PRZEDPREMIEROWO: Ty – recenzja 2 części 4 sezonu serialu. Wracamy do schematu

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Przyszedł czas na drugą część czwartego sezonu Ty. Czy druga część jest tak samo interesująca jak pierwsza? Okazuje się, iż niekoniecznie.

Pierwsza część czwartego sezonu Ty była tak ciekawa, iż z chęcią usiadłam do drugiej części, gdy tylko miałam czas. Sądziłam, iż skoro przełamali już schemat, z odcinka na odcinek, będzie coraz bardziej interesująco. Zwiastun do drugiej części trochę mi pomieszał w głowie i zrodził wiele nowych pytań oraz wątpliwości. Co gorsze, moje obawy okazały się słuszne, bo druga połowa sezonu bardzo mnie zawiodła…

W czwartym sezonie Ty Joe (Penn Badgley), w tej chwili przedstawiający się jako Jonathan Moore, przebywa w kręgu śmietanki towarzyskiej. Tymczasem w jego otoczeniu zaczyna się fala morderstw, w które Joe zostaje uwikłany. W ostatnim odcinku pierwszej części główny bohater cudem uniknął śmierci w pożarze rezydencji. Tożsamość mordercy zostaje ujawniona, a Joe postanawia go zniszczyć. Główny bohater ma też problemy na innym polu – staje się obiektem zainteresowania pewnej kobiety…

Druga część czwartego sezonu Ty ma, podobnie jak część pierwsza, wiele zwrotów akcji. Niestety nie są one choćby w połowie tak zaskakujące, jak te w poprzednich odcinkach. choćby więcej – pełnią one funkcję, jak sądzę, naprawczą sprowadzając akcję z powrotem na dobrze widzom znany i utarty tor. Powrót do nudnego i zwietrzałego schematu sprawił, iż nie miałam chęci oglądać serialu dalej, a finał obejrzałam z musu i poczucia obowiązku. Zapędy mordercze Joe’go rodzą się na nowo, a ten ma jeszcze większe pole do popisu.

Niestety, wszystko dalej uchodzi mu bezkarnie. Jego rzekoma zmiana mająca prowadzić go ku szlachetności, okazuje się być starą dobrą i porządnie wydeptaną ścieżką ku szaleństwu, psychopatii i karierze seryjnego mordercy. Wszystko, co starał się zmienić na lepsze, wróciło do punktu wyjścia. Jego szlachetne gesty godne dobrego człowieka okazały się tylko przykrywką, grą.

Ty. Victoria Pedretti jako Love Quinn. Cr. Courtesy of Netflix © 2023

Owszem, bohater na początku zdaje się walczyć ze swoimi demonami, jednak rychło przegrywa. Daje się ponieść swojej złej stronie, akceptuje ją, wybiela swoje czyny szukając dla nich usprawiedliwień. Prawda jednak jest prosta i od dawna znana – Joe to psychopata.

Zobacz również: Wednesday – przedpremierowa recenzja serialu

Nie mogłam opędzić się od wrażenia, iż narracja stara się usprawiedliwić głównego bohatera szukając dla niego wymówek i zasadnych motywacji. Złe uczynki głównego bohatera stara się zasłonić eksponując grzechy jego ofiar. Jednak jakkolwiek silnie staranoby się nas o tym przekonywać, należy powiedzieć wprost, iż Joe nie jest Dexterem. I daleko mu do niego.

Mimo to Joe otrzymuje rozgrzeszenie, i to w kilku wymiarach. Ponownie zatem unika wszelkich konsekwencji, co zupełnie wypacza jego poczucie sprawiedliwości.

Joe to zły i niebezpieczny mężczyzna. Pomimo zebranych doświadczeń w ogóle się nie zmienia. Niemniej Penn Badgley odnajduje się w tej roli świetnie, a jego Joe, pomimo tak wielu, oczywiście, negatywnych cech, wciąż bywa momentami hipnotyzujący i magnetyczny.

Ty. (Od lewej do prawej) Ed Speleers jako Rhys, Penn Badgley jako Joe Goldberg. Cr. Courtesy of Netflix © 2023

Przełamanie schematu okazało się zatem tylko wybiegiem, niespełnioną obietnicą. Joe przez cały czas jest łowcą zabawiającym się kosztem swoich ofiar i ich życiem. Najciekawszym wątkiem sezonu jest ten dotyczący stalkera. Zatem kiedy znajduje on swoje rozwiązanie, na próżno szukać innych interesujących elementów w fabule.

Finał sezonu jest dla mnie najlepszy z tej części, chociaż pozostawił duży niesmak. Po końcówce przeczuwam, iż w kolejnym sezonie też będzie zabawiał się w mordercę. Taki finał mnie nie satysfakcjonuje. Domagam się wręcz, aby los, karma czy Bóg wymierzył głównemu bohaterowi sprawiedliwość. Oczekiwałam, iż Joe zostanie złapany lub sam doprowadzi się do zguby. Rozczarowałam się. Szkoda, iż producenci nie widzą, iż serial staje się coraz trudniejszy do strawienia – nudzi i rozczarowuje nie wnosząc nic nowego. Co więcej, jest dramatycznie przewidywalny.

Ty. Amy-Leigh Hickman jako Nadia Farran. Cr. Courtesy of Netflix © 2023

Ty to serial, w którym schemat goni schemat, a gdy wydaje się, iż scenarzyści wymyślili coś nowego, znowu wracają do starych, znanych sztuczek. Nie jestem zadowolona z tego sezonu, a jeszcze bardziej z tego, iż serial będzie kontynuowany, bo na to zupełnie nie zasługuje. Czy obejrzę kolejny sezon, gdy wyjdzie? Szansa jest znikoma.

Idź do oryginalnego materiału