POWÓD DO MIŁOŚCI

newsempire24.com 2 dni temu

**POWÓD DO MIŁOŚCI**

— Czemu jesteś taka oschła? — zdziwił się Krzysztof, widząc Kingę pakującą walizkę. — O co chodzi?

Kinga powoli przesunęła palcami po grzbietach książek na półce — tych, które z przekąsem nazywał „babską tandetą”.

— Pamiętasz, obiecywałeś, iż nauczysz mnie rozróżniać wina?

— No i co?

— Nic — odparła krótko i rzuciła na stół klucze do mieszkania. — Jak zawsze.

— Nie robię tego ze złośliwości! — zaprotestował. — Po prostu mam swoje sprawy.

— A ja, Krzysztofie, mam swoje życie. I mam już dość czekania, aż zdecydujesz się w nim uczestniczyć.

Kinga zawsze marzyła o miłości jak z książek. Żeby spotkać i od razu — ach, to On! Burza uczuć, bicie serc w rytm, czułość, troska i ta słynna „chemia”. A jeżeli problemy, to tylko z zewnątrz, nie między nimi.

— Córciu, miłość od pierwszego wejrzenia istnieje tylko w bajkach — mówiła łagodnie mama. — W prawdziwym życiu potrzebny jest powód, by kochać. I to nie jeden.

Kinga wtedy prychała: — Powód? Mamo, to nie miłość, tylko kalkulacja!

— Tylko kotki i niemowlęta kocha się bez powodu. Ale choćby kotka chce się nauczyć korzystać z kuwety, jeżeli sika ci do kapci. A mężczyzna? Przecież zechcesz mieć obok kogoś, kto się o ciebie zatroszczy, kto będzie twoim wsparciem. Piękne oczy to za mało. Co dalej?

Mama miała rację. Ale Kinga jeszcze tego nie rozumiała.

Szukała swojego ideału, nie zwracając uwagi na tych, którzy byli blisko. Aż pewnego dnia w jej ulubionej kawiarni pojawił się nowy barman. Wysoki, brązowooki, z aksamitnym głosem. Gdy pierwszego wieczoru nalał jej kieliszek wina i zaczął mówić o subtelnych nutach wiśni i wanilii, jej serce zadrżało.

Zakochała się. Na poważnie. Na zawsze. Tak jej się wydawało.

— On jest inny — zapewniała przyjaciółkę. — Utalentowany, pełen pasji, nie taki jak wszyscy.

— Kinga, to zwykły barman. I zbyt pewny siebie.

Ale Kinga nikogo nie słuchała. choćby gdy zachował się chamsko podczas spotkania z jej rodzicami. choćby gdy po długim bezrobociu kupił sobie nową gitarę zamiast zapłacić rachunki. choćby gdy pracowała na dwóch etatach, by utrzymać ich wspólne mieszkanie, a on całymi dniami grał w gry online.

Cierpiała. Wierzyła. Bo w nim było to ekscytujące uczucie — namiętność, pożądanie, obietnica bajki.

Ale bajka skończyła się szybko. Krzysztof okazał się kimś, kto nie chce inwestować w związek. Pragnął, by go kochano bezwarunkowo. Karmiono, wspierano, inspirowano. A sam? Żył dla siebie. Pięknie, wolno. Bez zobowiązań.

Kinga pakowała walizkę w milczeniu. Za oknem lał deszcz. W sercu miała pustkę i gorycz.

Przypomniała sobie: przez rok w jej torebce leżał paragon z ich pierwszej randki. Wtedy obiecał, iż to dopiero początek. A okazało się — koniec.

— Pomyliłam się — powiedziała głośno, ale do nikogo. — Pomyliłam miłość z pożądaniem. Teraz wiem: bez powodu kocha się tylko tego, kto na to zasługuje.

Gdy Kinga wróciła do rodziców, mama tylko skinęła głową:

— No wreszcie. Witaj z powrotem, dorosła córko. Teraz wiesz, iż miłość to nie motyle w brzuchu. To gdy cię widzą. Słyszą. Doceniają. I odwzajemniają.

Kinga usiadła w kuchni, nalała sobie herbaty. Po raz pierwszy od dawna — gorącej, mocnej, niezapijanej wymówkami. I po raz pierwszy od dawna poczuła spokój.

Czasem, by naprawdę pokochać, trzeba najpierw zrozumieć, kogo już kochać nie warto.

Idź do oryginalnego materiału