PROTOTYPE. Czy to science fiction posłużyło za prototyp „Terminatora”?

film.org.pl 1 tydzień temu

Prototype został po raz pierwszy wyemitowany przez amerykańską stację telewizyjną CBS w grudniu 1983 roku, a potem popadł w zapomnienie. Niesłusznie.

Pracując na zlecenie amerykańskiego rządu, grupa naukowców kierowana przez doktora Carla Forrestera konstruuje humanoidalnego robota. Samoświadomy android imieniem Michael pozostaje pod opieką Forrestera, który bez konsultacji z przełożonymi zabiera go do centrum handlowego i na rodzinną kolację, gdzie maszyna pomyślnie przechodzi test Turinga. Niedługo później wojsko zabiera Michaela do Waszyngtonu na badania pod kątem przydatności do celów militarnych. Kiedy android wraca do laboratorium, uczeni odnajdują na jego dłoniach ślady prochu strzelniczego. Forrester obawia się, iż Pentagon chce wykorzystać Michaela jako żołnierza lub/i zawodowego zabójcę, więc pod osłoną nocy wyprowadza robota z laboratorium i zabiera go w podróż. Po kilku dniach docierają do uniwersyteckiego miasteczka, w którym Forrester mieszkał za młodu. Tropem uciekinierów podążają zarówno wojskowi, jak i współpracownicy Forrestera.

Sądząc po okładce wydania DVD z filmem Davida Greene’a – wyszczerzona w groźnym uśmiechu metaliczna czaszka z czerwonymi oczami i złowieszcze hasło „The future is not friendly” – można by wnioskować, iż Prototype posłużył, nomen omen, za prototyp młodszego o rok Terminatora (1984) Jamesa Camerona. Nic bardziej mylnego: mamy do czynienia z tanią, telewizyjną produkcją w konwencji lirycznego dramatu z elementami science fiction na tropach Frankensteina (powieść Mary Shelley i jej ekranizacja Jamesa Whale’a z 1931 roku stanowią istotne elementy fabuły), a nie z kosztownym filmem akcji, dobroduszny Michael to zaś raczej protoplasta Davida z A.I. Sztucznej inteligencji (2001) Stevena Spielberga niż niebezpiecznego T-800. Mylący wizerunek na okładce to prawdopodobnie pokłosie popularności filmu Camerona i zarazem próba zdyskontowania jego sukcesu. A zatem odpowiedź na pytanie zawarte w tytule niniejszego tekstu brzmi: zdecydowanie nie.

Warto jednak obejrzeć Prototype. Jest to rzadki przypadek fantastyki naukowej, która nie opiera się na bezmyślnej akcji i efektach specjalnych, ale na inteligentnym scenariuszu i rozwoju postaci. Wyzuty z niepotrzebnych wątków pobocznych skrypt Richarda Levinsona i Williama Linka jest w swej konstrukcji prosty, a przy tym niepozbawiony ważkich kwestii natury etycznej i ontologicznej. Z posłusznego, bezwolnego manekina Michael stopniowo przemienia się w istotę zadającą pytania i kwestionującą swój byt. Forrester widzi tę ewolucję i sam zmienia się pod jej wpływem: chłodnego naukowca ogarniętego swym idée fixe zastępuje troskliwy rodzic zachwycony wrażliwością osoby, którą powołał do życia. Ich wzajemną relację uwiarygadniają zniuansowane dialogi oraz znakomite kreacje Davida Morse’a (Michael) i Christophera Plummera (Forrester) – to dzięki tym elementom daleki od happy endu finał Prototype jest nie tylko realistyczny, ale i bardzo przejmujący.

Idź do oryginalnego materiału