"Pozłacany wiek" w 3. sezonie udowadnia, iż jest po prostu idealnym serialem na lato – recenzja hitu HBO

serialowa.pl 4 godzin temu

HBO rzucało „Pozłacany wiek” po swojej ramówce i wydaje się, iż przy okazji 3. sezonu znalazło dla niego adekwatne miejsce. Serial powraca i romansowymi wątkami udowadnia, iż idealnie wypełnia definicję „letniej rozrywki”.

Na HBO powraca „Pozłacany wiek„, a ja widziałam już przedpremierowo wszystkich osiem odcinków i ponownie mogę donieść, iż serial sprawdza się świetnie jako czysta rozrywka. W tym roku wręcz jeszcze bardziej ze względu na nagromadzenie wątków romantycznych. Przed wami lato pełne nowych miłości i romansowych twistów.

Pozłacany wiek sezon 3 – edukacja panienki Gladys

Jak pewnie pamiętacie, w 2. sezonie „Pozłacany wiek” postawił na wątki rodem z „Plotkary”, każąc bohaterkom stanąć w szranki w „wojnach operowych”. Była w tym oczywiście pewna trywialność – „pewna trywialność” to drugie imię „Pozłacanego wieku” – ale też serial stanął na wysokości zadania pod względem komediowym, no i dowiedzieliśmy się, jak to się stało, iż Metropolitan, aka The Met, do dziś jest symbolem blichtru w Nowym Jorku. W tym sezonie Bertha Russell (Carrie Coon), która zmiotła swoje przeciwniczki, cieszy się pozycją królowej socjety, zdobytą w iście napoleońskim stylu, ale wcale się nie zatrzymuje – przeciwnie, planuje dalszy podbój świata, główne narzędzie czyniąc ze swojej udręczonej nastoletniej córki, Gladys (Taissa Farmiga).

„Pozłacany wiek” (Fot. HBO)

Jeśli czekaliście na jej wątek i na to, co zrobi Gladys po debiucie w socjecie, kiedy jej matka podwoi wysiłki, aby jej znaleźć angielskiego męża z odpowiednim tytułem, to donoszę, iż doczekaliście się i nie będziecie zawiedzeni. Bertha w typowy dla siebie sposób widzi w tym sezonie tylko jeden cel – księcia Buckingham (Ben Lamb), co już w 1. odcinku kończy się ucieczką jej córki z domu. A to zaledwie pierwszy z licznych twistów i naprawdę niewielki spoiler, jako iż czekają was większe atrakcje niż ta. Wątek dziewczyny, sprzedawanej przez matkę niczym mebel – w celu, który z dzisiejszej perspektywy trudno pojąć, zważywszy, iż Russellowie mają dość pieniędzy, aby ich dzieci mogły żyć na własnych zasadach – zaskoczy was nie raz, nie dwa. I każe zadać parę pytań o rzeczy ważne i ważniejsze. A odpowiedzi nie spodobałyby się pani Russell.

„Szczęście to produkt uboczny dobrze uporządkowanego życia” – oznajmia już na dzień dobry Bertha i ta filozofia będzie powracać przez cały sezon, wywołując reperkusje zarówno w życiu Gladys, jak i w małżeństwie z George’em (Morgan Spector). Przed wami rollercoaster emocji z życiem rodzinnym Russellów i perypetiami miłosnymi ich córki. Rollercoaster, który co chwila będzie skręcać w nieprzewidzianych kierunkach, a tą, której zachowanie będzie przewidzieć najtrudniej, okaże się sama Gladys. Farmiga, po spędzeniu dwóch sezonów w poczekalni, wreszcie ma co grać i nie marnuje szansy, by zabłysnąć w centrum sezonu, który jest jedną wielką „edukacją panienki Gladys”.

Pozłacany wiek sezon 3 – co słychać u bohaterów serialu?

Ale nie tylko ona błyszczy i nie tylko ona romansuje. W 3. sezonie „Pozłacany wiek” wyraźnie stawia na młodsze pokolenie, próbujące odnaleźć szczęście w świecie spętanym zasadami, zwłaszcza w przypadku kobiet. Swoją nie do końca oczywistą kontynuację znajduje słodka historia miłosna Larry’ego (Harry Richardson) i Marian (Louisa Jacobson), którzy w pewnym momencie sami sobie zaczynają rzucać kłody pod nogi i w końcu mają znacznie więcej problemów niż tylko „co powie Bertha?”.

„Pozłacany wiek” (Fot. HBO)

Na pierwszy plan wysuwa się również Peggy (Denée Benton), która poznaje przystojnego lekarza, Williama Kirklanda (Jordan Donica, „Charmed”). jeżeli jej wątek zawsze wydawał wam się tokenowy, to to wrażenie nie znika. Historie czarnych Amerykanów były i są prezentowane na marginesie – podobnie zresztą jest z historiami służby – w serialu, bądź co bądź, poświęconym białym nowojorczykom, będącym definicją uprzywilejowania. Jednak pomimo schematów Peggy i dr Kirkland stanowią tak uroczą parę, mają tak wiele przeszkód do pokonania i tak wiele dobrych rzeczy do zrobienia w życiu, iż trudno im nie kibicować. W najbardziej romantycznym z dotychczasowych sezonów to właśnie ta historia jest tą, która prosi się o happy end.

Z przyjemnością kibicuje się też Jackowi (Ben Ahlers), lokajowi z domostwa panien Brook, który staje się ucieleśnieniem American dream. Raz jeszcze mamy do czynienia ze schematycznym wątkiem poprowadzonym w przewidywalny sposób, ale też nie da się zaprzeczyć, iż takimi historiami ten okres w historii USA był dosłownie wypakowany (sprawdźcie biografię Henry’ego Forda). W momencie kiedy w wątku Jacka pojawi się pewna oszałamiająca kwota, koniecznie przeliczcie ją na dzisiejsze dolary, tylko najpierw usiądźcie. Julian Fellowes, niegdysiejszy twórca „Downton Abbey„, może nieco naiwnie, ale jednak z rozmachem roztacza mit Ameryki jako ziemi obiecanej.

Ten sezon to także zatrzęsienie wątków pobocznych, tych zmyślonych i tych mających oparcie w faktach. Agnes (Christine Baranski) i Ada (Cynthia Nixon) znajdują się przez większość czasu w drugim planie, sprowadzone do roli komediowego przerywnika. Teraz to ta druga ma pieniądze i pojawia się pytanie, czy w takim razie nie powinna też stać się głową domu – w każdym sensie. Cała sytuacja komplikuje życie i Marian, i Oscarowi (Blake Ritson), i przede wszystkim służbie, zwłaszcza kiedy Ada w ramach wprowadzania nowego porządku zaczyna sugerować wszystkim… życie w trzeźwości.

„Pozłacany wiek” (Fot. HBO)

Wszelkie kwestie społeczne – wątek antyalkoholowy, spirytystyczny, ruch sufrażystek, rozwody czy choćby powszechny przecież wtedy rasizm – jak zwykle są w „Pozłacanym wieku” obecne, ale podane na marginesie perypetii rodem z „Plotkary”. Julian Fellowes wyraźnie nie chce, żebyśmy zaprzątali sobie przesadnie nasze piękne główki poważnymi sprawami, kiedy na tapecie jest kilka potencjalnych wesel, a po drodze tysiące zwrotów akcji. Podobnie zresztą jest z wydarzeniami i postaciami historycznymi, funkcjonującymi na uboczu – choćby jeżeli nazywają się JP Morgan (Bill Camp, „Uznany za niewinnego”). O niektórych, jak np. Ward McAllister (Nathan Lane), barwny poprzednik Trumana Capotego, warto sobie doczytać, bo serial oferuje bardzo niewiele.

Pozłacany wiek sezon 3 – idealny melodramat na lato

Ale znów, „Pozłacany wiek” nie miał i nie ma ambicji, by być lekcją historii ani dziełem popkultury, które w jakikolwiek sposób – np. tak jak „Łowczynie” – rozwala system. To świetnie zrealizowana kostiumowa opera mydlana, na dodatek pisana tak, jak zostałaby napisana kilkanaście lat temu, przez twórcę słynącego z przywiązania do tradycji. Zrobiona na bogato błyskotka, która nas zawodzi i będzie zawodzić, jeżeli będziemy spodziewać się, iż „to nie telewizja, to HBO”. Lepiej więc się nie spodziewajmy i zamiast oczekiwać przełomowości cieszmy się bajeczną oprawą i świetnymi występami.

W morzu atrakcji, jakie oferuje 3. sezon „Pozłacanego wieku”, dostrzec wypada dwa wyśmienite i całkowicie od siebie różne nowe występy aktorskie. Po pierwsze, Merritt Wever („Niewiarygodne”), która wpada dosłownie na jeden odcinek, by zagrać Monicę, niepasującą do jej nowego stylu życia siostrę Berthy Russell, a zamieszanie, jakie przy tym wywołuje, to komediowe złoto. Po drugie, Phylicia Rashad („Bill Cosby Show”), która spędza z nami kilka odcinków jako matka doktora Kirklanda, siejąc choćby nie zamieszanie, a popłoch, i uświadamiając Peggy, iż jej walka dopiero się zaczyna.

„Pozłacany wiek” (Fot. HBO)

W sezonie znaczonym społecznymi ambicjami i pytaniami o to, czy rzeczywiście jest to wszystko tego warte, nie brak mroczniejszych wątków, zwłaszcza w drugiej połowie. Jeden z nich prawdopodobnie mocno was zaskoczy, wydając się przy tym całkowicie logicznym obrotem spraw. Serial pewnej granicy jednak nie przekracza, idealnie pasując do letniej aury, kiedy to widzom również niekoniecznie chce się zaprzątać piękne główki czymś ambitniejszym. Ta lekkość, staroświeckość i przewidywalność serialu na tym etapie nie jest już jednak wadą, a czymś na tyle immanentnym, iż przestajemy zwracać na to uwagę. Dziwimy się raczej, gdy któraś z postaci wypowiada ostrzejszy tekst o rolach społecznych i sytuacji kobiet w tej bajce, w której prawdziwe problemy nie dotykają nikogo na dłużej – a parę razy w tym sezonie to się zdarza.

Krótko mówiąc, jeżeli lubiliście „Pozłacany wiek” do tej pory, przed wami kolejny bardzo dobry, wypakowany licznymi atrakcjami sezon. Młodsze pokolenie błyszczy na pierwszym planie, Baranski z Nixon dostarczają komedii jak nigdy dotąd, są śluby, zdrady, mezalianse, a i parę poważniejszych spraw tu i ówdzie się znajdzie. Oglądajcie, cieszcie się tym, a jeżeli czasem wpadnie wam do głowy głębsza myśl, to ją przegońcie.

Pozłacany wiek sezon 3 – odcinki co poniedziałek na HBO

Idź do oryginalnego materiału