Sebastian Gabryel: Już przyzwyczailiśmy się, iż przy okazji każdej kolejnej płyty lubisz namieszać. Twoja debiutancka solówka była zdominowana przez jazzową orkiestrę, druga przez big band, a w trzeciej dzieje się coś zupełnie innego. Jak opisałbyś to, co znajduje się na „Sirens”, i co odróżnia ten album od poprzednich?
Piotr Scholz*: „Sirens” to dzieło stworzone w eksperymentalnym kwartecie. Zespół, w którym gram, wyróżnia się nietypowym składem – brak w nim klasycznego basu, takiego jak kontrabas czy gitara basowa. Głos ludzki, reprezentowany przez Kasię Osterczy, w większości utworów traktowany jest instrumentalnie, co nadaje muzyce wyjątkowy charakter. Oprócz Kasi w składzie są Kuba Marciniak (saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, klarnet basowy), Stanisław Aleksandrowicz (perkusja) oraz ja na gitarze. Na albumie gościnnie wystąpili także Krzysztof Lenczowski, wybitny wiolonczelista jazzowy, oraz Frederico Heliodoro – jeden z najbardziej rozpoznawalnych muzyków młodego pokolenia w Brazylii. Ich udział w trzech kompozycjach nadał płycie dodatkowej głębi.
SG: Przy okazji promocji tej płyty wielokrotnie mówiłeś, iż była dla ciebie wyzwaniem. Pod jakim względem największym?
PS: Wyzwania były dwa. Po pierwsze, zdecydowałem się samodzielnie sfinansować cały projekt po wielu miesiącach nieudanych prób uzyskania wsparcia. Dzięki temu jednak miałem pełną kontrolę nad każdym aspektem albumu – od muzyki po produkcję i grafikę, co dało mi ogromną satysfakcję. Po drugie, tworzenie w tak nietypowym składzie wymagało od nas zupełnie nowego podejścia do aranżacji i współpracy, co było inspirującym, ale wymagającym procesem.
SG: Choć „Sirens” to album solowy, to jak sam wspomniałeś, nie jesteś na nim sam. jeżeli chodzi o Frederica Heliodoro, to nie wiem, czy sam miałeś taką myśl, ale wspólna płyta mogłaby być strzałem w dziesiątkę! Swoją drogą, z waszym utworem chyba wiąże się pewna historia?
Piotr Scholz fot. Justyna Śmidowicz
PS: Album z Frederico i z innymi brazylijskimi muzykami to jedno z moich największych artystycznych marzeń. Uwielbiam ich wrażliwość, język muzyczny i niezwykłe poczucie melodii. W muzyce brazylijskiej znajduję nadzieję na ocalenie pięknych, wyrafinowanych melodii, które tak bardzo cenię, a które niestety stopniowo zanikają we współczesnej muzyce. Nasz utwór „Aparat” nawiązuje do rozmowy, którą odbyłem po wernisażu fotograficznym Justyny Śmidowicz.
Tekst napisała Sandra Mika, znakomita wokalistka i songwriterka.
Komponując muzykę do tego utworu, od razu poczułem, iż doskonale pasowałby do niego styl Frederico. Zaprosiłem go do współpracy, co faktycznie okazało się strzałem w dziesiątkę. Praca z nim była fantastycznym doświadczeniem, które na zawsze zostanie w mojej pamięci.
SG: Między jednym a drugim dokonaniem solowym zawsze znajdujesz czas na działania w kooperacji. Odpowiadasz za Weezdob Collective, Piotr Scholz Sextet, PJP Orchestra, Blue Jazz Orchestra – można długo wymieniać. Jak w tej chwili wygląda życie tych projektów?
PS: Z wyjątkiem Blue Jazz Orchestra wszystkie wymienione projekty zostały zawieszone, głównie z powodu pandemii, która mocno zmieniła rynek muzyki niekomercyjnej. Wiele miejsc zniknęło z jazzowej mapy, a instytucje i festiwale muszą teraz nadrabiać straty, co często oznacza promowanie bardziej komercyjnych form jazzu. Blue Jazz Orchestra to jednak wyjątek – projekt o bardziej popularnym charakterze, który regularnie wyprzedaje koncerty. Nasz najbliższy występ z Dorotą Miśkiewicz, który odbędzie się 21 grudnia, wyprzedał się tak szybko, iż zorganizowaliśmy drugi tego samego dnia, który również prawie się wyprzedał! W sukces tego projektu zaangażowanych jest wiele osób, w tym Good Taste Production, Tomasz Rassek z Blue Note oraz „poznański dream team” – członkowie orkiestry.
SG: „Wirtuozerski gitarzysta, interesujący kompozytor i znakomity aranżer” – tak mówi o tobie Dionizy Piątkowski, twórca niedawno zakończonej Ery Jazzu i jeden z najważniejszych popularyzatorów tego gatunku w Polsce. Tymczasem ja zastanawiam się, jakiego rodzaju rozwój jest dla ciebie najważniejszy. Co jest twoim głównym celem, do czego najbardziej dążysz jako artysta?
Piotr Scholz fot. Justyna Śmidowicz
PS: Moim celem jest realizacja wielu projektów, które już stworzyłem, ale które czekają na odpowiedni moment – głównie z powodów finansowych. Chciałbym pokazywać różne strony swojej twórczości i zaskakiwać publiczność, ale proces zdobywania funduszy na realizację projektów jest czasochłonny i frustrujący. Wierzę jednak, iż warto walczyć o ambitną sztukę, choćby jeżeli nie zawsze idzie ona w parze z sukcesem finansowym. Pomimo trudności jestem dumny z osiągnięć takich jak moja poprzednia płyta „Birds From Another Planet”, która, mam nadzieję, z czasem zyska należne uznanie.
SG: Skoro już mowa o trudnościach i finansach, to dla większości miłośników jazzu w Poznaniu koniec Ery Jazzu był prawdziwym ciosem. Jak ty to odebrałeś?
PS: Era Jazzu była wyjątkowa, bo Dionizy Piątkowski wspierał młodą, lokalną scenę jazzową jak nikt inny. Wspomnienia, takie jak koncert Johna Scofielda, zostaną ze mną na zawsze. Niestety, formuła festiwalu była z roku na rok coraz trudniejsza do utrzymania w obecnych realiach finansowych. Tęsknię za festiwalami, które skupiają się wyłącznie na koncertach – bez rozbudowanych paneli czy warsztatów. Brakuje mi takich wydarzeń jak Solidarity of Arts, które kiedyś przyciągały całą jazzową Polskę. Niestety, mam wrażenie, iż biurokratyczne podejście do kultury na dobre zdominowało tę sferę…
SG: Kiedy myślę o twojej muzyce, zawsze przychodzi mi do głowy jedna rzecz – niestandardowość. Gdzie w najbliższych latach może cię ona zaprowadzić? Jak widzisz swoje plany na najbliższą i tę bardziej odległą przyszłość?
PS: Ta niestandardowość jest zarówno moim atutem, jak i wyzwaniem. Ludzie często wolą coś, co już znają, a to sprawia, iż moja muzyka nie zawsze jest łatwo przyswajalna. Ale pozostaję wierny sobie – tworzę autentycznie, nie podążając za trendami ani algorytmami. W przyszłości chciałbym bardziej zaistnieć na ogólnopolskiej scenie jazzowej, choć nie planuję przeprowadzki do Warszawy. Poza tym chciałbym doprowadzić do powstania w Polsce big bandu lub orkiestry jazzowej z publicznym finansowaniem, co mogłoby zmienić sytuację wielu muzyków jazzowych. Fascynuje mnie też brzmienie wiolonczeli – może niedługo spróbuję sięgnąć po ten instrument „po godzinach”.
*Piotr Scholz – poznański gitarzysta, kompozytor i dyrygent, laureat licznych prestiżowych nagród. Wśród nich znajdują się Grand Prix festiwali Jazz nad Odrą, Lotos Jazz Festival – 17. Bielskiej Zadymki Jazzowej, Jazz Fruit na Mladi Ladi Jazz Festival w Pradze, XVIII Ogólnopolskiego Konkursu Zespołów Jazzowych i Bluesowych oraz Blue Note Competition. Zdobył także 1. i 3. miejsce w Międzynarodowym Konkursie Kompozycji Jazzowej podczas Silesian Jazz Festival, 2. miejsce w Visegrad Jazz Composition Contest oraz Grand Prize i Special Prize (Special Mentioned) w 2. ISAC International Popular Music Composition Competition. Piotr Scholz został uhonorowany licznymi wyróżnieniami, w tym Nagrodą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, stypendium artystycznym Miasta Poznań oraz stypendium Młoda Polska. w tej chwili pracuje jako adiunkt w Akademii Muzycznej w Łodzi. Współpracował z takimi artystami jak Włodek Pawlik, Leszek Możdżer, Anna Gadt, Tomeka Reid, Jean-Luc Ponty, Caroline Davis, Stanley Jordan, Frederico Heliodoro, Krzysztof Lenczowski, Dagadana, Rosalie. oraz Kasia Osterczy Trio.