Przemierza świat, opisując domy pisarzy. „Położyłam się w pościeli, w której zmarła Karen Blixen”

news.5v.pl 2 tygodni temu
  • Na potrzeby książki Marzena Mróz-Bajon odwiedziła mieszkanie Michaiła Bułhakowa w Moskwie, dotarła do domu Rabindranatha Tagore w Kalkucie, była na farmie Williama Faulknera Missisipi Rowan Oak w Stanach Zjednoczonych czy w Aracataci w Kolumbii gdzie urodził się Gabriel Garcia Marquez
  • Jak przyznaje dziennikarka i podróżniczka, na pierwszym miejscu jest u niej miłość do literatury. — Do walizki pakuję dużo książek, mało ubrań i po prostu ruszam w podróż, nie oczekując od niej niczego — przyznaje
  • Nakładem wydawnictwa Marginesy ukazał się właśnie drugi tom „Domów Pisarzy”
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Weronika Waldon: Pani książki, mimo iż w centrum stawiają pisarzy i ich twórczość, mają silnie osobisty rys. Relacje z domów przeplatane są pani przygodami przed dotarciem do nich, dzieli się pani swoimi przemyśleniami. Pisze pani pamiętniki?

Marzena Mróz-Bajon: Tak, mam własne zapiski. Prowadzę je od kilkunastu lat. To są relacje z podróży, ale też skrótowe opisy codzienności. Notuję je w czerwonych notesach-kalendarzach wydawanych co roku przez The Metropolitan Opera. Do czego są mi potrzebne? Tak jak napisałam za Jose Saramago:

Życie to nie linearna przygoda i najlepiej przyglądać mu się trochę z boku, z dystansu. Miałam różne pomysły na formę moich książek. Zastanawiałam się, czy wplecenie własnych wątków i przygód będzie adekwatne, ale odbiór jest raczej dobry i myślę, iż ostatecznie był to niezły pomysł.

Za światowej klasy pisarzami przemierzyła pani cały świat. Skąd pomysł na książki o domach twórców?

Pomysł wziął się z miłości do literatury, z uczuć do słowa. Bardzo doceniam jego moc. Najpierw zafascynowana Tomaszem Mannem (autorem m.in. „Czarodziejskiej Góry” — red.) pojechałam do Lubeki, aby zobaczyć dom, w którym Mann urodził się i wychował, a także umiejscowił akcję swojej wspaniałej powieści „Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny”. Zawsze zastanawiałam się, czy widok z okna domu rodzinnego może zdeterminować nasz los i jaki wpływ ma na nas miejsce, w którym spędziliśmy radosne, albo trudne dzieciństwo. W jakim stopniu wielcy pisarze czerpali ze swojego najbliższego otoczenia pisząc swoje książki i powołując do życia bohaterów literackich?

Odwiedziłam domy 34 najwspanialszych pisarzy świata, m.in. Czesława Miłosza w Szetejniach na Litwie, a więc dotarłam do jego „Doliny Issy”; Mario Vargasa Llosę w jego mieszkaniu w Limie, Lwa Tołstoja w Moskwie, Ernesta Hemingwaya w Chicago, Paryżu, na Key West a także na Kubie. Tropiąc ich miejsca i twórczość mam pewność, iż świat swoich literackich bohaterów stworzyli w oparciu o swój własny. Uważam, iż dom pisarza może być bramą, przez którą udaje nam się wejść do jego świata. Świata jego wyobraźni, pomysłów i bohaterów literackich. Podążam tym tropem już od 20 lat.

Onet

Marzena Mróz-Bajon w Paryżu

A najpierw była pasja do podróży czy do literatury?

Do literatury, zdecydowanie. Dopiero wtedy, gdy zostałam redaktorką naczelną magazynu Business Traveler Poland i otworzył się przede mną świat, mogłam pomyśleć o rozwijaniu własnej literackiej pasji na nowym poziomie.

***

Była pani w domach Witolda Gombrowicza w Argentynie i we Francji, pojechała pani do miejsca w Toskanii, w którym przyszedł na świat Michał Anioł. Na pani liście są pisarze i poeci wielu narodowości, żyjący w różnych momentach historii. Na jakiej podstawie wybrała pani tych właśnie, a nie innych twórców?

Lista pisarzy, do których domów wyruszyłam, jest moja własna, można powiedzieć — autorska. Ale konsultowałam ją z Henrykiem Berezą, wybitnym krytykiem literackim i poetą, moim przyjacielem, przy stoliku w kawiarni Czytelnika w Warszawie. Dostałam błogosławieństwo Henryka, który powiedział „jedź i pisz”. Więc pojechałam! Później oczywiście jeszcze tę listę zmodyfikowałam, ale to przed laty, w Czytelniku właśnie, decyzja zapadła. A ojcem chrzestnym pomysłu jest Henryk Bereza.

Każdy rozdział to nie tylko opis miejsca, ale przede wszystkim spojrzenie na zarówno całokształt twórczości pisarza, jak i na poszczególne jego dzieła. Widać, iż bardzo dobrze przygotowywała się pani do tych podróży.

Przede wszystkim czytam książki. Staram się przeczytać wszystkie pozycje danego autora, zanim odwiedzę jego dom. Do walizki pakuję dużo książek, mało ubrań i po prostu ruszam w podróż, nie oczekując od niej niczego. Chłonę wszystko, co mnie spotyka po drodze, ucząc się jednocześnie cierpliwości i pokory.

Żeby móc opisać miejsca Ernesta Hemingwaya, odbyłam co najmniej pięć podróży. Pojechałam do Chicago, gdzie pod miastem znajduje się dom jego urodzenia. Ale byłam też na Key West na Florydzie w jego słynnej karaibskiej hacjendzie. Weszłam do jego domu na Kubie, ale też do mieszkania w Paryżu. Tropię wątki i potrzebuję czasu, aby wszystkie te fakty i emocje zebrać razem. Następnie filtruję je przez swoje doświadczenia z podróży. Dopiero wtedy może powstać z tego tekst. Staram się też, aby każdy z tych rozdziałów był trochę inny, żeby miał odmienny od innych styl. Niektóre z nich można pewnie choćby nazwać mini opowiadaniami.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Te wszystkie podróże są w pojedynkę?

Zazwyczaj mam towarzysza podróży, ale bywa, iż podróżuję sama. Oczywiście w trakcie tych wypraw spotykam ludzi, którzy nie tylko ubarwiają tę moją historię „na papierze”, ale też niezwykle mi pomagają. Na przykład w domu Jose Saramago pojawia się „Kobieta w czarnej sukni”. Historię tę opisałam w drugim tomie. Była dla mnie bardzo ważna, bo otworzyła mi drzwi do domu noblisty w czasie pandemii. Jak się później dowiedziałam, była także bardzo istotną kobietą dla samego Saramago. Muszę też wspomnieć Kevina, który otworzył mi drzwi mieszkania w Buenos Aires i dzięki temu mogłam wejść do mieszkania Witolda Gombrowicza.

No właśnie, w trakcie pracy nad jedną i drugą książką napotkała pani trudności w podróżowaniu. Najpierw wspomniana pandemia, a później wojna w Ukrainie.

Poza tym jednym utrudnieniem z wejściem do domu Jose Saramago, pandemia nie pokrzyżowała moich planów. Zatrzymała mnie dopiero wojna, z powodu której nie pojechałam do domu Lwa Tołstoja do Jasnej Polany. Kiedy wybuchła, podarłam bilet lotniczy. Wiedząc, iż w najbliższych latach do Rosji się nie wybiorę, opisałam w drugim tomie mojej książki dom Tołstoja w Moskwie, w którym byłam pięć lat temu, a Jasną Polanę przedstawiłam w sposób oniryczny i mam nadzieję, iż to się spodoba czytelnikom.

Onet

Marzena Mróz-Bajon w Paryżu

***

Co panią najbardziej zaskoczyło w domach pisarzy? U Thomasa Bernharda była lampa z Warszawy.

Tak, była lampa, był kożuch, który sobie kupił pod Krakowem, była też torba ze świńskiej skóry z lat 70., którą przywiózł z Polski. Przedmioty, z którymi można obcować, znajdujące się w opisywanych przeze mnie domach, to osobna historia. W mojej podróży istotny jest nastrój i detale. To, co można zobaczyć pomiędzy przedmiotami właśnie. Przymierzyłam sukienkę i rękawiczki Karen Blixen. W domu Jose Saramago widziałam przynajmniej sto wiecznych piór na jego biurku, najtańszym z nich napisał swoją najlepszą powieść. Z kolei w domu Williama Faulknera dostrzegłam jego buty do jazdy konnej i numer startowy jego konia — 63. To są rzeczy, które się zapamiętuje. Pomagają mi potem zbudować nastrój i klimat miejsca.

Napotkała pani na tej drodze trudności?

Nie dostrzegam trudności. Ta podróż po prostu prowadzi mnie dokąd chcę i zdaje się nie mieć końca. Myślę nawet, iż mam szczęście, bo zwykle udaje mi się dotrzeć tam, gdzie zamierzam. Położyłam się choćby do łóżka Karen Blixten i leżałam w pościeli, w której prawdopodobnie zmarła. Myślę, iż chcąc zdokumentować to, co po wielkich pisarzach pozostało i odnaleźć ich ślady, sama muszę doświadczyć jak najwięcej. Nie bronię się przed tym i chyba choćby prowokuję różne przygody.

Czy któraś z podróży szczególnie zapadła pani w pamięć?

Tak, jest to historia związana z Josephem Conradem. Jak wiemy, Conrad przez 20 lat był czynnym marynarzem i pływał na statkach, stale przemieszczając się i zmieniając miejsce zamieszkania. Zdanie, które napisał w swojej powieści pod tytułem „Zwycięstwo”, potraktowałam jako wyzwanie Przez wiele lat starałam się połączyć porty na mapie jego życia, stawiając własne kropki w wielu z nich. Poleciałam do Singapuru, popłynęłam na Borneo, teleportowałam się do Bangkoku. Dalej! Na wysepkę Phu Quoc, bo płynął tamtędy, jeszcze na żaglowym statku, i prawodpodonie zawinął do brzegu. Nie dało się w tej drodze ominąć Indii, Karaibów, Australii i Przylądka Dobrej Nadziei na południowym krańcu Afryki. Wreszcie Londyn, Bruksela i – Zakopane. Chcąc lepiej poznać Conrada kolekcjonuję porty, kolory mórz, nauczyłam się żeglować, zamieszkałam na jachcie. Zdaje się, iż to jeszcze nie jest koniec…

Każdy rozdział rozpoczyna się cytatem, później pani relacje też są nimi przeplatane. Czy ma pani swój ulubiony?

Mam. To słowa Karen Blixen, która powiedziała:

Stało się moim życiowym mottem, które dotyczy nie tylko podróży, ale także życia i emocji.

Onet

Marzena Mróz-Bajon w Kolumbii

***

Czy przy pisaniu pierwszej części już pojawił się pomysł na drugą?

To wyszło bardzo naturalnie, ponieważ pierwsza książka cieszyła się dużym zainteresowaniem i zaraz po premierze wydawnictwo zaproponowało mi, abym napisała kolejną. Zdradzę, iż właśnie podpisałam umowę na trzeci tom. Będę teraz jeździła dużo po Polsce i bardzo się cieszę, ponieważ będą to historie naszych polskich pisarzy.

I już wie pani, gdzie pojedzie?

Ta lista jest tak długa, iż albo będę musiała dokonać skrótu, albo znów podzielić ten temat na dwie części. Będą to najwspanialsi polscy pisarze i pisarki. Tylko tyle na ten moment mogę powiedzieć.

Idź do oryginalnego materiału