolały oliwy do ognia. „A pomyślałeś o mnie? – wybuchnęłam. – Dałam ci dach nad głową, gdy nie miałeś gdzie się podziać, a ty choćby nie spytałeś!” Dominika wstała, zmieszana: „Nie chciałam problemów. Po prostu przyszłam do Krzysztofa”. Ale nie chodziło o nią – chodziło o niego.

Następne dni były pełne napięcia. Krzysztof próbował się poprawić, ale nie wiedziałam, jak odbudować zaufanie. Nie miałam pretensji do Dominiki – była tylko częścią rachunku – ale ból po jego zachowaniu nie mijał. Zachowywał się, jakby to jego dom, zapominając, iż pomogłam mu z dobroci serca. Czułam, iż tracę kontrolę nad swoją przestrzenią, nad własnym życiem.

W końcu zdecydowałam się na szczerą rozmowę. „Krzysiu, wiele dla ciebie zrobiłam – powiedziałam spokojnie, ale stanowczo. – Ale to mój dom i musisz szanować moje granice. Nie zgadzałam się, by mieszkali tu obcy ludzie”. Skinął głową, spuszczając wzrok. „Zrozumiałem, Agnieszko. Przepraszam. Porozmawiam z Dominiką, to się wyjaśni”. Rozmowa była trudna, ale konieczna. Krzysztof przyznał, iż powinien znaleźć własne mieszkanie, i Dominika więcej się nie pojawiła.

Potem atmosfera stała się dziwna. Krzysztof zachowywał się ostrożnie, jakby bał się mnie urazić, a ja czułam się wyczerpana. Nie lubię konfliktów, ale ta sytuacja uświadomiła mi, iż mój dom przestał być mój, dopóki on tu był. Pewnego ranka, przy kawie, Krzysztof cicho powiedział: „Zaczynam szukać mieszkania”. Spojrzałam na niego, czując ulgę. „To dobrze – odparłam, ukrywając, jak wielki ciężar spadł mi z ramion”.

Przytaknął, nerwowo kręcąc kubkiem w dłoniach. „Agnieszko, przepraszam jeszcze raz. Byłaś dla mnie niesamowicie dobra, a ja cię zawiodłem”. Wiedziałam, iż jest szczery, ale ból nie minął. „Pomagałam, bo chciałam, Krzysiu – odpowiedziałam. – Ale teraz potrzebuję mojej przestrzeni. To będzie lepsze dla nas obojga”. Zgodził się i po raz pierwszy miałam wrażenie, iż naprawdę zrozumiał.

Wkrótce Krzysztof znalazł kawalerkę i wyprowadził się. W dniu jego wyjazdu poczułam dziwną mieszankę nostalgii i wolności. Kiedyś się kochaliśmy i choćby po rozstaniu wierzyłam, iż możemy zostać przyjaciółmi. Ale rzeczywistość okazała się trudniejsza. Gdy pakował swoje rzeczy do samochodu, zatrzymał się. „Dziękuję za wszystko, Agnieszko. Naprawdę jestem ci wdzięczny”. Uśmiechnęłam się lekko: „Trzymaj się, Krzysiu”. I odszedł.

Zamknęłam drzwi i wzięłam głęboki oddech. Po raz pierwszy od dawna mój dom znW końcu zrozumiałam, iż dobroć wobec innych nie może oznaczać rezygnacji z własnych granic i szacunku do siebie.

Idź do oryginalnego materiału