Przed 17 laty był prekursorem wśród polskich seriali. "Inteligentnie opowiedziane"

swiatseriali.interia.pl 8 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


"Myślę, iż "Glina" był w takim nurcie seriali prekursorskich, jeżeli chodzi o gatunek seriali kryminalnych w Polsce. Ja go wspominam cudownie. Uwielbiam tę ekipę, reżysera i te historie oraz swoją postać patolog Olgę Seifert" - mówi w wywiadzie z Interią Agnieszka Pilaszewska. Z aktorką i scenarzystką rozmawiamy nie tylko o serialu "Glina. Nowy rozdział".


Wierni widzowie czekali na ten powrót 17 lat. Maciej Stuhr, Jacek Braciak, Jerzy Radziwiłowicz oraz duet matka-córka, czyli Agnieszka Pilaszewska oraz Nela Maciejewska. Tymczasem na polskim gruncie "Glina. Nowy rozdział" (uznawany za trzeci sezon), w którym po latach wracają śledczy z Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji - Banaś (Maciej Stuhr), Jóźwiak (Jacek Braciak) i nadkomisarz Gajewski (Jerzy Radziwiłowicz), dostarczy dobrej, kryminalnej historii zarówno nowym i starym widzom. Nie jest co prawda może tak przełomowy, jak oryginalny "Glina", ale ogląda się go z przyjemnością.Reklama
Na ekranie ponownie zobaczymy Agnieszkę Pilaszewską w roli Olgi, patolog, która podobnie jak przed 17 laty pomaga naszym bohaterom rozwiązać kryminalne zagadki. Nie zdradzając szczegółów, ma jedne z najlepszych kwestii w serialu.


Przed premierą najnowszej odsłony mieliśmy okazję porozmawiać z Agnieszką Pilaszewską o serialu oraz scenopisarstwie. Autorem scenariusza nowego "Gliny" jest Maciej Maciejewski, mąż aktorki.
Katarzyna Ulman, Interia: Pani Agnieszko, po 17 latach kultowy "Glina" wraca w nowej odsłonie. Jak wspomina pani pracę na planie pierwszych dwóch części. Według niektórych krytyków jest to jeden z najważniejszych i najlepszych polskich seriali kryminalnych. Serial, który był przełomem w tym gatunku.
Agnieszka Pilaszewska: To bardzo miło słyszeć. Myślę, iż "Glina" był w takim nurcie seriali prekursorskich, jeżeli chodzi o gatunek seriali kryminalnych w Polsce. Ja go wspominam cudownie. Uwielbiam tę ekipę, reżysera i te historie oraz swoją postać patolog Olgę Seifert.
To jedna z najbardziej intrygujących dla mnie postaci. Ma naprawdę świetne potyczki słowne z innymi bohaterami, w nowym sezonie do historii przejdzie "zdrowy człowiek, ale jednak nie żyje". Co nowego się u niej wydarzy?
- Ona ma to szczęście, iż co przypadek to adekwatnie nowość, prawda? jeżeli ktoś ląduje na jej stole, to jest zupełne novum i kolejna zagadka do rozwikłania - jak ten człowiek zginął, ale też jak ten człowiek żył, to są więc ciągle te obroty, które mnie bardzo satysfakcjonują w tej historii. jeżeli chodzi o jej życie prywatne, to nie mamy za wiele informacji na jej temat i ta tajemnica też bardzo mi się podoba. Ta postać jest niedopowiedziana, jest ciągle zagadką.
Zobacz też: Polski serial kryminalny był przełomowy. Po 20 latach zaliczany jest do klasyki
Czego widzowie mogą spodziewać się po nowych odcinkach?
- (...) Myślę, iż to jest taka propozycja, z której dużo widzów będzie zadowolonych - to jest inteligentnie opowiedziane, świetnie wizualnie zrealizowane i wspaniali aktorzy biorą udział w tym projekcie. Nazwiska reżyserów - Władysław Pasikowski, który nakręcił dwie poprzednie serie i Dariusz Jabłoński, który dołączył teraz jako reżyser, a wyprodukował poprzednie dwa sezony. To są wspaniałe osobowości. Jest piękne to, iż tyle osób czekało siedemnaście lat. Szmat czasu. Niejedna epoka w takim rozwoju produkcji telewizyjnej, trzy albo choćby cztery. Jestem za to wdzięczna.
Kiedyś w jednym z wywiadów wspomniała pani, iż zawsze marzyła o spotkaniu z córką na planie. Teraz to się jakby spełniło.
- Uważaj, o co prosisz (śmiech). Tutaj to było takie łagodne spotkanie, dlatego, iż nie miałyśmy z Nelą zbyt wielu scen; spotkałyśmy się chyba zaledwie na planie trzy razy, jeżeli nie dwa. Bardzo się cieszę, iż obydwie znalazłyśmy się w tym projekcie, co oczywiście wiązało się z przejściem przez sito zdjęć próbnych, akceptacji. To nie są takie proste mechanizmy.
Jest pani autorką scenariuszy takich produkcji jak "To musi być miłość", "Przepis na życie", "Sama słodycz", "Ultraviolet". Jak pracuje małżeńska para scenarzystów? Czy pani i pan Maciej Maciejewski czytacie nawzajem swoje scenariusze? Dajecie sobie rady?
- Jak zaczynałam to adekwatnie potrzebowałam opinii Macieja, który był już bardzo doświadczonym scenarzystą, którego podziwiałam, bo pisanie form literackich ma w małym palcu, więc jest też bardzo surowym krytykiem nie tylko dla siebie, ale dla mnie. Bardzo mi zależało na jego opinii, ale potem on już stwierdził, iż można mnie puścić wolno. Nie pytał mnie o zdanie, czy ja chcę przeczytać na przykład coś, nad czym on pracuje. Mamy osobne gabinety, biurka, komputerki i tam sobie każdy z nas pracuje. Jednak jest to miłe, jak jest jakiś problem, głównie ja jestem problematyczną scenarzystką, czasem lubię wymyślić postać, z którą potem nie bardzo wiadomo co zrobić... Wtedy lecę do niego po pomoc i on tej pomocy mi zwykle udziela, chociaż też bardzo oszczędnej i dość surowiej.
Pytała pani o nowego "Glinę"?
- Wiedziałam, co to, co to będą za historię i o czym będzie nowy "Glina. Nowy rozdział", ale absolutnie nie dopytywałam też, bo ja lubię niespodzianki.
Zobacz też: Najbardziej wyczekiwany powrót. Przed laty ten serial był istotny dla wielu widzów
Idź do oryginalnego materiału