2. sezon „The Last of Us” dobiegł końca, ale nie powinniście ubolewać zbyt długo. W streamingu można znaleźć podobne seriale, które pomogą wam przetrwać okres wyczekiwania na kolejne odcinki hitu postapo od HBO.
Co oglądać po 2. sezonie „The Last of Us„? Przedstawiamy wam pięć podobnych seriali, które powinny was zainteresować w oczekiwaniu na kolejne odcinki hitu HBO na podstawie serii gier postapokaliptycznych. Na liście zarówno nowe, jak i te nieco starsze seriale, które mogły wam umknąć.
Seriale podobne do The Last of Us – co warto obejrzeć?
Eternauta – serial dostępny na Netfliksie

Pod koniec kwietnia na Netfliksie zadebiutował postapokaliptyczny „Eternauta” rodem z Argentyny, który gwałtownie trafił do serc wielu widzów na całym świecie i doczekał się porównań do „The Last of Us”. Produkcja oparta na kultowym komiksie science fiction Héctora Germána Oesterhelda i Francisco Solano Lópeza o tym samym tytule mogła przejść wam koło nosa, tymczasem tytuł chwalił sam Hideo Kojima, słynny twórca takich gier, jak „Death Stranding” czy „Metal Gear Solid”. Sam materiał jest chwalony m.in. ze względu na tematykę potępiającą wojnę, imperializm i walkę klasową zaczerpniętą choćby z historii Argentyny.
6-odcinkowy hit streamingowego giganta rozpoczyna się pewnej letniej nocy w Buenos Aires. Tajemniczy opad śniegu zabija większość populacji i pozostawia tysiące ludzi uwięzionych na lodzie. Juan Salvo (Ricardo Darin) i jego przyjaciele rozpoczynają desperacką walkę o przetrwanie. Wszystko się zmienia, gdy odkrywają, iż toksyczna śnieżyca to tylko pierwszy atak obcej armii, która za cel obrała sobie Ziemię. Netflix gwałtownie odpowiedział na sukces serialu, zamawiając 2. sezon „Eternauty”.
Snowpiercer – serial dostępny na Netfliksie i SkyShowtime

Pozostając w mroźnych klimatach, warto po raz kolejny zwrócić uwagę na serial „Snowpiercer„, który od jakiegoś czas w całości śmiga po polskim streamingu (wszystkie cztery sezony znajdziecie w serwisie SkyShowtime). Produkcja również bazująca na komiksie przedstawia alternatywną historię przyszłości, w której z powodu trzeciej wojny światowej i broni nuklearnej temperatura na zewnątrz spadła do −120 °C. Ci, którym udało się przeżyć, zmuszeni są żyć w ciasnej przestrzeni tytułowego Snowpiercera – gigantycznego i wiecznie poruszającego się pociągu.
Dystopijny serial czerpie garściami z prawideł postapokaliptycznego science fiction, ukazując widowni kolejną z wizji zagłady ludzkości. W obsadzie nie brakuje gorących nazwisk, takich jak Jennifer Connelly („Mroczna materia”) czy Sean Bean („Gra o tron”), a w fabule – błyskotliwych pomysłów, które angażują widza. Na przestrzeni czterech sezonów i 41 odcinków będziecie obserwować niekończącą się walkę o przetrwanie czy ludzi, których nierówności społeczne dotykają choćby po katastrofie.
Silos – serial dostępny na Apple TV+

Pozostawmy na chwilę pociągi i arktyczne klimaty, by udać się pod powierzchnię ziemi, gdzie żyje społeczeństwo w serialu „Silos„. Kolejna postapokaliptyczna propozycja serialowa, której dwa pełne sezony możecie oglądać na Apple TV+, adaptuje bestsellerowy cykl literacki Hugh Howeya. Świat, w którym ludzkość zmuszona była ukryć się w ogromnych podziemnych elewatorach zbożowych, zwiedzamy za pośrednictwem Juliette (Rebecca Ferguson) – zadziornej mechaniczki, która z czasem staje na czele społeczności coraz bardziej buntującej się przeciwko reżimowi panującemu pod ziemią.
Jest to jeden z tych seriali, które tajemnicę o tym, co stało się przed zagładą, odkrywają powoli. W związku z czym widzowie co sezon zostają ze sporą ilością nieodpowiedzianych pytań, intrygujących teorii i osobliwych dociekań, które prowokują do czytania między wierszami i quasi-detektywistycznej zabawy w odkrywanie tajemnic. Do tego wszystkiego otrzymujemy niebagatelne spojrzenie na funkcjonowanie i politykę postapokaliptycznego podziemnego miasteczka, w którym zasad przestrzega się ze strachem o to, by przypadkiem nie przekroczyć którejś z ustalonych granic – choćby tej, według której nie można wyjść na powierzchnię.
Fallout – serial dostępny na Prime Video

„Fallout” i „The Last of Us” pozostają w serialowej niszy odcinkowych adaptacji gier wideo – szczególnie tych udanych. Choć rynek telewizji dopiero uczy się tego nowego medium, hit HBO i następujący po nim przebój od Prime Video przetarły szlaki dla kolejnych produkcji, które w kolejnych latach zaleją platformy streamingowe. Pod wieloma względami „Fallout” nie mógłby bardziej różnić się od adaptacji cyklu gier od Naughty Dog. Mamy tu zupełnie inny, czarnokomediowo-absurdalny ton, ghoule, które – zamiast bezmyślnie pożerać ludzi – stają się łowcami nagród czy rozmaite zmutowane zwierzaki, które przemierzają pustkowia.
Oba tytuły łączy jednak apokalipsa. I tu i tam niesamowicie nakręcona, widowiskowa i pełna kreatywnych rozwiązań scenograficzno-scenariuszowych. W „Falloucie” mamy do czynienia ze światem, w którym ludzkość funkcjonuje po tym, jak na ziemię spadły bomby. Tak jak w „The Last of Us” na terenie byłych Stanów Zjednoczonych potworzyły się frakcje wiecznie walczące ze sobą o dominację i wprowadzenie odpowiednich rządów. Nie ma wyrazistego podziału na dobrych i złych – wszyscy są tu „pomiędzy” i, niczym Joel, Ellie i Abby, próbują jak najlepiej nawigować po tym, co zostało na zewnątrz po wielkim wybuchu. jeżeli na „The Last of Us” płakaliście „na smutno”, to „Fallout” rozbawi was do łez.
Czarnobyl – serial dostępny w serwisie Max

Jeśli zakulisowe kwestie pracy nad serialami nie są waszą domeną, to mogliście przeoczyć informację o tym, iż za stworzenie adaptacji „The Last of Us” odpowiada przede wszystkim Craig Mazin – twórca wcześniej utożsamiany głównie z komedią, który w 2019 roku zaskoczył wszystkich genialnym miniserialem pt. „Czarnobyl” zrealizowanym również dla HBO. Choć historia w tym projekcie jest możliwie najbliżej rzeczywistości, można jak najbardziej dostrzec wiele punktów wspólnych między serialami podpisanymi nazwiskiem Mazina.
Produkcja przybliżająca widzom okoliczności katastrofy w radzieckiej elektrowni jądrowej w Czarnobylu z 1986 roku w doskonały sposób ukazuje mechanizmy funkcjonowania ówczesnego rządu i opieszałość urzędników państwowych, która doprowadziła do tego, iż dzisiejsze tereny wokół Czarnobyla wyglądają, jakby były żywcem wyjęte ze scenografii „The Last of Us” (poza zarażonymi, oczywiście). Sposób prowadzenia narracji, pieczołowitość w oddaniu szczegółów czy w końcu emocjonalny aspekt historii i jej bohaterów są elementami, które łączą „The Last of Us” z „Czarnobylem” na poziomie dramaturgicznym. Zresztą, przy pracy nad jednym i drugim projektem Mazin inspirował się tymi samymi filmami, choćby arcydziełem wojennym „Idź i patrz”, którego echa odnajdziemy w 2. sezonie „The Last of Us”.