Do tej pory polska czytelniczka mogła znać Felixa Guattariego (1930-1992) – francuskiego filozofa, aktywistę i innowacyjnego psychoterapeutę – przede wszystkim z jego wieloletniej współpracy z Gilles’em Deleuze’em. Która szanująca się rewolucjonistka nie ma na półce Anty-Edypa czy Tysiąc plateau? Który z miejskich radykałów nie zna na pamięć jednego choćby szlagieru o „kłączach” czy „stawaniu-się-zwierzęciem”? No właśnie. Bez przesady można powiedzieć, iż w społecznym odbiorze Guattari stał się więźniem Deleuze’a. To średnio sprawiedliwy obraz rzeczy. Za sprawą legendarnej Chaosmozy, po raz pierwszy wydanej w 1992 roku i wreszcie przetłumaczonej na język polski, może się on jednak nieco odkształcić.
W swoim niedługim, późnym eseju francuski psychoterapeuta wychodzi z dość prostego założenia: w tej chwili podmiotowości produkowane są seryjnie – jak nowe modele pralek czy samochodów. Czy wobec tego psychoanaliza to rzeczywiście rodzaj kapitalistycznego narkotyku? I co stało się z emancypacyjnymi ideami? Autor daje się poznać jako oryginalny, ekscentryczny i niezwykle błyskotliwy komentator społecznej rzeczywistości. Chaosmoza to świetny wstęp do Guattariego – a wierzcie mi, jego epoka dopiero nadejdzie.
Felix Guattari Chaosmoza
wyd. Biblioteka Kwartalnika Kronos, przeł. Michał Gusin
Warszawa 2024