Po wspaniałym serialu, jakim była Wataha, z niecierpliwością czekałam na kolejną produkcję wartą oceny 10/10. Jakie były moja euforia oraz rozbudzone nadzieje, gdy zobaczyłam, iż zarówno niektórzy twórcy, jak i aktorzy powracają w nowym serialu. Czy Przesmyk zdobył moje serce? Czy może jednak produkcja ta okazała się klapą?
Przesmyk to nowy polski serial szpiegowski, opowiadający historię Ewy Oginiec (w tej roli Lena Góra), która po osobistej tragedii pragnie wycofać się z działalności wywiadowczej i rozpocząć normalne życie. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy jej partner Skiner (Karol Pocheć), również agent, zostaje zdemaskowany przez rosyjski wywiad i znika bez śladu. Tłem tego wszystkiego są narastające napięcia oraz rodzący się konflikt ze wschodnimi sąsiadami Polski. W serii widzimy, w jaki sposób działają zarówno służby polskie, jak i zagraniczne. Obserwujemy mechanizmy ich działań. Akcja rozgrywa się wiosną 2021 roku, a w obsadzie, obok Leny Góry i Karola Pochecia, znaleźli się m.in. Bartłomiej Topa, Leszek Lichota i Andrzej Konopka.

Obsada moim zdaniem została dobrana dość zaskakująco. Z jednej strony mamy aktorów z dużym dorobkiem artystycznym – Jan Englert, Leszek Lichota czy Bartłomiej Topa. Nie da się ukryć, iż z tych trzech Panów to właśnie Topa miał największe możliwości wykazania się na ekranie i jak dla mnie nie zawiódł nas ani trochę. Z drugiej zaś strony mamy aktorów mniej znanych. Swój debiut w głównej roli miała Lena Góra – odtwórczyni postaci Ewy, na której bazował cały serial. Nigdy, ale to nigdy, nie widziałam tak fatalnie napisanej postaci i dawno nie miałam okazji oglądać tak złej gry aktorskiej. Brak emocji, brak charyzmy, brak cech charakterystycznych, brak stylu, brak po prostu wszystkiego. Nie wiem, kto ostatecznie zdecydował, iż ta aktorka zagra główną rolę, ale niestety ta decyzja była nie najlepsza.
Już sam początek serialu nie zachęca do dalszego seansu. Kończąc pierwszy epizod, miałam ochotę wyłączyć to i nigdy nie wrócić. Zostałam tylko i wyłącznie ze względu na to, iż zdecydowałam się zrecenzować tę serię. Dwa pierwsze odcinki to wprowadzenie, co jest zaskakujące, gdyż cały serial ma ich tylko sześć. Te otwierające epizody pokazały tyle wątków, iż w trakcie oglądania można było się pogubić. Sam serial jest jednak bardzo przewidywalny i mało wstrząsający. Niemiłosiernie się dłuży.
Przesmyk chciał być na siłę wulgarny. Pojawia się dużo przekleństw, które brzmią sztucznie i nie zawsze są potrzebne. Widzimy nieadekwatne, brutalne zachowania poszczególnych postaci, które nic nie wnoszą, a jedynie dają niesmak. Dodatkowo pojawia się nagość i seks. Po co takie sceny, jeżeli są niczym dla fabuły? Wygląda to wszystko, jakby ktoś na siłę próbował nam pokazać, iż mamy do czynienia z produkcją dla dorosłego widza. W tym miejscu warto jednak docenić to, iż poza wspomnianą wulgarnością, serial swój próg wiekowy buduje na klimacie, który jest wielce zbliżony do Watahy. Patrząc na niektóre sceny, szczególnie te przechodnie bez fabuły, porównań nie da się uniknąć.

Kolejny minus to niezrozumiałe słowa i zachowania. Nie da się ukryć, iż każda społeczność, a więc również osoby pracujące w służbach specjalnych, ma jakieś swoje własne działania, wyrażenia czy też podejście do niektórych spraw. Mogą być one dla innych grup niezrozumiałe. W taki właśnie sposób mogą czuć się niektórzy widzowie, szczególnie ci, którzy są mniej obeznani z charakterystyką tej konwencji. Szkoda, iż ten serial, mimo iż rzucił nam takie hasła czy zachowania, to kompletnie ich nie wytłumaczył. Przez co 1/3 serialu dla „zwykłego zjadacza chleba” może być niejasne.
Ostatni odcinek serialu Przesmyk to szybkie zamknięcie głównego wątku (w jakieś 12 minut!). Co ciekawe, wiele pobocznych spraw nie ma swojego zakończenia. Podejrzewam, iż twórcy już układali w głowie scenariusze na kolejne sezony. Oby one jednak nie powstały. Szczególnie, iż zakończenie sezonu nie było satysfakcjonujące, a choćby można było się zniesmaczyć i zdenerwować na głupotę głównej bohaterki. Wydawać by się mogło, iż część twórców oraz aktorów z kulturowej Watahy zagwarantuje pewien poziom. Jak widać niestety tego nie udźwignęli. Moim zdaniem zmarnowany potencjał.
Źródło obrazka głównego: materiały prasowe